26 czerwca 2011

"Poduszka w różowe słonie" Joanna M. Chmielewska

W na pozór uporządkowanym życiu trzydziestoletniej singielki Hanki nie ma miejsca na dziecko. Tak naprawdę nie ma w nim miejsca na żadne bliskie relacje, poza przyjaźnią z koleżanką jeszcze ze szkolnej ławki. Ale prawdziwa przyjaźń ma swoją cenę i Hania staje się niespodziewanie dla samej siebie jedyną opiekunką małej dziewczynki. Problemy emocjonalne utrudniają Hance nie tylko relacje z mężczyznami, ale również kontakt z dzieckiem. Potrafi jej zapewnić byt, a to okazuje się dalece niewystarczające. Zagubiona we własnych emocjach kobieta i rozpaczliwie tęskniąca za matką dziewczynka nieporadnie próbują odnaleźć się w nowej sytuacji. Poznanie Łukasza wprowadza dodatkowe zawirowania w życiu Hanki. Te wydarzenia stają się katalizatorem zmian. Ale aby zmienić cokolwiek, Hanka musi na nowo zmierzyć się z traumatycznymi przeżyciami z dzieciństwa...


 Różowe słonie odpędzają złe sny.
   Niedawno jeszcze narzekałam na polską literaturę kobiecą i w ogóle literaturę, ale powoli zaczynam zmieniać zdanie, ponieważ książka Chmielewskiej bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła, a "Ona i on. Całkiem zwyczajna historia" zauroczyła moją siostrę - ale o tym później, nie uprzedzajmy recenzji z następnego tygodnia :)
   Zaczynamy w punkcie zero. O ile dobrze zrozumiałam to Joanna Maria Chmielewska nie jest związana niczym oprócz nazwiska z Joanną Chmielewską (właśc. Irena Kühn) piszącą kryminały. Zajmuje się ona pisaniem opowiadań i wierszyków dla dzieci, a także prowadzaniem warsztatów kreatywnego pisania. "Poduszka w różowe słonie" to jeden z niewielu jej utworów skierowanych do starszego odbiorcy.
   Ania, córka zmarłej przyjaciółki Hanki, Ewy, mieszka już u nowej opiekunki prawnej. Nie je, nie może spać, nie chce rozmawiać. A Hanka nie bardzo potrafi jej pomóc, bo nie wiej jak. Nie chciała, by trafiła ona do niej, ale jak umierającej przyjaciółce powiedzieć nie? Przyjaciółce od zawsze i na zawsze.
   Bohaterka nie ma własnych dzieci ani nawet o tym nie myśli - w końcu dzieci tylko krzyczą, budzą się w nocy i brudzą mieszkanie. A Ania ma tylko jednego sprzymierzeńca w cichym i nieprzytulnym domu Hanki - Floriana - niebieskiego misia, który w tej powieści zajmuje ważne miejsce i często dyktuje warunki. Bo przecież Florian nie może spać bez poduszki w różowe słonie.
   Pojawia się też wątek miłosny - w pracy Hanki pojawia się młody i przystojny Łukasz, na którego początkowo dziewczyna nie zwraca uwagi. Ma na głowie dziecko "bez instrukcji obsługi" i nie jest zainteresowana wiązaniem się z kimkolwiek, bo przecież to prowadzi do pocałunków, obejmowania się, dotyku, z którym wiążą się tak okropne wspomnienia... W takim wypadku związek z góry skazany jest na  katastrofę, a droga do poznania Hanki nie jest dla Łukasza usłana różami.  Oboje wiele przeszli i nie wiedzą, czy to co ich początkowo łączy, warte jest poświęceń.
   Gdy wybierałam tę powieść do recenzji, kierowałam się pozytywnymi recenzjami innych. Nie wiedziałam, o czym jest książka, tylko to, że jest dobra. I definitywnie się zgadzam z tymi opiniami. Autorka pisze bardzo swobodnie i plastycznie, bohaterowie byli dla mnie na swój sposób realni i naprawdę ich polubiłam. Mieli pogmatwane historie i złożone charaktery, zmagali się z taką samą jak my codziennością. Niedocenienie ze strony rodziców, toksyczne związki, dramatyczne przeżycia.
   Dużym atutem tej powieści jest narracja, która na całe szczęście jest trzecioosobowa, ale daje prawo głosu każdemu ważniejszemu bohaterowi. Podobało mi się to sterowanie i jak w muzyce, naciskanie klawiszy, które w danym momencie wydawały dźwięki. Mogłam przez to bliżej poznać każdą postać i zrozumieć jej czasem dziwne zachowanie.
   "Poduszkę w różowe słonie" czyta się przyjemnie i często z rozrzewnieniem. Nie jest to powieść lekka, jak się spodziewałam, ani też specjalnie romantyczna. Jednak jest to jej zdecydowanym atutem. W końcu, nie wszystkie książki muszą być lekkie i przyjemne. Ważne, by były napisane przystępnie dla czytelnika. To kryterium recenzowana przez mnie powieść spełnia. Polecam więc książkę każdemu, kto chce przez jeden wieczór zanurzyć się w tej pełnej zmagań z samym sobą historii z zapachem kawy oraz czekolady w tle.


Wydawca: Wydawnictwo MG
Ilość stron: 280
Rok wydania: 2011

7 komentarzy:

  1. Od dawna mam chrapkę na tą książkę ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Książkę mam na swojej półce dzięki wygranej w konkursie blogowym i z chęcią ją przeczytam w niedalekiej przyszłości:)
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Książka leży spokojnie na mojej półce, więc z pewnością niedługo po nią sięgnę ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. U mnie jeszcze na półce nie leży, ale po Twojej recenzji ma na to duże szanse :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Zawsze dobrze jest usłyszeć, jak dobre wrażenie sprawiła książka rodzimej autorki. Chętnie po nią sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja lubie Chmielewska, wiec po te pozycje na pewno siegne, zwlascza po Twojej recenzji.
    Gorace pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  7. w pełni mogę się podpisać pod Twoją opinią. niesamowita historia napisana bez patosu i przesadnego dramatyzowania. ot prawdziwa opowieść o życiu.

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz i poświęcony mi czas :)