Chude, patykowate nogi, wątłe ramiona o zbyt ostro zaznaczonych łokciach. Do tego sfatygowane, o dwa rozmiary za duże trampki. Tak wygląda Casey Quinn. Trudno dopatrzeć się w niej wdzięku i delikatnej urody baletnicy. A Casey marzy o tańczeniu. Jej matka nie ma pieniędzy na lekcje baletu, tym bardziej na wysłanie jej do szkoły w odległym Nowym Jorku. Ale Casey jest wątłej postury, nie charakteru. Poruszająca historia dziewczyny z prowincji, o dążeniu do spełnienia swoich marzeń, o przyjaźni, przebaczeniu i o pasji do tańca…
Nieco naiwna ale ciepła i piękna książka o amerykańskiej nastolatce, która osiągnęła więcej niż pragnęła. Tak w skrócie określiłabym historię Casey, która w powieści "Tańcząca" snuje swoją nieco wyidealizowaną opowieść docierania na szczyt.
Pasja - warto ją mieć, pielęgnować ją, a nawet żyć nią - tak, aby nasza egzystencja nabrała jakiegoś innego wymiaru. Nie powiem, że większej wartości czy czegoś w tym stylu - bez przesady, dla mnie najważniejsze wartości to rodzina, miłość, przyjaźń i człowieczeństwo, choć może to różnie brzmieć. Casey również jest świadoma tego, że przede wszystkim liczy się rodzina, czyli jej matka i babcia - chętnie pomaga obu, stara się dobrze uczyć, co wychodzi z różnym skutkiem i... nie chce robić w przyszłości tego samego co jej opiekunki. Nie chce sprzątać w szpitalu.
Cóż rzec? A przyznam, że dziś będzie raczej krótko, bo książka czytana już miesiąc temu i nie pod ręką... Warto o nią zahaczyć, jeżeli szuka się lekkiej i nieco naiwnej opowiastki, choć nie powiem, że życie Casey było znowu takie słodkie i kolorowe. Ta książka jest po prostu moim zdaniem zbyt krótka, autorka mogła ją bardziej rozwinąć, lepiej opisać środowisko Casey... - tendencja współczesnych autorów do opisywania wszystkiego trzema zdaniami zaczyna mi już powoli działać na nerwy. Dlatego nie polecam dorosłym, którzy szukają w książce czegoś więcej, czegoś co mocno ich wzruszy, otworzy oczy na pewne sprawy i w bajce, jak w lustrze, odbije rzeczywistość. Tego mi tutaj zdecydowanie zabrakło - chociaż był jeden moment ale Casey jakoś nie zrozumiała słów koleżanki i nie spadły jej klapki z oczu tak jak czytelnikowi. Cóż...
Dlaczego sięgnęłam po tę książkę? Bo kocham taniec - ale nie tak jak wszyscy sobie wyobrażają. Nie tańczę w żadnym zespole, nie ćwiczę od dziecka, ja po prostu po cichu wielbię wspaniałych tancerzy i zazdroszczę im giętkości, figury, ruchów... Czasem, gdy idę sobie ulicą i mam słuchawki na uszach wymyślam sobie niewykonalne choreografie - nic więcej. Szukałam więc w "Tańczącej" urzeczywistnienia moich wyobrażeń, wskazówek, jak napisać dobrą książkę o swojej pasji, jak w ogóle opisać taniec? Niestety, trochę się zawiodłam. To nie było to.
Jednak nie mogę narzekać za dużo - autorka ma przyjemny styl, i gdyby nie ciągłe słowa bohaterki: Jestem Casey Quinn i... (tu dopisz sobie coś podnoszącego na duchu), byłoby całkiem dobrze - a tak jest znośnie. Historia ogółem mi się podobała i myślę, że nie jest to zła książka - szczególnie dla młodszej młodzieży (tu jest wręcz idealna, zero. przemocy, coś o pasji, przyjemny styl ułatwiający szybkie przełknięcie - czego chcieć więcej?). A zatem - idealna na prezent dla młodszej siostry, kuzynki/innej osoby należącej do rodziny czy znajomych poniżej 15 roku życia :)
Pozdrawiam i dobranoc!