W pewnej dalekiej krainie zanosi się na wojnę domową. Aby zjednoczyć podzielone królestwo, arystokrata Conner postanawia osadzić na tronie mistyfikatora, udającego zaginionego przed laty księcia. Zmusza do zabiegania o tę rolę czterech chłopców – do niedawna mieszkańców sierocińca. Jeden z nich, sprytny czternastoletni Sage, nie wierzy w uczciwe intencje Connera, ale dobrze wie, że zostanie fałszywym księciem to jego jedyna szansa na przeżycie. Konkurenci również się nie poddają. Okazuje się jednak, że Sage zdobywa innych sprzymierzeńców… Kolejne dni rywalizacji odsłaniają coraz to nowe oszustwa i tajemnice, aż w końcu na jaw wychodzi prawda, która okaże się bardziej niebezpieczna niż wszystkie kłamstwa razem wzięte. Kto wykaże się męstwem i wygra, a komu pisana jest porażka?
Fałsyzwy książę to opowieść o odwadze i odpowiedzialności, strachu i zdradzie.
W momencie, gdy jesteś pewien Czytelniku, że nic Cię już nie zaskoczy, zawsze znajdzie się książka, która zmieni ten światopogląd i zajmie Twoje myśli bardziej niż byś tego chciał. Dla mnie taką książką była ostatnio powieść Jennifer Nielsen. Wydawało mi się, że opis mówi wszystko, że będzie prosto, przyjemnie i sztampowo, a jednak - wciągnęłam się w jej czytanie nieziemsko i wiele razy zaskoczenie odbierało mi mowę.
Autorka jest bezlitosna. I chociaż powieść przeznaczona jest dla nastolatków, to spotkamy się z rozlewem krwi, zabójstwami mniej lub bardziej skrywanymi i totalnym brakiem zahamowań, ze strony bohaterów dobrych i złych. Nic nie jest na początku oczywiste, lecz strona po stronie dochodzimy do prawdy by dać się jej na koniec rzucić na kolana. Conner, czyli jedna z ważniejszych postaci w państwie o nazwie Carthya postanawia wziąć sprawy w swoje ręce, gdy para królewska i dziedzic korony zostają zabici we własnym zamku i "odnaleźć" zaginionego przed laty księcia, młodszego syna króla. Jaron, wspomniany książę, wypłynął razem ze służbą do szkoły i już zaraz przy brzegu został zaatakowany przez piratów z sąsiedniego kraju. Ciała jego nigdy nie odnaleziono. I teraz ma wrócić, by uratować kraj przed upadkiem i rządami złego arystokraty.
Jednak dowodów na to, że Jaron naprawdę żyje, nikt nie widział. I wydawać by się mogło, że uczynienie z sieroty prawdziwego króla jest niemożliwe - w końcu książęta od małego uczą się etykiety, potrafią czytać, pisać, tańczyć i jeździć konno, a chłopcy wybrani przez Connera mają tylko dwa tygodnie by te wszystkie umiejętności opanować. Ale spokojnie, arystokrata wie jak osiągnąć swój cel i wie, jakimi ścieżkami do zwycięstwa dążyć. Nie raz, nie dwa, jego prawdziwa natura przerazi czytelnika. Bezwzględność to jedna z wielu negatywnych cech, którymi Conner się szczyci.
Ale to nie Conner jest głównym bohaterem i narratorem opowieści tylko Sage. Charakterny, uparty jak osioł i dumny jak paw sierota o aveńskim pochodzeniu. Jego przekora często przysparza mu problemów i licznych ran ale one nie mogą go złamać - chłopak po prostu nie potrafi być czyimś sługą. Pewny siebie i świadomy swojej wartości do końca nie pozwoli się nikomu stłamsić, nawet jeśli od tego będzie zależeć jego życie. Tak wyrazistego bohatera ze świecą szukać.
I nie mogę uwierzyć, że znowu trzeba czekać. Znowu mamy do czynienia z trylogią, znowu czekamy na przekład i polskie wydanie. Dałam się zrobić w balona ale z wielką przyjemnością, ponieważ od tej książki wprost nie mogłam się oderwać a autorka ten jeden raz potraktowała czytelnika łaskawie i zakończenie nie jest tak "otwarte" jak to w większości serii bywa. Potraktowanie "Fałszywego księcia" jako osobnego dzieła jest możliwe. Dlatego całkiem spokojna odkładam swój egzemplarz na półkę i czekam, gdy będę mogła dołożyć do niego następne części. To nic, że nastolatką już nie jestem - myślę, że dowód osobisty nie stoi na przeszkodzie, by tą książka móc się delektować :)