"Gracze to powieść o szaleństwie nastolatków; napisałam ją takim językiem, by to szaleństwo zobrazować. Pisałam tę książkę jednym tchem, jakbym chciała przeżyć w literaturze coś, co każdemu z nas, rodziców, mogłoby się przytrafić.W ten sposób czułam, że mierzę się z lękiem, przeżywam go, trawię, nasiąkam nim do tego stopnia, że się nim staję, aż w końcu wychodzę poza niego i przestaję go odczuwać. I znów mogę kochać swoje dzieci z wiarą, że moja miłość je ocali - choć jest to rzecz, której my, rodzice, możemy być najmniej pewni, wiedząc, że w wirtualnym świecie, w którym nasze dzieci spędzają coraz więcej czasu, pewne jest tylko to, że ten świat je podnieca."
Książka wpadła w moje ręce niespodziewanie, znienacka wręcz. Coś tam słyszałam, coś tam czytałam o niej, ale raczej nie wierzyłam w to, że kiedyś będę trzymać ją w rękach, lub że nawet w tym wypadku przyciągnie moją uwagę. A jednak, wygrałam ją w konkursie i gdy już trzymałam ją w dłoni, miękką, czarną, o przyjemnej grafice i fakturze, pomyślałam, czemu nie?
Z zapowiedzi wynikało, że chodzi o graczy komputerowych, maniaków, ludzi z przekrwionymi oczyma z martwym błyskiem w oku, manią w głosie i dłońmi wykrzywionymi od dżojstika. Można by rzec, nie zawiodłam się. Maniaków jest dwóch, trzeci wykruszył się pod wpływem miłości i gry odtrącił. Jak mógł? – zadaje sobie pytanie Cezary, umięśniony aż nadto nastolatek, noce spędzający samotnie, wpatrzony ślepo w monitor na którym toczy się kolejna walka, część uwielbianej przez niego gry „Misja”.
Jak to się dzieje, że dobrzy chłopcy kończą źle? I czy to naprawdę dobrzy chłopcy? Cezary, syn Dawida walczącego o prawa słabych i bezbronnych oraz Laury, dobrej i mądrej pani domu oraz Michał, jedynak Ewy, samotnie wychowującej go ekspedientki, która nocami... no cóż, dorabia na wyposażenie lodówki – o czym jednak syn nie wie. Obydwaj radzą sobie dobrze w szkole - jeden lepiej, drugi gorzej, ale do czasu pewnego sobotniego popołudnia, kiedy to mieli być w szkole i uczestniczyć w meczu na zaliczenie nie było z nimi większych problemów.
Nagle – jeden telefon – i sielanka znika jak ręką odjął a w jej miejsce pojawia się niedowierzanie i druzgocące poczucie popełnienia wielkiego błędu. I jedyne, co kołatać się w głowie rodzica może, to pytanie: dlaczego? Dlaczego?
Autorka poprzez dziennikarkę śledczą próbuje znaleźć odpowiedź na to pytanie, prawdopodobnie bez odpowiedzi. Jednak powieść Kariny Obary obala pewien mit - a przynajmniej takie jest założenie - zabójcą nie zostaje byle kto. Dlaczego, zostaje w pewnym sensie uzasadnione.
Książka, jak sama autorka przyznaje, zostaje napisana językiem najlepiej szaleństwo obrazującym. Nie ma zdań krótkich, skończonych i zamkniętych w swej treści. Konsekwencja w działaniu widoczna jest na wszystkich stronach książki gdzie myśli mieszają się ze słowami.
Mimo wszystko język jest prosty, zrozumiały raczej dla wszystkich, którzy płynnie posługują się polskim. Nie ma wymuszonych udziwnień ani górnolotnych wyrażeń – przez co styl pasuje do sytuacji. Co do fabuły zaś i bohaterów, rzadko się zdarza w książkach aby byli to ludzie standardowi, podobni do naszych sąsiadów, do nas samych. W „Graczach” czułam bliskość bohaterów połowicznie. Łatwiej było mi zrozumieć bohaterów po pamiętnej sobocie niż przed nią. Jedynie dziennikarka Sabina Krop wydawała się całkiem zwyczajną osobą, ze swoim wieczornym czatowaniem, rzadkim sprzątaniem i swoistym celem jaki sobie postawiła: rozwiązać jak najwięcej beznadziejnych spraw, by nikt nie musiał cierpieć tak jak ona po stracie brata.
Nie powiem, że ta fabuła mnie porwała, że czytałam z zapartym tchem, że akcja goniła akcję. Nie. Fabuła była jedną wielką sinusoidą wydarzeń zwyczajnych, ciekawych, strasznych i smutnych. Z czego większość to i tak tylko opisy, cofające akcję o lata czy tylko miesiące. Wydarzenia składowe, których wypadkową była zbrodnia. Do samego końca czekałam na „coś”, ale chyba w tym oczekiwaniu je przegapiłam, mając przed oczami tylko jedno pytanie: dlaczego?.
Wydaje mi się, że to pytanie było kluczowe. Nieważna akcja, fajerwerki, ckliwe zakończenia definitywnie zamykające opowieść. Tu takich nie było i za to można autorce podziękować – za chwilę refleksji. Dzięki temu można było skupić się w pełni na temacie przewodnim: grach, które wypaczają rzeczywistość i dzielą ludzi na ludzi i podludzi. Cezary, z misją rodem z „Mein Kampf” planuje oczyścić świat z ludzi gorszych, niepotrzebnych, smutnych i szarych. To właśnie wydaje mu się właściwe.
Autorka świetnie ukazuje myśli jego i innych bohaterów – w ich ustach możemy nawet zrozumieć ich motywację. Wpadamy w wir ich myśli i z niedowierzaniem kręcimy głowami: oni naprawdę tak myślą.
Podsumowując: uważam, że tę książkę powinien przeczytać każdy, kto walczy z samotnością, swoją przeszłością i nałogiem. Nie tylko tym komputerowym, choć ten jest niewątpliwie najważniejszy. Powieść „Gracze” napisana jest stylem przyjemnym w odbiorze, w pełni zrozumiałym i świetnie oddającym szaleństwo głównych bohaterów. Mimo pozoru stateczności (poza kilkoma momentami rodem z thrillerów) książka pozostawia po sobie ślad w naszej głowie i jest swego rodzaju otrzeźwieniem. Po jej przeczytaniu – komputer nie będzie dla nas tylko mechaniczną skrzynką a najbliżsi namiętnie grający w gry komputerowe, tymi samymi ludźmi, których znamy od lat.
Autor: Karina Obara
Wydawca: Wydawnictwo W.A.B.
Ilość stron: 320
Rok wydania: 2010
Nie słyszałam dotąd o tej książce, ale po Twojej recenzji widzę, że to całkiem ciekawa lektura:)
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie, a to wystarczy, żebym zainteresowała się tą książką ;)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tej książce ;/ Mimo, że jest polskiej autorki to jestem bardzo ciekawa ;)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam wcześniej o tej książce, ale cieszę się, że dzięki Twojej recenzji to się zmieniło :) Całkowicie zachęciłaś mnie do przeczytania tej powieści i mam nadzieję, że wkrótce uda mi się to zrobić :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Serdecznie pozdrawiamy.
OdpowiedzUsuńGrzegorz