Koniec XIX wieku, południowe Indie. Nad brzegiem strumienia zjawiskowo piękna Dewi i jej przyjaciel Dewanna beztrosko się bawią. Są nierozłączni niczym ziarenka kardamonu. Kilka lat później Dewi poznaje Maću, sławnego pogromcę tygrysa. Ta chwila zmienia wszystko. Dziewczyna już wie, że nie pokocha nikogo innego. Kiedy w sercu Dewanny budzi się uczucie do Dewi, sprawy przybierają tragiczny obrót…Zapierające dech w piersiach opisy nieprzeniknionej dżungli, łagodnych wzgórz i plantacji kawy tworzą egzotyczne tło sagi o sile namiętności i przeznaczenia.
Wkładając do odtwarzacza płytę z audiobookiem „Tygrysie Wzgórza” spodziewałam się wszystkiego, tylko nie tego, co otrzymałam. Zapowiedzi w stylu „indyjska "Duma i uprzedzenie” kojarzyły mi się z ironicznym, zabawnym lub nieco tragicznym romansem zaprawionym ciepłymi kolorami rodem z bollywoodzkich produkcji filmowych. O jak bardzo się zawiodłam czekając na czystą dumę ze strony Dewi i uprzedzenie ze strony Maću.
Wsłuchując się w Indie i przyjemny, choć czasem dość skrzekliwy (szczególnie w trakcie dialogów między kobietami) głos Janusza Zadury zadawałam sobie prawie cały czas pytanie „dlaczego?”. A także „co by było gdyby?”. Gdyby losy trójki głównych bohaterów nie potoczyły się tak tragicznie? Gdyby autorka tak bardzo nie igrała z uczuciami czytelnika.
Fabuła „Tygrysich wzgórz” rozpoczyna się w dniu narodzin Dewi, głównej bohaterki powieści, której poród naznaczył przelot czapli - według hindusów zły omen. Jej matka, Mutawa, nie zdradziła prawie nikomu swych obaw co do przyszłego szczęścia córki, jednak przesądnie podarowała jej bransoletkę-amulet. Niestety, gdy Dewi miała kilkanaście lat, jej matka zmarła, a wszystko kompletnie zaczęło się psuć w życiu pięknej córki, gdy podarowała swój amulet najlepszemu przyjacielowi.
Zanim jednak jej życie wypadło ze szczęśliwych torów Dewi była najpiękniejszą panną na wydaniu, która po poznaniu pogromcy tygrysów – sławnego Maću, odmawiała wszystkim nieszczęśnikom proszącym o jej rękę. I gdy wydawać by się mogło, że owy pogromca tygrysów nigdy nie zwróci uwagi na śliczną Dewi, ich losy łączy Dewanna – przyjaciel Dewi i kuzyn Maću. Żeby było zabawniej/tragiczniej, na śmierć zakochany w Dewi.
Miłosne zawirowania pomiędzy Dewi, Dewanną i Maću były dla wszystkich katastrofalne w skutkach i „Tygrysie wzgórza” przestały być niewinną historią o miłości a stały się najprawdziwszym dramatem. Wtedy też zaczęłam słuchać z większą uwagą i zadawać sobie pytania, czy zawsze warto trzymać się mądrości starszych? Czy miłość nie może obronić się sama? Czy istnieje prawdziwa miłość bez cierpienia? Czy ta książka mogłaby być lepsza bez tych wszystkich zdarzeń prowadzących do nieuchronnej tragedii?
Wiem, że moje pytania są naiwne, ale słuchając tej powieści ciągle rozważałam czy dani bohaterowie zasłużyli na swój los i czy ich żałuję. Myślę, że fakt, iż książka zmusza do myślenia tylko dodaje jej uroku i sprawia, że jest ona wartościowsza i łatwiej może trafić do szerszego grona odbiorców udowadniając, że miłość nie jest tylko inspiracją do płytkich wytworów literatury i kinematografii. Miłość, czyli w tym przypadku cierpienie, uszlachetnia.
Co do samego audiobooka, pomijając treść, którą przedstawia, to uważam, że Janusz Zadura bardzo dobrze sprawdził się w roli lektora, wcielając się odpowiednio w rolę narratora, a także poszczególnych bohaterów, modulując głos i nadając mu coraz to inne barwy. Z przyjemnością go słuchałam, czasem tylko uśmiechając się z pobłażaniem do jego kobiecych kwestii, okrzyków niezadowolenia dziewcząt czy gróźb mężczyzn. Pomijając to, dałam się ponieść magii Indii w każdym tego zdania znaczeniu. Mam nadzieję, że będzie jeszcze mi dane posłuchać Janusza Zadury w tej roli i poznać kolejne książki Sarity Mandanny – autorki, która swoim debiutem zachwyciła świat i mam nadzieję, zrobi to niedługo po raz kolejny. Bo gdy zaczyna się tak wspaniale, nie można później pisać złych książek. Wierzę zatem, że jej opowieści o Indiach otworzą oczy wielu ludziom i pokażą, że ten bajeczny kraj mieni się wszystkimi kolorami – nie tylko tymi ciepłymi, jakie serwują nam bollywoodzcy producenci.
Mam książkę w wersji papierowej. Cudowna jest :)
OdpowiedzUsuńale mi narobiłaś smaku :D Za audiobookami nie przepadam, ale w wersję papierową chętnie się zaopatrzę :D
OdpowiedzUsuńNie jestem przekonana, może kiedyś...
OdpowiedzUsuńJa się skuszę, ale na wersję papierową :)
OdpowiedzUsuńDręczyła mnie ta książka aż ją zakupiłam po promocji na stronie znaku - nie czytałam jeszcze, ale coraz trudniej mi wytrzymać patrząc na nią na półce XD
OdpowiedzUsuńWesołych !
Książka stoi u mnie na półce w wersji papierowej. W końcu w wolnej chwili - jeśli ta nastąpi - sięgnę po nią.
OdpowiedzUsuńSzczerze powiedziawszy to jakoś mnie nie ciekawi ta książka. A tym bardziej wydanie w audiobooku. Zasnęłabym :D
OdpowiedzUsuńNajserdeczniejsze życzenia z okazji Świąt Zmartwychwstania Pańskiego! :)
Na audiobook się nie skuszę, natomiast na wersję papierową jak najbardziej :)
OdpowiedzUsuńZ okazji Świąt Wielkiej Nocy
OdpowiedzUsuńWszystkiego NAJNAJSZEGO! :)
życzą
Sol & Alien
Więcej życzeń w naszym blogu... ;)
Pozdrawiamy!
Kolejna recenzja, po której mam ochotę sięgnąć po tę pozycję - czas odwiedzić bibliotekę lub księgarnię. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń