2 września 2011

"Rodzina Wenclów. Wspólnik" Lena Najdecka


Warszawska kancelaria Wencel, Zagajewicz i Zybert otrzymuje intratne zlecenie. "To świetny interes... - namawia Pawła Wencla jego wspólnik. - Bylibyśmy głupcami, gdybyśmy tego nie wzięli!". Jednak Pawła nie opuszcza uczucie niepokoju. Od lat prowadzi ze swoim przyjacielem dobrze prosperującą firmę i powinien mieć do niego bezgraniczne zaufanie. Dlaczego więc intuicja podpowiada mu co innego? Czyżby fatalnie układające się stosunki z żoną zaburzały mu jasność widzenia? I właściwie dlaczego stała się ona tak nieprzystępna? 
Rodzina Wenclów to bezkompromisowa satyra na współczesną klasę średnią. Nowe gatunki ewolucyjne takie jak toksyczne szefowe czy podłe, biurowe kanalie, walczą o przetrwanie w swoich naturalnych środowiskach - kancelariach prawniczych, agencjach reklamowych i dużych korporacjach. Trzytomowa saga, opowiadająca o rodzinie, która dorobiła się na uwłaszczeniu nomenklatury, rozpoczyna się w 2006 roku, na tle rządów ówczesnej koalicji i specyficznej atmosfery tamtych czasów, swoistego "polowania na czarownice".


