29 stycznia 2012

Sesja, sesja - a mi się tak bardzo nie chce uczyć.

Przepraszam, że jestem tak bezproduktywna. Kraków i uczelnia wysysają ze mnie wszystkie soki. Ale są już pierwsze pozytywne rezultaty - kilka piątek mi do "dzienniczka" wpadło :)

Od 1. lutego oficjalnie zaczynam sesję, pierwszy egzamin - matematyka - jest 2. lutego rano. Trzymajcie kciuki! Będzie ciężko - dlatego psychicznie przygotowuję się na drugi termin 8. lutego.
Chemia - czyli mój drugi i ostatni egzamin w sesji - najpierw zaskoczy mnie w sobotę z samego rana. Czytaj - 4 lutego, ale za to wieczorem machnę tu jakiś konkurs rocznicowy, jak będę jeszcze żyć. Obym zdała tę chemię za pierwszym razem. Szybciej będę w domu :)
Na tę okoliczność przygotowałam się już książkowo. Wiem, że nie powinno się nagradzać samego siebie zanim się na to zasłuży ale wypożyczyłam z Biblioteki Jagiellońskiej 3 książki Ireny Zarzyckiej. Uwielbiam tę kobietę i to z nią chcę spędzić ferie zimowe :) Pewnie Was tym trochę zaskoczę - ale bardziej cieszą mnie te cienkie, poniszczone książeczki niż jedna, nowiusieńka i bardzo zachwalana: "Kosogłos" Suzanne Collins. Jestem straszna - ale kocham klasykę :)

W ogóle Kraków mnie zmienił trochę. Nie żebym jakaś lepsza była! O nie! Co to, to nie :D Ale słucham innej muzyki (w większym natężeniu niż wcześniej). I zachwycam się bardziej "cięższą" literaturą (mowa o "Amerykańskiej żonie"). To książka dziwna, nie szczególnie piękna czy delikatna ale jednak. Poruszyła mnie. Wcześniej pewnie męczyłabym ją z niesmakiem. Tak samo jak płytę Kings of Leon czy Kumki Olik :) Teraz je wielbię :D

Dziwne rzeczy się tu dzieją. Chcę do domu!
Tęsknię za moją wypasioną półką książek :D
Podręcznik do ochrony środowiska usypia mnie bardziej niż biologia w liceum, a to osiągnięcie!

No i piszę bez sensu - ale to jeszcze trochę.

Tymczasem życzę wszystkim pięknej zimy, bo zimna już jest :)
Pozdrawiam,
Marta.