Gdy piszę tę notkę, mój blog ma już 4 lata. To taki mały słodki blondynek, z szatańsko niebieskimi oczami, pucołowatymi policzkami i jednym wielkim pstro w głowie. Istny cherubinek. Niestety, nie do końca - jedyne co lubi to rozrabiać i mieszać mi w życiu.
Wiecie, moi znajomi ze studiów raczej tego nie rozumieją (więc specjalnie nie chwalę się blogiem i nie udostępniam linków do niego na prywatnym facebooku - taaa, ale podpisuję się imieniem i nazwiskiem, więc nietrudno mnie znaleźć). Nieważne. Chodzi o to, że oni spędzają czas inaczej. Np. gdy ja przeglądam bloglovin lub cudze linki, oni obczajają kwejka (i potem jestem w tyle z modnymi hasełkami). Oni wydają swoje pieniądze na fajne, różne rzeczy a ja znowu się poddałam i kupiłam książkę, chociaż obiecałam sobie, że najpierw przeczytam te z półki (jaaaasne). Nieważne.
Mogłabym też skupić się na nauce (ktoś na widowni popłakał się ze śmiechu). Dobra, zapomnijmy, że to napisałam :D
Ważne jest to, że blogowanie czasami jest trudne. A wiecie czemu? Bo tyle się mówi o dyskusjach, a na odpowiedź na komentarz czeka się czasem nawet tydzień. Nie żartuję.
Odniesienie w temacie do bloga Kasi Tusk nie ma z nią nic wspólnego - po prostu bardzo podoba mi się nazwa jej bloga, nie do końca adekwatna w moim mniemaniu (bo rodzi tylko złe skojarzenia), ale mimo wszystko świetna. Bo w końcu cały czas szukamy sposobów, by sobie to piekielnie zabawne życie ułatwiać. Ja wciąż szukam. Chyba w złych miejscach. Nieważne!
Wracając do tematu, oto moje propozycje na ułatwianie sobie życia, budowanie społeczności wokół bloga (więcej znajomych twarzy na targach!) i nie dawanie czytelnikom odczuć, że ma się ich gdzieś.
Mexicanwave / Foter / CC BY-NC-ND |
- Odkrywaj perełki --> linki
Wiecie co irytuje najbardziej? Narzekanie, że jesteśmy niszą i przez to słabe statystyki... Szczerze? Gdyby blogerzy wspierali się nawzajem - korzyści byłyby obustronne (punkt 4). Gdyby nie zamykać się tylko na swojego bloga i ewentualnie blogi kilku znajomych a eksplorować, odkrywać nieznaną część blogosfery książkowej... możnaby nieźle wstrząsnąć tym przybytkiem.
Wiadomo, że najwięcej dyskusji wywołują tematy kontrowersyjne, ale pomiędzy nimi a recenzjami jest coś jeszcze. Sprawdźcie to. Nie zawiedziecie się.
- Porządkuj posty do przeczytania --> bloglovin
I wiadomo, że czasami odhaczam bez czytania - nie wszystkie książki mnie interesują. Ale dzięki temu mogę z łatwością nadrabiać zaległości, kiedy w linkach już coś znikło.
No i bloglovin to taka moja motywacja do czytania innych - siadam i otwieram 20 zakładek a potem kolejno zamykam po skomentowaniu :) I wszyscy są szczęśliwi :)
- Pisz komentarze --> dobro powraca
Przeczytaliście recenzję, ale do głowy przychodzi Wam tylko: "hmm... brzmi dobrze", "ten pomysł wydaje się całkiem niezły", "myślałam/em, że to coś dla mnie ale to i to mi się nie podoba", "czytałam/em już coś takiego w tym i tym"... Napiszcie to jedno, dwa zdania. Co jest większym marnotrawieniem czasu - dwie minuty na przeczytanie recenzji (wy coś wiecie, autor nic z tego nie ma), czy trzy minuty na czytanie i komentarz (i danie znaku piszącemu, że ktoś go przeczytał)? Wiecie, ten piszący może Was odwiedzić. Możecie zostać przyjaciółmi. Może nawet parą? :D Tak, teraz możecie rzygać tęczą. A na otrzeźwienie i wzburzenie zastygłej krwi: statystyki, heloł?