    Gdyby ktoś, jak to zwykle bywa, usłyszał tylko, że bohaterowie książki "Rodzina Wenclów" w większości zarabiają ponad dwieście euro na godzinę mógłby zadać sobie pytanie: zatem w czym problem? Takie pieniądze uszczęśliwiłby chyba każdego, co więc trapi wspomnianych Wenclów? Mają duże, piękne  i wygodne domy, najlepsze samochody, dzięki swoim zarobkom kłopoty finansowe to nie ich kłopoty a w towarzystwie uchodzą za tak wielbioną śmietankę. Jedyny problem to miłość, która nie da się omamić pieniądzom i błyskotkom. Wydawać by się mogło niewiele, a jednak...
   Ryszard Wencel, głowa rodziny, mąż Elżbiety i ojciec trzech synów - Piotra, Pawła i Mateusza, z których ostatnia dwójka odgrywa ważne role w powieści - jest świadom tak jak i jego małżonka, że nie był może najlepszym mężem ale jego małżeństwo przetrwało lata. Martwi się jednak, czy jego synowie wytrzymają aż tak długo w jednym związku. Paweł od dawna nie dogaduje się ze swoją żoną - śliczną i uwielbianą Hanną, zaś Mateusz swojej żony nie kocha i notorycznie ją zdradza. Do tego obydwoje są już po trzydziestce, więc Wenclowie "seniorzy" boją się, czy doczekają wnuków. 
   Paweł, najstarszy syn, jest adwokatem w warszawskiej kancelarii "Wencel, Zagajewicz i Zybert", w której zarabia krocie i dzięki której może pozwolić sobie na wielokrotne, urlopowe wyjazdy zagraniczne wraz ze swoją małżonką Hanną. Wencel kocha swą żonę prawdziwie, a przynajmniej tak myśli, i chce mieć z nią dzieci, jednak ona nie podziela jego entuzjazmu w związku z tym. Unika go od dawna, nie pozwala się dotykać i nie chce z nim nawet rozmawiać. Wyjścia z tej sytuacji nie ułatwia fakt, że Hanna jest zawsze i wszędzie adorowana, i nie bardzo przejmuje się tym, co mówią o niej i o jej mężu inni. 
   Mateusz to istny bawidamek. Bez żadnych skrupułów zostawia żonę w domu z dzieckiem i ucieka w świat swoich romansów pod przykrywką pracy, szkoleń i delegacji. Również dobrze zarabia, więc na wiele może sobie pozwolić. Przy okazji uważa swoją żonę za naiwną i bez pamięci w nim zakochaną - i tym łatwiej jest mu szukać wrażeń pośród mniej uległych a zdecydowanie piękniejszych koleżanek z pracy. 
   Ale dość już uchylania rąbka tajemnicy, bo za chwilę odbiorę cały czar tej historii. Nie żeby było w niej coś magicznego, bo świat jaki opisuje autorka jest nam jak najbardziej znany. Jest zwykły, szary, czasem nudny, czasem irytujący ale nasz. Są ludzie bogaci, biedni i ci średnio usatysfakcjonowani ze swoich zarobków. I ci ostatni właśnie potrafią nieźle namieszać - mowa o tajemniczym wspólniku, który jak nietrudno się domyślić, chce dobrze zarobić. Jednak, co może nieco dziwić, wątek wspólnika majaczy jedynie gdzieś w tle by w pełnej krasie zakwitnąć sporym problemem na końcu historii. Bowiem na pierwszym planie historii znajduje się Paweł i jego problemy z Hanną.
   W ogóle cała książka to jedno wielkie zbiorowisko wielu różnych wątków miłosnych, mniej lub bardziej pozytywnych - ale wszystkie są niezmiernie ciekawe. I choć na początku obawiałam się rozpraw, intryg rodem z kryminału i różnych szachrajstw to zaskoczona jestem wyjątkowo na plus. Wszystkie postacie są szczegółowo opisane, jednak nie do końca ich zamiary i charaktery są znane. Autorka nie podaje gotowych przemyśleń na tacy, co zmusza czytelnika do większej pracy umysłowej i zapamiętania tej książki na dłużej.
   Idealnie o powieści napisał Piotr Zelt: "Intryga trzyma w napięciu do samego końca a postaci są pełnokrwiste i niejednoznaczne. Solidna rozrywka". Zgadzam się z tym całkowicie, bo chyba jeszcze nigdy nie czytałam książki tak realistycznej i jednocześnie wciągającej. Chociaż książka to tak zwana cegła, to czytałam ją z zapartym tchem przez dwa wieczory i nie mogłam uwierzyć, że prawie 500 stron "minęło" tak szybko. Historia Pawła i Hanny pochłonęła mnie w pełni, a dzięki wspaniałym opisom autorki nie wiedziałam, czy powinnam Pawłowi współczuć czy nie - co rzadko mi się zdarza, bo najczęściej szybko klarują się moje poglądy dotyczące bohaterów.
   Podsumowując tę przydługawą recenzję, jestem powieścią Leny Najdeckiej w pełni oczarowana i nie mogę doczekać się drugiej części pt. "Układ". Od dawna liczyłam na taką powieść - z bohaterami z krwi i kości, z realnymi problemami (żebym nie musiała czuć się jak czytelnik-idiota) i napisaną wspaniałym, wymagającym językiem. Nie chciałam czterozdaniowych opisów i masy zbędnych dialogów. Żądałam konkretów i postaci, które przemówią do mnie bez słów. Wszystko to znalazłam w książce "Rodzina Wenclów. Wspólnik". Jedyny minus to za mało rozbudowany wątek interesów wspólnika ale sama nie wiem, w jaki sposób możnaby poszerzyć obszar jego działań, więc minus jest prawie niewidoczny. 
   Polecam książkę wszystkim, bez względu na wiek (w granicach rozsądku) i bez względu na płeć. I panie i panowie znajdą w niej coś dla siebie.

6 komentarzy:

  1. Zwyciężczyni gratuluję serdecznie a tak pozytywna recenzja książki cieszy, bo Rodzina... czeka na półce na przeczytanie. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Szok! :D Bardzo dziękuję i już podsyłam adres. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię takie cegły :) Ta ksiązka wydaje się b. ciekawa, a lubię sprawdzać czym zaskoczą mnie polscy autorzy. Gratuluję zwycięstwa Lenalee

    OdpowiedzUsuń
  4. Ta, jak napisała Anetka, "cegła" jeszcze przede mną i jakoś nie mogę się za nią zabrać.
    Ale widząc tak pozytywną recenzję (czytałam urywkami) mam coraz większą ochotę!

    OdpowiedzUsuń
  5. Rodzina Wenclów jest mi bliska. Prywatnie :). Poza tym chyba muszę się skusić na tą literacką

    OdpowiedzUsuń
  6. viv - polecam jak najszybsze zapoznanie, zanim się na tej półce zakurzy :)

    Matt - przeczytać koniecznie!

    Lenalee - gratulacje! :)

    Aneta - warto sprawdzić, oj warto :)

    miqaisonfire - dasz radę, i spodoba Ci się :)
    Dosia pisze...

    Dosia - to zostało już tylko czytanie :)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz i poświęcony mi czas :)