1 września 2013

Dzień blogera? Pomarzyć można...


Jedni odczytają tytuł jako narzekanie, inni jako czas na mrzonki i plany. Z racji, że pada i generalnie jest źle (egzamin!!!), odpuszczę sobie narzekanie choć na końcu języka mam kilka złośliwych słów...

Pomówmy zatem po prostu o blogowaniu.

Z mojej strony wygląda to tak, że bloguję już od jakichś siedmiu lub ośmiu lat. Ale zaczynałam w innej gałęzi branży literackiej - bowiem parałam się pisaniem mdłych opowiadań fan-fiction. Było o zespole (mój debiut powstawał w czasie rozkwitu Lexington Bridge), było o Potterze i było o Zmierzchu. Full zestaw. Własna historia wybitnie mi nie wychodziła.
Dopiero trzy lata temu, kilka miesięcy przed maturą, gdy człowiek robił wszystko byleby się nie uczyć (tak jak i teraz, a kampania wrześniowa za pasem) zajęłam się pisaniem "recenzji". Historia początków jest długa i nudna, ale nie powiem, wizja darmowych książek (wow! nowe książki! nie ma ich w bibliotece) kusiła mnie potwornie.
Zaczynając, nie podejrzewałam, że wytrwam tak długo. Chyba żaden mój blog nie przetrwał roku. Wprawdzie czytam od zerówki i trwa to nieprzerwanie do dziś, ale blog to całkiem inna sprawa. Czytanie jest intymne, pisanie bloga to obdarcie z intymności. Wiem, że dramatycznie to brzmi - ale chodzi o to, że czytając, przeżywa się daną książkę raczej w samotności, przetrawia ją a czasem łączy z własnymi (niekoniecznie przyjemnymi) doświadczeniami. I nagle stajesz na podeście i mówisz do kilku osób, które chcą cię słuchać, o tym co czujesz. A tobie już czasem brakuje słów.

I tak było wcześniej z moimi blogami. Traciłam sens, wątpiłam w swój talent pisarski (więc wystawianie na widok publiczny tworów dłuższych zarzuciłam), nudziłam się sama sobą. A tutaj jest inaczej, bo oprócz tego, że ja komuś o książce opowiadam, to i innych słucham. Zauważam więcej. I czuję się czasem jak na spotkaniu Dyskusyjnego Klubu Książki. A do tego spotkania na żywo z blogerami... wow! Blogerzy mają w sobie coś magnetycznego :) A książkowi to już w ogóle ;)

Ale aby nie stać w miejscu trzeba się jakoś rozwijać. I tu stanęłam w jakimś martwym punkcie. Wakacje spędzam na nauce a podczytuję cokolwiek innego naprawdę rzadko. Normalnie nie mam siły. Patrzę na swoje książki, chcę zacząć wszystkie naraz, ale jak przychodzi co do czego to mówię sobie, że muszę się uczyć. I tak będzie niestety do 13 września, kiedy to ostatni termin mechaniki płynów odejdzie w zapomnienie. Mam nadzieję. Wtedy będę szaleć. O tak!

I tutaj zaczyna się moment zaklinania rzeczywistości, czyli... JEŻELI ZDAM, to czytam:
Bo film już w kinach, a ja jak zwykle osłaniam tyły. Tym razem nie popełnię błędu "najpierw film, potem książka". Jeżeli ktoś się cudem pozbywa, oddam nerkę.


Następnie, szukam męża milionera, który kupi mi części 2-7 serii o Stephanie Plum. Znalazłam już nawet dobrą ofertę: KLIK. Wysyłanie haseł krzyżówek niestety na razie nie skutkuje wzbogaceniem się. 
Mogę sprzątać, prać, piec, gotować raczej nie bardzo ale mam dobre chęci... no, przydam się generalnie.


Zapomnieć nie mogę również o finale serii GONE, którą kocham i która za każdym razem wciąga mnie bardziej i bardziej a potem zostawia stłamszoną i przerażoną, już poza kopułą.

Ale tak najbardziej marzy mi się sprzęt umiarkowanie psujący oczy. Czytanie na komórce to jednak powolne harakiri. I nie wiem, co robić. Czy odkładać przez rok na kindle'a, czy przed 2014 kupić sobie jakiś tani czytnik? Jeżeli macie już własne czytniki, najlepiej te tanie, piszcie proszę albo kierujcie mnie do notek o nich. A jak macie już jakieś porównanie to w ogóle super. 