- Odpowiadaj na komentarze --> disqus
Czasami jestem cierpliwa i krążę jak orbita wokół interesującej notki, którą skomentowałam. Ale ja naprawdę, nawet gdy nie utrzymuję 6 osobowej rodziny, mam co robić w życiu. A nawet gdy nie mam, to studia zmuszające do ciągłego siedzenia przy komputerze i grzebania zamiennie w wordzie/excelu/cadzie/innym mądrym programie, skutecznie zniechęcają mnie do oglądania mojego kochanego laptopa. A kiedy znowu mam siedzieć i patrzeć w monitor bez celu, trafia mnie szlag.
Dlatego, proszę - albo odpisujcie na komentarze z prędkością światła (zaraz po wyświetleniu ich na stronie, gdy komentujący wciąż na niej jest), albo odpowiadajcie na blogu komentującego, albo poproście znajomego informatyka aby ustawił powiadomienia dla czytelników, że komentarz czeka albo... po prostu załóżcie disqusa (ewentualnie poproście dobrego znajomego - u mnie to była Gosiarella - aby pomógł), albo inny program wspomagający komentowanie. PROSZĘ.
Czasami komentarz wymaga odpowiedzi, czasami to dobry początek dyskusji. Nie spie... Nie zmarnujcie tego. Klasyka dzisiaj nie cytuję.
- Grupa wsparcia --> komentarze
Wpadacie czasem na blogi naszych młodych, pięknych i znanych blogerów? Widzicie te dziesiątki komentarzy, dyskusje dobrych znajomych i jest Wam żal? I o to chodzi. Blogerzy, którzy coś osiągnęli, nie doszli do tego sami i często to podkreślają. Lubią, gdy ci maluczcy patrzą z zazdrością. I nic nie rozumieją.
Blogerzy książkowi też tak mają, ci mniej popularni nie zawsze. Czasem tego wyraźnie brakuje. Dlatego, skoro już piszecie bloga otwartego (=chcecie, żeby ktokolwiek was czytał albo chociaż jesteście świadomi, że ktoś będzie) bawcie się w komentowanie i gromadźcie wokół się takich szaleńców jak wy :). Już ich macie? No to jesteście szczęśliwymi blogerami. Ale nie zapominajcie o tym, że nie jesteście sami i dzielcie uwagę równo, a przynajmniej próbujcie.
I nie chodzi mi o te cholerne statystyki. Pieniądze są w innej części blogosfery.
I nie chodzi mi o te cholerne statystyki. Pieniądze są w innej części blogosfery.
Na dzisiaj to tyle, jeżeli macie jeszcze jakieś inne pomysły - walcie śmiało!
Ja jestem usatysfakcjonowana tym co mam, chociaż czasami brakuje mi odzewu przy recenzjach (co jest o tyle straszne, że potem głupio mi przy pisaniu do wydawnictw i podawaniu linka do recenzji). Ale tym się nie przejmujcie. Kończę powoli z egzemplarzami recenzyjnymi. (No może jeszcze ze dwa albo trzy... ^^)
Możecie mnie kroić i mówić, że wam nie zależy na statystykach. Ale ja nie mówię o statystykach. Mówię o ludziach. Piszecie do ludzi. Dla ludzi. Wyłączcie komentarze albo na nie odpowiadajcie - jeżeli warto. A jeżeli nie macie disqusa ani innych powiadomień automatycznych, uderzajcie na bloga komentującego.
