4 lutego 2013

DWA LATA, bez fajerwerków bo sesja :)

Od rana w głowie miałam tylko egzamin z "Mechaniki gruntów i geotechniki". Wróciłam, pomyślałam nad dzisiejszą datą i coś mi zaświtało: znajomo :) Otóż dwa lata temu założyłam tego bloga! Wciąż nie wierzę, że wytrwałam tak długo i ten blog jeszcze istnieje (mam spore skłonności destrukcyjne, jeżeli chodzi o moje blogi).

Zatem świętujemy! :)
Czyli KONKURS.
Reguły gry:

1) W komentarzu pod tym postem należy zgłosić chęć udziału i napisać, o ostatnio obejrzanym filmie, który przypadł Wam do gustu. Do tego proszę o podanie maila - co jest bezwzględnym warunkiem udziału w konkursie.
2) Zwycięzcą zostanie osoba, która w najciekawszy sposób przedstawi warty obejrzenia film (podobno losowania są zabronione, niestety - dla leniwców jak ja).
3) Czas trwania konkursu: 04.02.2013-14.02.2013 (włącznie).
4) Sponsorem nagród jest właścicielka bloga: marta6792.blogspot.com.
5) Zwycięzca wybierze dwie książki z podanych z boku czterech tytułów ("Podwodny świat" Kat Falls, "Łąka umarłych" Marcin Pilis, "Zapach spalonych kwiatów" Melissa de la Cruz, "Pocałunek łowcy" Marjorie M. Liu).
6) Ogłoszenie wyników nastąpi 15.02.2013, a zwycięzca ma trzy dni na przesłanie adresu do wysyłki. 
7) Proszę o udostępnienie bannera, jednak nie jest to konieczne (choć wielu osobom ułatwi pamiętanie o końcu konkursu). 

To teraz Wy do klawiatur, a ja do nauki!

Chciałabym napisać coś więcej, coś mądrego - ale było już podsumowanie na koniec roku, były notki o wspaniałych targach i poznanych dzięki nim blogerach. Ten rok był równie dobry co poprzedni, może nawet trochę lepszy :) 
Należę do ekipy Bookeriady, współpracuję z kilkoma wydawnictwami i portalami, książek mi nie brakuję, poznałam co najmniej kilku blogerów, ostatnio nawet uczestniczyłam w kolejnym małym, nieoficjalnym zlocie. Jest dobrze :) 
Trochę pracuję, studiuję nieco intensywniej, dla książek czasem czasu brak ale staram się jak mogę a w drugiej połowie lutego coś czuję, że trochę zaległości nadrobię. Mam nadzieję, że sesję skończę do 6 lutego, ale to takie marzenie... marzenie :D

Życzę Wam miłego, spokojnego dnia :) 
Będzie dobrze, jakoś ale dobrze! :)




27 komentarzy:

  1. Powodzenia wszelakiego Ci życzę, gratuluję rocznicy i mam nadzieję, że poświętujemy kolejne ;-)
    W konkursie udziału nie wezmę, ale będę polecać ;-)
    Uściski!
    A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ba! Nie ma innej opcji, teraz to już bloga nie oddam - za bardzo się przywiązałam do tego wszystkiego :) I gdzie ja będę mieć takie wsparcie? :*

      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Ja w swoim życiu miałam już wiele blogów - niektóre istniały dłużej, inne krócej. Mam nadzieję, że ten, który teraz mam, zostanie zaliczony do tych pierwszych, bo jak na razie nie mam zamiaru żegnać się z nim. :) Gratuluję tej rocznicy - u mnie w marcu minie rok blogowania.

    Zgłaszam się do konkursu.
    Mój e-mail: sylwiapis@wp.pl

    Filmem, który ostatnio oglądałam jest "Ludzie jak my". Film potrafi wzruszyć, zdenerwować i rozbawić, a ja uwielbiam, kiedy coś wzbudza we mnie ogrom emocji - nienawidzę obojętności, a tego tutaj nie było. Podobała mi się gra aktorska, jak i interesująca fabuła. A Chris Pine w roli głównego bohatera - palce lizać! ;-) Czy wygram, czy nie - polecam Ci ten film, jeśli jeszcze nie oglądałaś go. Myślę, że mógłby Ci się spodobać, a przynajmniej mam taką nadzieję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życzę Ci, by ten Twój blog był i był, a gdy już nie będzie Ci się chciało pisać, niechaj zostanie pamiątką :) Nigdy nie usuwaj!

      Wypowiedź odnotowana, film już przerzucam do listy na filmweb.pl, aktora tego bardzo lubię więc na pewno obejrzę :) Dziękuję!

      Usuń
    2. Kochana, mam nadzieję, że nigdy nie odechce mi się pisać i będzie mi to zawsze sprawiało taką radość, jak do tej pory. Poza tym, kiedy będę miała już kilkadziesiąt lat na karku, zawsze miło będzie obejrzeć swoje wypociny z dawnych lat. :)
      Film jeszcze raz polecam - tym bardziej, jeśli lubisz tego autora.

      Usuń
  3. Masz dwa latka - super, ja też niedługo będę miała blogowe urodziny :-)

    Konkurs pierwsza klasa, ale że dwie z wybranych książek mam, a do dwóch serca mi brak, to niech inni szaleją.

    Dwa lata to niezła kolekcja wrażeń, Twoja podsumowanie jest jak najbardziej udane. Ze swojego końca świata nigdzie nie ruszam i czuje się jakbym żyła za górami, za lasami, ale w tym roku uderzę w świat :-)

    Powodzenia życzę i wszystkiego najlepszego :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, podsumowanie pierwsza klasa - widać jak się postarałam :D Ale nie mam sumienia męczyć ludzi bardziej, dzisiaj nie mam nastroju do przesadnego narzekania :D

      Czekam na Twoje urodziny a potem to uderzanie w świat - gdzież to się wybierasz? :)

      Dziękuję za wszystko i pozdrawiam!

      Usuń
  4. Gratuluję, gratuluję, gratuluję!!!! I życzę Ci kolejnych rocznic :) I samych sukcesów w dalszym pisaniu!!!! :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Gratuluję rocznicy i życzę samych sukcesów na dalsze latka blogowania ;) Co do konkursu, to się jeszcze zastanowię ;)
    A i spełnienia marzenia odnośnie sesji! Trzymam za to kciuki! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za życzenia, nad konkursem myśl, a spełnienie moich marzeń sesyjnych w pewnej części objawi się dziś po północy :D Tak przynajmniej obiecała pani od matmy ^^

      Usuń
  6. Gratuluję drugiej rocznicy :) Oby tak dalej! ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Gratulacje! Życzę wytrwałości i kolejnych lat :D Sukcesów w pisaniu jak i w życiu codziennym ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Postaram się dobrą drogą do tych sukcesów dążyć :)

      Usuń
  8. Gratuluję! I się zgłoszę, a co!

    W piątek wybrałam się na "Les miserables" i...zakochałam się! Chyba żadnego innego filmu nie przeżyłam tak bardzo. Słowo daję od seansu zrobiłam się jakaś taka romantyczna...? A romantyczna to ja nigdy nie byłam i zarzekałam się, że nie będę, więc jestem na siebie troszkę zła. Teraz kiedy słucham ścieżki dżwiękowej z filmu(a należy dodać, że słucham jej non stop) mam ciary i nawet się wzruszam, a ja się nigdy nie wzruszam, więc jest to sygnał, że coś jest ze mną nie tak... No i oczywiście moja ukochana Helena Bonham Carter! Ona i Sacha Baron Cohen tworzyli genialny duet <3 Tak więc polecam i jeszcze raz polecam, bo warto, bo film jest genialny i nawet dwie i pół godziny śpiewania bez przerwy nie były takie straszne, ba były po prostu nieziemskie!

    A zgłaszam się po:
    "Zapach spalonych kwiatów" Melissy de la Cruz oraz "Podwodny świat" Kat Falls

    sieniek@onet.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I bardzo dobrze! Nędznicy w planach już jakiś czas, więc coraz bardziej utwierdzasz mnie w przekonaniu, że MUSZĘ to cudo ujrzeć :)

      Usuń
  9. Gratuluję rocznicy bloga. Dwa lata to już ładny kawałek czasu :) Życzę Ci dalszej wytrwałości w prowadzeniu tego miejsca oraz wielu sukcesów z tym związanych :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Witaj w szacownym gronie dwulatków:)
    Życzę Ci, Martuś, dużo radości z tego co tutaj robisz, tylko udanych książkowych wyborów oraz jeszcze więcej miłych spotkań w realu z innymi blogerami:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Serdeczne gratulacje z okazji rocznicy blogowania.Film jaki polecę?Lincoln-kawał dobrej historii na dużym ekranie.Bezsens wojny i bratobójczej walki w Ameryce pokazany jak nigdy dotąd.
    jolunia559@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  12. "Silver Linings Playbook", czyli "Poradnik pozytywnego myślenia". On - ma za sobą kilka miesięcy spędzonych w szpitalu psychiatrycznym za napaść na kochanka żony. Ona - samotnie zmaga się z utratą męża. Co ich połączyło - rozmowa na temat różnorakiego wpływu leków psychotropowych na ich samopoczucie. Film początkowo wydał mi się być wyrwany z rzeczywistości, jednak z każdą kolejną sceną przekonywałam się, że na miejscu Pata i Tiffany może postawić się każdy człowiek. Że każdy z nas stwarza sobie swój własny świat i żyje w nim do momentu, gdy jakiś intruz przebije naszą bańkę mydlaną. "Silver Lingings Playbook" to przede wszystkim świetne aktorstwo, ale nie można przy tym zapomnieć o niesamowitej fabule. Historia, którą powoli poznajemy jest słodko-gorzka, możemy w niej odnaleźć sporą dawkę ironii, ale też dużą ilość pozytywnej energii. Czy polecam ten film? Zdecydowanie tak, bo każdy może odnaleźć w nim coś dla siebie.

    asiunia34@poczta.onet.eu

    OdpowiedzUsuń
  13. Widziałam w swoim krótkim życiu całe mnóstwo filmów od komedii począwszy poprzez dramaty na thrillerach i horrorach skończywszy. Jednak produkcja, która ostatnio wryła mi się w pamięć to film „1408”. Jest to historia pisarza Mike’a Enslina, który odwiedza różne nawiedzone miejsca by rekomendować je później w swoich książkach. Jest to jednak tylko zasłona dymna bo nasz pisarz tak naprawdę nie wierzy w żadne nadnaturalne sprawy i robi wszystko by udowodnić to sobie i wszystkim wokół. Wszystko jednak diametralnie się zmienia kiedy dostaje zaproszenie do hotelu Delfin do słynnego pokoju 1408, z którego nikt nie wychodzi żywy. Mike nie boi się i przyjmuje wyzwanie jednak to co wydarzy się w pokoju zmieni całe jego dotychczasowe życie. Wszystkie niezamknięte rany duszy otworzą się jeszcze szerzej a skrywane na dnie serca tajemnice wypłyną na powierzchnię i zabolą z nową siłą. Mike będzie musiał zmierzyć się ze swoimi demonami i odkryć w sobie siłę by znaleźć wyjście z pokoju. Bo w gruncie rzeczy tajemnicze hotelowe pomieszczenie jest jedynie metaforą- odzwierciedleniem lęków, lustrem, które bez obłudy pokazuje bolesną prawdę. I chce Cię zniszczyć. Historia przyprawia o dreszcze, nie tylko dlatego, że jest przerażająca ale też bolesna i prawdziwa. Jeśli to co napisałam do tej pory Cię nie przekonuje dodam, że film powstał na podstawie opowiadania Stephena Kinga, a nie ma chyba lepszej rekomendacji!

    patrycjakuchta@onet.pl

    Urodzinowe uściski! :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Sto lat, sto lat, sto lat! I wiadomo wszystkiego innego najlepszego.

    A do konkursu się niestety (bądź stety) zgłaszam.
    Polecam... najchętniej połowę filmów, które ostatnio obejrzałam, ale dobra, szybciutko, jeden niech będzie, odjazdowy najlepiej. Więc... [budowanie napięcia-pomijając, że zdania nie zaczyna się od więc...]
    Polecam [tu już napięcie odpuszczę] film "Charlie i fabryka czekolady". Świetny jest bo ponieważ, dlatego że:
    Uno: wyreżyserował go Tim Burton
    Due: występuje w nim Johny Deep oraz ten mały z Augusta Rusha i Marzyciela (nazwisko wyleciało mi z głowy, ale dziecko jest super fajne i tak samo gra)
    Tre: film jest tak samo niemożliwy i bajkowy jak wszystko co wymyślił Carrol na spółkę z Jansson
    Quattro: w filmie JEST, WYSTĘPUJE I ZNAJDUJE SIĘ czekolada, ukochana, ulubiona, mega słodka i w ogóle najlepsza.
    Cinque: przy scenie otwarcia fabryki, jeżeli ktoś nie wybuchnie śmiechem jest co najmniej dziwny i ja nie wiem, jeszcze jaki
    Sei: to surrealizm ze smacznymi dodatkami i cudownymi wstawkami rodzinnymi
    Sette: zaraz się okaże, że nie umiem dalej liczyć po włosku, więc już kończę, a nawet jeśli nie wygram "Zapachu spalonych kwiatów" to masz obejrzeć ten film, bo jest cudowny.

    Dobrej nocy, trzymamy kciuki za Starą Damę (ale tylko dlatego, że tam gra Buffon), gratulacje i w ogóle już uciekam.

    A, mail jeszcze. A więc (cholera z tymi zasadami polonistycznymi): pudelko-czekoladek@wp.pl

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  15. Zgłaszam się.
    Nick: bursztynowy
    e-mail: vexu@vp.pl

    Filmem, który niedawno miałem okazję obejrzeć (zresztą nie po raz pierwszy) i który jednocześnie – z ręką na sercu – mogę polecić, jest wyreżyserowany w 1997 roku przez Gus Van Santa utwór pt. „Buntownik z wyboru”.

    To produkcja ponadczasowa, wyrywająca się z przyziemia coraz modniejszej, hollywoodzkiej bezsensowności i sztampowości, która mimo upływu kilkudziesięciu już lat, wciąż pewnie płynie własnym nurtem w rzece mainstreamu.
    Idealnie pasuje do niej opinia, którą posłużyłem się kiedyś, opisując książkę Cormaca McCarthey’ego pt. „Droga”: „Jedna z tych, o których mówi się, że nie tylko poruszają serce, ale również wpływają na ducha. Ukazuje pozornie prostą (a nawet brutalną) historię, która tak naprawdę pod powłoką prostoty skrywa skarb potrafiący odmienić życie. Przedstawia uniwersalne wartości, problemy z którymi wielu z nas – w mniejszym lub większym stopniu – boryka się na co dzień”.
    Uczy, że wszystko zależy od konkretnych poglądów na określone sytuacje, a każdy z naszych czynów ma przełożenie na późniejsze zdarzenia; że życie to labirynt dróg, podczas przemierzania którego, wybór niewłaściwego rozgałęzienia może nas poprowadzić w przeciwną stronę od celu. Pokazuje, że szczęście jest tak powszechne, że nie trudno na nie trafić, ale jednocześnie tak niecodzienne, że ciężko jest nie popełnić błędu i umieć odpowiednio o nie zadbać.

    Ponadto, to arcydzieło pod względem przekazu, gry aktorskiej (zarówno role pierwszoplanowe jak i bohaterowie drugoplanowi – Matt Damon, Robin Williams, Ben Affleck), muzyki, a także scenariusza – właśnie z tego utworu pochodzi mój ulubiony filmowy monolog (wygłoszony przez wykreowanego Seana Maguire w parku nad stawem).

    Historia przedstawiona w filmie jest historią dorastającego, buntującego się młodzieńca, starającego się jednocześnie izolować od świata, który go przerasta. Bohater nie potrafi wyjść naprzeciw swoim lękom i raz na zawsze się z nimi rozprawić. Błądzi nie mogąc odnaleźć właściwej ścieżki. Nie ma pojęcia gdzie znajduje się jego miejsce w świecie. Na każdym kroku chce manifestować swoją niezależność, pragnie sprzeciwiać się ogólnie przyjętym normom, występować z szeregu, a jednakowo ma nadzieję, że stanie się głównym filarem czyjegoś życia. I to właśnie jest piękne. Minimalizm i prawdziwość w jednym. Oglądając ten film miałem chwilami wrażenie, że w niektórych scenach widzę samego siebie z przeszłości lub też samego siebie w wersji rzadko ujawnianej.