A teraz koniec o tym, czego nie mam. Trzeba lubić, co się ma, dlatego oświadczam. Bardzo lubię moją biblioteczkę. Dziękuję wydawnictwom, blogerom a przede wszystkim rodzicom :)

Stan z dzisiaj, dlatego tak ciemno - pogoda nie rozpieszcza.
Ale zaraz zawinę się w ciepły koc i poczytam moje kolorowe notatki z mechaniki. I skoro już zmarnowałam chyba godzinę na ten wpis, to idę zmarnować jeszcze pięć minut na parzenie kawy i herbaty. Na bogato!

PS. Biblioteczka trochę oszukana, bo kilka książek jest wystawionych na allegro więc pewnie za niedługo znikną. A jak nie znikną to je wezmę do Krakowa na Drugie Życie Książki. 

PS2. Na pewno taki los spotka "Lato w Jagódce" - którego recenzja w następnym poście. 
 Życzę wszystkim miłego wieczoru i spokojnego powrotu do szkół i do pracy :)
A na razie świętujemy jeszcze trochę weekend bloga i blogera :)

12 komentarzy:

  1. Bardzo przyjemna biblioteczka, zazdroszczę, że jesteś w stanie sprzedawać swoje książki! Ja mam niezwykłą trudność z rozstawaniem się z wszelkimi tytułami, niezależni czy były dobre, czy też nie...
    Powodzenia 13 września!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, gdybym nie sprzedawała to bym nie kupowała. A wiem, że do większości z przeczytanych nie wrócę. Ale spoko, nie ma lekko - czasem tęsknię i pluję sobie w brodę i tak po raz drugi zaopatrzyłam się w Percy'ego Jacksona 1 :)

      Usuń
  2. "I czuję się czasem jak na spotkaniu Dyskusyjnego Klubu Książki." - Też mam czasami takie wrażenie. ;) W ogóle w wielu twoich zdaniach rozpoznaję siebie (począwszy od tego zwątpienia/znudzenia, a skończywszy na pragnieniu przeczytania wszystkich książek jednocześnie).

    Fajna biblioteczka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, dzięki, dzięki :) Miło mi, że nie jestem w tym sama :)
      To teraz jeszcze przybądź na krakowskie targi :)

      Usuń
  3. Ja też szukam kto mi kupi kolejne Śliwki. I jeszcze nowego Arne Dahla, nie zapominaj o Arne Dahlu... :/

    Co do czytnika, to wydaje mi się, że nie ma sensu tracić pieniędzy na tani czytnik, bo różnice w cenie nie są znowu aż takie duże (w sensie - tani nie znaczy 15 zł.) a ewentualny koszt jego eksploatacji może się nie zwrócić nawet tanimi ebookami. Moja siostra ma Onyxa, kupiła go kilka miesięcy po tym, jak ja kupiłam Kindla, a jest już w o wiele gorszym stanie, często się jej zawiesza, a przyciski się wyrobiły i nie zawsze działają. Czytnik to nie jest sprzęt, który trzeba wymieniać co drugi sezon, jak telefon, to raczej inwestycja na lata, więc warto poskładać, poczekać i kupić lepsze. Polecam tego bloga: http://swiatczytnikow.pl/ można poczytać o wszystkich czytnikach, jakie są teraz dostępne na rynku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie znam Arne Dahla, ale jak już będę milionerką, to ok, kupię Ci - lub vice versa adwokacie diabła :P

      OK, zatem poczekam z tym czytnikiem na fortunę, albo sprzedam nerkę :) Dzięki za odpowiedź, jest dla mnie naprawdę cenna :)

      Usuń
    2. Pożyczę ci pierwszy tom, bo to są zajebiaszcze kryminały szwedzkie i trzeba je znać :)

      Usuń
    3. Ok, jak tak mówisz - to trzeba poznać :)

      Usuń
  4. Niesamowicie klimatyczna biblioteczka, aż chce się usiąść i zatonąć w dobrej książce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, choć mam nadzieję na remont pewnego dnia i jeszcze bym coś tam poprawiła :)

      Usuń
  5. Mam Kindle Paperwhite od stycznia i jest cudny, świetnie się na nim czyta, czy to słońce rażące, czy ciemnawo lub całkiem ciemno. Pojemny, strony zmienia się szybko, bateria wieki działa bez ładowania, polecam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, zazdroszczę już-posiadania :) Czyli teraz siadam na tyłku, odstawiam marzenia na bok, przed sobą mam realny cel (i niechaj tanieje gdy ja będę na niego zarabiać) i mam nadzieję ograniczać się w zakupach papierowych :D

      Usuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz i poświęcony mi czas :)