Kiedyś się tak robiło, i to było piękne :)
Absolutnie się z Tobą zgadzam! Niestety jest to zauważalne, że blogi książkowe czy nawet wszelkie vlogi na "booktubie" cieszą się znacznie mniejszą popularnością, od tych chociażby lifestylowych. A przecież, nie sądzę, aby było nas mniej, a jakbyśmy wszyscy się razem wspierali, o czym wspomniałaś, to, założę się, że byłoby tu całkiem tłoczno. Ja osobiście zawsze staram się pisać jakiś komentarz po przeczytaniu czy to recenzji, czy innego posta po to właśnie, aby autor wiedział, że ma swoich odbiorców. Wystrzegam się jednak komentowania dla samego komentowania, a bez przeczytania notki, bo często tak też się właśnie zdarza i nie są to za miłe sytuacje. No i polecam disqus, który sama założyłam u siebie kilka dni temu, bo to wszystko tak bardzo ułatwia i właśnie zaoszczędza czas, a to najważniejsze :)
OdpowiedzUsuńNo nic, ja Twojego bloga odkryłam całkiem niedawno i bardzo mi się tu podoba. Jestem też w szoku, że ma już 4 lata! :)
Pozdrawiam :)
Ja bym do tego jeszcze dodała, żeby wychodzić poza swój ogródek. Blogosfera jak długa i szeroka prezentuje tak wiele kreatywnych i otwartych ludzi, że budując społeczność, o której piszesz, warto spojrzeć szerzej.
OdpowiedzUsuńTestowałem bloglovin, ale Feedly się sprawdza znacznie lepiej (i ten minimalistyczny design, kocham). Disqus powinien być obowiązkowy, łapię się nawet na tym, że na blogach bez niego mam czasami ochotę zostawić komentarz, ale ostatecznie tego nie robię, skoro i tak zapomnę wejść po godzinie/dwóch/kilku dniach, aby zobaczyć ewentualne odpowiedzi.
OdpowiedzUsuńNo i nie kumam gadania, że pieniądze nie są dla blogerów książkowych. Mi się wydaje, że one wręcz leżą na ziemi w tej kategorii blogowej, gdybym tylko miał czas... :)
Bo tak, z tymi odpowiedziami na komentarze to faktycznie nawalam, bo odpowiadam co kilka dni. Po prostu nie da rady inaczej. Wiem, że mogłabym zainstalować disqusa, ale jakoś nie mogę się przemóc. Tym bardziej, że często na cudze blogi wchodzę klikając w nicka komentującego, a nie każdy ma disqusa i po jego zainstalowaniu, mogłabym mieć problem z taką formą odwiedzania innych.
OdpowiedzUsuńZ tym skupianiem się na nauce to ja już próbowałam przez ostatni miesiąc i stwierdzam, że to jest jakieś mission impossible ;)
OdpowiedzUsuńPrawda? No nie da się! :D
OdpowiedzUsuńFakt, to jest minus (przez duże M) bo nie każdy ma na koncie informację o blogu - ale jednak jest się na bieżąco.
OdpowiedzUsuńMnie nadal mierzi widok komentarzy, które disqus przemielił (dlatego rzadko wracam do starych notek) ale posiłkuję się googlem jeżeli nie mam kogoś w linkach a potem, gdy chcę zostać na dłużej, dodaję do bloglovina i jakoś to leci :)
Hmm... zacznijmy od tych pieniędzy... Nie jestem blogerką pełną gębą i nie mam na koncie wielu współprac więc czekam co też zdziałasz :) Nie, żeby kopiować - ale jestem ciekawa "jak". Więc jak tylko uda Ci się - pochwal się, ktoś musi być pierwszy :)
OdpowiedzUsuńCo do Feedly - dzięki za cynk, obczaję. Pojawił mi się pare razy w statystykach ale kompletnie nie rozumiałam o co chodzi. Przetestuję wkrótce :)
Jeśli chodzi o komentarze: mimo wszystko jestem cierpliwa i do większości, gdy oczekuję odpowiedzi, wracam. Nawet kilkanaście razy... Ale powoli tracę cierpliwość bo naprawdę komputer już niszczy mi wzrok. Widzę to, gdy nie potrafię odczytać niektórych rzeczy... a kiedyś miałam "sokoli wzrok".
To był pierwszy punkt :) Masz rację, blogerów książkowych jest obecnie... uhuhu i jeszcze trochę :) Sama dopiero niektórych poznaję i jestem bardzo mile zaskoczona i ciągle mi żal, że nie mogę więcej czasu im poświęcić.
OdpowiedzUsuńO tak, muszę lepiej dysponować czasem :D
Tak, tak - też w to nie wierzę :D Ale to wszystko dlatego, że nie jestem szczególnie systematyczna... no dobra, rzadko piszę, mało się udzielam.