    „Buntownik z wyboru” pozostawił po sobie wyraźny ślad w moim umyśle. Być może stało się to za sprawą tego, iż jestem marzycielem, relatywistą, poniekąd idealistą, czy wreszcie fanem psychologii; być może dlatego, że przez całe życie staram się brnąć swoim torem i być prawdziwym sobą, a nie człowiekiem złożonym z cieni innych osób; a być może po prostu mam tendencję do doszukiwania się we wszystkim bliżej nieokreślonego, głębszego sensu. W każdym razie produkcja ta uzmysłowiła mi – i sądzę, że podobny wpływ wywrze również na innych lubujących wędrować ścieżkami kreślonymi przez umysł i kochających inteligentną, pełną moralności kinematografię – że nieraz zapominamy o wartościach o których nie powinniśmy zapominać, a pamiętamy o tych, które należałoby raz na zawsze wymazać. Pokazała także, że nikt inny, tylko my sami decydujemy o swoim szczęściu. Że nie należy zważać na innych; poszukiwać odległych ideałów, ale skupić się na otoczeniu, bo te największe ideały są na wyciągnięcie dłoni. I ostatecznie – utwór Gusa Van Santa uzmysłowił mi, że trzeba w taki sposób żyć, aby będąc starcem nie tylko mieć co wspominać, ale do każdego ze wspomnień móc powracać z uśmiechem na twarzy.

    Pozdrawiam, Patryk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ad. Łojej, nie sądziłem, że aż tyle tego wyjdzie. Cóż, przyzwyczajenie do dłuższych wypowiedzi trudno ukryć. : )

      Usuń
  16. Przemyślałam i jednak się zgłaszam ;D
    *ekhm*

    Otóż film, jaki ostatnio oglądałam (a niezbyt często poświęcam czas na oglądanie filmów) i uważam go za godny polecenia to "Wyspa tajemnic". Opowiada on o śledztwie dotyczącym zniknięcia jednej z pacjentek pilnie strzeżonego zakładu psychiatrycznego dla niezwykle niebezpiecznych przestępców, znajdującego się na wyspie. W trakcie śledztwa, szeryf Teddy Daniels, odkrywa, że szpital skrywa wiele tajemnic, których odkrycie może kosztować go życie.
    Cóż, początkowo nie byłam przekonana do tego filmu, jednak za ciągłymi, męczącymi, namowami mojego chłopaka uległam i go obejrzałam. Teraz ani trochę tego nie żałuję! Film okazał się (moim skromnym zdaniem) genialny. Porusza ciekawe tematy jak ludzka psychika, jej sposób radzenia sobie z traumatycznymi zdarzeniami i światy, jakie jest zdolna wykreować w głowie danego człowieka i widoczne oczywiście tylko dla niego. Prawda nie zawsze jest taka, jaką ją widzimy. Świetnie pokazuje to właśnie zakończenie tego filmu, które wręcz wgniata w fotel. Nie mogę zbyt wiele zdradzić, gdyż wtedy nie będzie sensu oglądać tego filmu, jednak jak najbardziej jest on godzien polecenia, a to, co w nim jest ukazane może pozostać w głowie widza jeszcze przez dłuższy czas. Czego dowodem może być zresztą, że to właśnie o nim od razu pomyślałam po przeczytaniu zadania konkursowego, a oglądałam go już jakiś czas temu ;) Uwielbiam filmy, które oddziałują bezpośrednio na psychikę widza i zostawiają w niej po sobie ślad. Także polecam! :)

    pati_sb@o2.pl

    Pozdrawiam,
    Ruczek ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. Banerek wisiał, i nadal wisi, w zakładce "konkursy" ;)

      Usuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz i poświęcony mi czas :)