Książki są najważniejsze. Wiadomo! Ale jak na prawdziwą kobietę przystało mam zainteresowania liczne i często przeplatające się ze sobą i w ogóle bywam wielofunkcyjna, czasami.
Chciałabym, jako ta mało czytająca, pokazać Wam na co jeszcze "marnuję czas" chociaż moja ideologia ostatnio wygląda tak:
„Nie żałuj, nigdy nie żałuj, że mogłeś coś zrobić w życiu, a tego nie zrobiłeś. Nie zrobiłeś, bo nie mogłeś” –Stanisław Lem
- zaczerpnięte z artykułu na LC, który znajdziecie TU
A zatem nie żałuję, że czytam/oglądam zamiast się uczyć (żałuję tylko czasami, kiedy muszę mówić mamie, że znowu 3.0). Ale generalnie... naprawdę mi to bardzo nie przeszkadza. Nie można mieć wszystkiego, więc nie płaczę, że nie jeżdżę po świecie. Może kiedyś pojadę, kto wie. Dzisiaj trochę zazdroszczę lekkoduchom, ale mam jakieś-tam-swoje-życie i lubię je. Staram się wyciągnąć z niego tyle, ile mogę. Tyle, na ile mnie stać. I to "stać" ma fundamentalne znaczenie.
Ale odbiegam od tematu. Wracam więc do meritum. Tak jak większość, marnuję czas na popkulturę: filmy, seriale, muzykę, kabarety. I o nich chciałabym czasem też napisać. I biłam się z myślami, że ten blog jest o KSIĄŻKACH! Ale filmy powstają na podstawie książek (bardzo często, no i scenariusz to też swego rodzaju książka), a teksty piosenek są jak wiersze, tylko śpiewane, więc też się liczą. Od słowa zaczyna się wszystko. I w myśl tej zasady, bójcie się, bo będę tu pisać też o filmach i płytach, które poznałam.
Zatem zapowiadam serię wpisów pod roboczą nazwą:
"Inna forma tekstu"
Kiedy wpadnie Wam w oko, na czyimś blogrollu ten tytuł, wiedzcie, że coś się dzieje ;)