OdpowiedzUsuńDziękuję za komplement! :)
Fakt, też miałam sytuację gdy wypowiadałam się o książce co najmniej obojętnie a ktoś pisał: "super, muszę przeczytać!". Nie, mi chodzi o sytuacje, w których bloger przeczytał recenzję i uważa, że nie ma nic do powiedzenia więc woli milczeć niż napisać byle co. Szczerze, autor to narcyz, chce uznania. Pod każdą postacią ;) Nawet głupiego "dzięki za recenzję, to moje klimaty, przeczytam".
Disqus jest super - ma swoje wady, nie powiem, ale nie wróciłabym już do starych komentarzy :)
Pozdrawiam również ;)
Ja wprowadzał swoich pomysłów w życie nie będę jeszcze przez dłuższy czas - raz, że aktualnie pieniędzy mam zdecydowanie zbyt dużo, dwa - czas pochłania mi nauka :)
OdpowiedzUsuńA byłam pewna, że mówisz o blogosferze książkowej "odkrywać nieznaną część blogosfery książkowej" ;)
OdpowiedzUsuńOjć, nie zrozumiałam Twojego komentarza :D Przepraszam!
OdpowiedzUsuńTak, cała blogosfera jest warta zgłębiania :D Tylko chodziło mi o to, żeby nie narzekać na "niszowość" bo blogerów książkowych też jest duuuużo.
Za dużo? No to chętnie jakieś przyjmę :D Słuchawki mi się zepsuły... xD
OdpowiedzUsuńNauka? Liceum, studia? Wszystko da się ogarnąć.
Studia. Oczywiście, że da się ogarnąć, ale wolę robić jedną rzecz bardzo dobrze, niż dwie tylko dobrze, a przy dość wymagającym czasowo i intelektualnie kierunku nie mogę sobie pozwolić na robienie wszystkiego z takim rozmachem, z jakim bym chciał :)
OdpowiedzUsuńZ tym Disquasem to uwierz, że myślę, tylko muszę to rozgarnąć, zanim sobie bloga tak rozpierdzielę, że nie będzie co zbierać xD Jeez, ostatnio jestem ze wszystkim do tyłu... Trochę szkoła, trochę kombinowania z własną twórczością, a blog to po prostu już w locie, bo licie panie nie ma kiedy. Niech mnie ktoś kopnie w tyłek i przytrzyma w jednym miejscu xD Jestem beznadziejnym blogerem ostatnio :( Bloglovin' jest, ale teraz, to ja się boję tam zajrzeć, bo dawno nie zaglądałam. Muszę się przygotować psychicznie na ten milion pięćset notek. Komentarze piszę raz na ruski rok (shame on me), bo czytam w arcy nienormalnych porach, kiedy nie myślę na tyle jasno, żeby napisać coś poza ,,dajcie mi spać". Na komentarze też odpowiadam po dwóch dniach. I ogólnie okropny ze mnie człowiek, bo z recenzjami to tak krucho jeszcze nie było....
OdpowiedzUsuńDobrze piszesz. Sama ostatnio zainstalowałam disqus i jestem zachwycona. Ogólnie dyskusje pod postami - czasami nawet nie na temat, ale co tam - są świetne. I pozwalają lepiej poznać innych blogerów/czytelników. Dobrze wiedzieć, że jest więcej takich dziwnych ludzi jak ja;)
OdpowiedzUsuńA statystyki? No nie powiem, żeby w ogóle się dla mnie nie liczyły:P
STATYSTYKI <3 Przepraszam, ale musiałam to zrobić by przypomnieć się hejterom :)
OdpowiedzUsuńMarta, piszę Ci komentarz, więc ten tego, przeczytałam i gdybym nie miała głupawy potraktowałabym to poważnie :D
Statystyki, forever <3 Aż boję się oglądać swoje - już Ty wiesz dlaczego :D
OdpowiedzUsuńNo weeeeeź. Ja się staram a Ty masz głupawkę. Pięknie :P
Gdybym pogrzebała w instrukcjach i htmlu może bym i go zainstalowała - ale wystarcza mi załamywanie się statystykami z blogspota (na GW nawet nie zaglądam :D).
