4 września 2011

"Artemis Fowl. Kompleks Atlantydy" Eoin Colfer


Kolejna, siódma już część przygód młodocianego przestępcy! Tym razem Artemis wezwał grupę elfów na islandzki lodowiec. Chce uratować świat przed globalnym ociepleniem, ale to z nim zaczyna się dziać coś niepokojącego. Wbrew sobie staje się... miły. Okazuje się, że dopadł go tak zwany kompleks Atlantydy. Jego obsesją stają się dwie cyfry. Piątkę uważa za szczęśliwą, natomiast panicznie boi się czwórki, która w chińskich legendach oznacza śmierć. Ale to dopiero początek. Kompleks Atlantydy wywołuje paranoję, zaburzenia osobowości, a nawet niezdrowe zainteresowanie skrzatem LEProconem. Czy choroba przeszkodzi Artemisowi w uratowaniu świata? 



   Jak ocenić siódmą książkę serii, gdy nie zna się poprzedniczek? Tego nie wiem ale za to mogę podzielić się wrażeniami z lektury "Artemis Fowl. Kompleks Atlantydy". Brzmi śmiesznie, jednak będzie właśnie tak - napiszę co sądzę tylko o tej części i nie porównam jej z żadną inną książką. Fani Eoina Colfera niechaj mi wybaczą i po prostu 7 września pobiegną do księgarni :)
   Kiedy zapoznałam się z opisem z okładki trochę się przeraziłam. Mitologia irlandzka? Chodzi o te małe, zielone i chytre skrzaty? Cóż, moja wiedza o kulturach innych narodów jest wręcz maciupeńka. Znam mitologię grecką, rzymską i po trosze egipską - ale irlandzka? Czym prędzej wzięłam się więc w garść i otworzyłam książkę. Na szczęście autor pomyślał i o tych czytelnikach, którzy dopiero od siódmego tomu rozpoczęli przygodę z Atremisem, i opisał pokrótce historię młodego geniusza i jego przygód ze skrzatami, elfami, duszkami i innymi uzdolnionymi magicznie stworami.
   Artemis Fowl to przebiegły syn swego ojca, szefa mafii, a do tego młody geniusz, który nie grzeszy uprzejmością, jest zamknięty w sobie, gburowaty i uwielbia każdemu dogadywać. Jednak w dzień piętnastych urodzin nie planuje kolejnego przekrętu jak miał to w zwyczaju, a pracuje nad PROJEKTEM, który ma uratować Ziemię przed zagładą. Z tej też okazji spotyka się z delegacją wróżek (kapitan Vinyaya, Holly Nieduża) i centaurem Ogierkiem. Wróżki dziwią intencje Artemisa, to, że jego wierny ochroniarz nie przybył na Islandię razem z nastolatkiem i fakt, że Artemis liczy słowa i wszędzie węszy podstęp. Podejrzewają swojego ludzkiego znajomego o chorobę psychiczną zwaną "kompleksem Atlantydy".
   Pomysł Artemisa wydaje się obiecujący ale oczywiście chłopak nie ma lekko. Wszędzie czają się jego wrogowie gotowi by zaatakować w każdej chwili nastolatka, który wsadził ich do więzienia. Tylko kto tym razem zakłóca jego spokój? Opal Koboi czy brat komendanta Bulwy? Dlaczego Butler nie ochrania Artemisa? I czy Orion Fowl to naprawdę część osobowości Artemisa czy tylko żart ze strony Błotniaka? Wszystkie te pytania pojawią się w głowach czytelników prędzej czy później, przy lekturze emocjonującej powieści Eoina Colfera. Mam nadzieję, że odpowiedzi na nie będą dla fanów satysfakcjonujące tak samo jak dla mnie - nie znającej wcześniej Artemisa skromnej czytelniczki. 
   Szczerze mówiąc, nie mam jakiegoś ugruntowanego zdania o tej książce. Nie poznałam bohaterów zbyt dobrze, gdy czytałam o PROJEKCIE nie wiedziałam, czy śmiać się czy płakać i wciąż zastanawiam się, dla kogo jest ta książka? Na pierwszy rzut oka (strony), wydaje się, że już 9 lat byłoby dość, z drugiej zaś strony, potwory - przeprogramowane amorfoboty zabijające wróżki, przygody w których główni bohaterowie są o krok od śmierci, masa różnych wynalazków komputerowych... Można się pogubić. 
   Nie mogę powiedzieć, że książka mi się nie podobała - bo Artemis w obłędzie był obłędnie zabawny, a jego rozmowy z Holly Niedużą i Ogierkiem przyprawiały mnie o ataki głupkowatego śmiechu. Do tego Artemis i Orion to postacie tak różne i ciekawe, że nie mogłam się oderwać od książki, śledząc ich kolejne kroki i poczynania względem Holly. Obok tych postaci były też te negatywne i niepoprawne jak Przewrot Bulwa, pragnący wrócić do swojej żony, spiskujący w więziennej celi przeciw Artemisowi. Całość składała się na całkiem ciekawą mieszankę osobowościową ale ja czułam się na to wszystko za stara. Przytłoczyła mnie ilość techniki, ilość różnych stworów i w ogóle - zaczynanie serii od środka to nie najlepszy pomysł. Muszę koniecznie przeczytać część pierwszą :)
   Wydaje mi się zatem, że Artemis Fowl i jego przygody skierowane są do grona nastolatków oraz zakręconych zapaleńców, którzy rozpoczynali serię będąc nastolatkami i orientują się w fabule. Ja na razie podziękuję i obiecuję zabrać się za serię od początku gdy będę bardzo chciała się odmłodzić i trochę powariować. Przytłaczająca perspektywa zbliżających się studiów nie pomaga we wczuwania się w klimat :)