A widzisz :) Fajnie, że dołączyłaś do tego grona :)
OdpowiedzUsuńPrzy tym zalewie informacji ciężko wszystko spamiętać a tak, idealnie :)
:D
Rozumiem, ale skoro masz taki kierunek to zdradzę Ci sekret - po studiach, w pracy, będziesz miał taki sam problem z czasem :D
OdpowiedzUsuńStudia to studia, jeżeli nie pracujesz w międzyczasie, to czas się zawsze znajdzie :)
Statystyki są od tego by załamywać. To granica powstrzymująca blogerów od taplaniu się w narcyzmie. Wiesz co by było, gdyby nie one?! Zombie apokalipsa mogłaby się schować w kącie by płakać ze wstydu!
OdpowiedzUsuńPo studiach nie zamierzam pracować, więc problemu nie będzie ;)
OdpowiedzUsuńCzasami mam wrażenie, że w niektórych kręgach ten narcyzm już jest...
OdpowiedzUsuńA co do "lubię to" to chętnie bym taki przycisk skopiowała ale nie z FB tylko z LubimyCzytać bo gdy tam wrzucam recenzje to ludzie mi tam dają plusy i to takie fajne i chciałabym, żeby na blogu też było je widać... Ale musiałabym albo mieć dłużnika informatyka albo sama to ogarniać.
Jako narcyz z urodzenia, gardzę narcyzmem nabytym - Gosiarellowa mądrość dnia!
OdpowiedzUsuńMarta, jak Cię love, tak proszę Cię nie dobijaj mnie. Znaczy pomysł zacny ale like z FB przynajmniej jakoś niesie tekst w social media, więc daj znać gdy będziesz na niego gotowa, a wtedy pomogę :D
Hmm... nie pomyślałabym :D
OdpowiedzUsuńDobra, zróbmy to szybko i bezboleśnie. A potem pisz, która godzina Ci pasuje i miejsce :)
Prawda, Bloglovin' całkiem przydatny ;) A co do zostawiania komentarzy, to często popełniałam ten błąd, że nie komentowałam, bo nic odkrywczego mi do głowy nie przychodziło, a pisanie banałów wydawało mi się bez sensu, skoro już wiele osób to zrobiło. Ostatnio jednak staram się działać na zasadzie czytam, więc komentuję... ;)
OdpowiedzUsuńJa też jestem za takim podejściem ale oczywiście zdarzają się osoby, którym to przeszkadza. No cóż, osobiście, skoro doczytałam do końca to komentuję :) I staram się, żeby nie było do bólu banalnie :D
OdpowiedzUsuńPrzekonałaś mnie i właśnie zainstalowałam Disqus :) Mam nadzieję, że wszystko działa. Z bloglovin' korzystałam już od jakiegoś czasu. I zgadzam się z Tobą - trzeba się odwiedzać i zawsze zaznaczać, że przeczytało się czyjś post / wrażenia z lektury - można w ten sposób poznać mnóstwo wspaniałych osób :)
OdpowiedzUsuńWow! Nie pomyślałam, że będę mieć aż taką siłę rażenia :D Trzymam kciuki, żeby już niedługo wszystko pięknie działało :) Wpadnę sprawdzić ;)
OdpowiedzUsuńDisqus to jest dar niebios a nawet jeśli nie niebios to na pewno kogoś mądrego :D Przynajmniej wiadomo kiedy kto pisze i co :) Bloglovin' muszę wreszcie założyć, bo słyszałam już tyle superlatyw pod jego adresem, że chyba warto. Cóż, co do blogowania faktycznie niektórzy mają klapki na oczach i wolą przeglądać kwejka czy jeszcze jakieś inne demotywatory, zamiast poszukać w sieci czegoś przydatnego. Dobra, można tam zajrzeć raz na jakiś czas, ale są ludzie, którzy to robią notorycznie i nie mam pojęcia co fajnego i mądrego stamtąd wynoszą. Czy nie lepiej poczytać i podyskutować? :)
OdpowiedzUsuńCzasami lepiej podyskutować, czasami lepiej milczeć, ale disqus jest cudowny :) A bloglovin przydatny, chociaż teraz po długim weekendzie w domu pewnie tydzień będę się odgrzebywać z zaległości :D
OdpowiedzUsuń