Richard Castle, rewelacja literatury kryminalnej, przebojowy autor znakomicie się sprzedającej serii książek o Derricku Stormie, przedstawia swoją najnowszą bohaterkę – detektyw nowojorskiego Wydziału Zabójstw Nikki Heat. Twarda, seksowna i profesjonalna policjantka z pasją dochodzi sprawiedliwości, dowodząc jedną z najlepszych ekip rozwiązujących sprawy zabójstw. Nikki staje przed nieoczekiwanym wyzwaniem, kiedy komisarz przydziela jej do współpracy Jamesona Rooka – dziennikarza supergwiazdę, który ma prowadzić obserwacje na potrzeby swojego artykułu o nowojorskiej policji. Laureat Nagrody Pulitzera Rook jest równie nieznośny, co przystojny. Jego wymądrzanie się i wtrącanie się do wszystkiego nie są jednak największym problemem pani detektyw. Podczas pracy nad odsłonięciem sekretów zamordowanego potentata rynku nieruchomości Nikki musi też stawić czoła iskrze pomiędzy nimi. Tej, która nazywa się żarem.
Najpierw był serial. Dosłownie, bo amerykańska stacja ABC rozpoczęła jego emisję 9 marca 2009 (czyli za ponad tydzień będzie obchodził swoje piąte urodziny z 6 kompletnymi sezonami na koncie). I w moim przypadku również pierwszy był serial. Któryś odcinek leciał na TVP2 i w sumie nieszczególnie mnie przyciągnął ale mama była zachwycona (lubi te kryminalne klimaty) i od tego czasu codziennie o stałej porze go oglądałyśmy.
W miarę oglądania również zaczęło mi się to podobać. Castle jako nieznośny celebryta, ale przede wszystkim pisarz i dziennikarz spisywał się znakomicie. Ale nie był jedynym, ani nawet głównym powodem dla którego oglądałam ten serial. Uwielbiam wesołków (choćby bracia Weasley) i tym razem też właśnie tacy zgrani i ciągle sobie dogryzający bohaterowie - Kevin Ryan i Javier Esposito - skradli moje serce.
Ale o co chodzi z książką? Jej sprawa jest dość zagmatwana, bo nie jest to książka, na podstawie której powstał serial ani na odwrót. Jest to książka, o której mówi się w serialu i możnaby ją porównać do odgałęzienia lub efektu ubocznego. Autorem niby jest Richard Castle (czerwona lampka, przecież tak się nazywa serialowy pisarz) ale właśnie, Castle to postać fikcyjna, więc tak naprawdę jest to tylko pseudonim i co aktualnie niezbyt często się zdarza - autor jest nieznany. Tak, proszę państwa, anonim. Są jakieś domniemania, wiadomo, ale nie ma żadnej oficjalnej informacji. [czytelniku drogi, spojrzyj na opis Castle'a na jego stronie, po czymś takim na pewno się uśmiechniesz!]
Wracam jednak do meritum. Był sobie serial, gdzie pisarz obserwował pracę nowojorskiej policji aby zażyć trochę inspiracji (nie brzmi to tak podejrzanie, gdy wiemy, że Richard Castle miał przyjaciół wszędzie i na takie spoglądanie przez ramię wydał mu zgodę sam burmistrz). I zażywał. Wszak miał nad sobą wzorową policjantkę, detektyw Beckett, kobietę doświadczoną przez los - więc nieufną, o specyficznym poczuciu humoru, wymagającą od siebie i innych - ale przede wszystkim profesjonalistkę.
Po zakończeniu emisji pierwszej serii (w Ameryce), a przed emisją drugiej, wydawnictwo Hyperion Books wydało książkę "Heat wave" ("Fala upału" - wydawnictwo 12 Posterunek). I jest to książka, którą "napisał" Castle na podstawie obserwacji policjantów pod wodzą detektyw Beckett. W jego powieści zmiany są głównie w imionach i nazwiskach bohaterów, jednak nie tylko. Nikki Heat (wspomniana Katherine Beckett) w książce ma rodzeństwo, w serialu jest jedynaczką. Jednak mimo wszystko, książka to odwzorowanie serialu i dla fanów jest świetnym dodatkiem.
Przyznam szczerze, że nie obejrzałam wszystkich serii (Też tak macie, że niektóre rzeczy musicie oglądać w towarzystwie? Ja np. nie potrafię oglądać meczów siatkówki sama, a "Castle" oglądałam zawsze w domu z mamą i siostrą.), jednak nie wpływa to w żaden sposób na odbiór książki, gdyż autor tworzy ją jak odrębne dzieło. Równoległą historię. I tak nagle z zimnawej Polski przenosimy się do topiącego się w upale, dusznego i śmierdzącego Nowego Jorku, któremu wyraźnie temperatura nie służy. Blackouty, mięknący asfalt, rozkładające się ciała.
Jameson Rook, przystojny dziennikarz, u którego w domu pojawiają się największe szychy, politycy, sędziowie, artyści - długo by wymieniać - pojawia się w trzynastym posterunku i stara się podążać za tamtejszymi policjantami krok w krok. Ale nie wystarczy być popularnym, by zasłużyć na szacunek takich detektywów jak Nikki Heat i duet Roach (Raley i Ochoa). I tak, gdy pojawia się sprawa biznesmena wypchniętego z balkonu we własnym mieszkaniu, Rook nieźle się natrudzi by zobaczyć co ciekawsze momenty śledztwa i aresztowań - co mocno utrudzi pracę wspomnianym detektywom.
Jak się domyślacie z powyższego opisu, "Fala upału" to połączenie kryminału z komedią. Moim zdaniem udane połączenie, ale nie perfekcyjne, bowiem mankamentem tej powieści jest typowo amerykańskie poczucie humoru, które nie zawsze udawało się "przetłumaczyć na nasze". I brakowało mi wspomnianej wcześniej dwójki, w tym wypadku Roacha. Było ich dla mnie zdecydowanie za mało.
Na szczęście sama zagadka kryminalna nieźle dała mi do myślenia. Bohaterów już znałam i polubiłam oglądając serial, więc prawie całą uwagę skupiłam na śledztwie. Mozolne przesłuchiwania, powroty w te same miejsca, przepytywanie kolejnych podejrzanych i uzupełnianie tablicy z osią czasu. Starałam się nadążać ale i tak na koniec to Nikki pierwsza podała nazwisko a ja wysłuchałam jej z pokorą. Muszę poćwiczyć.
Styl nie jest lekki, ale gdy już się wkręciłam, strony umykały niepostrzeżenie. Mimo to, ciągle miałam wrażenie, że autor mówi do mnie z akcentem, mieląc słowa w ustach jak Amerykanie na filmach i że jest to coś pomiędzy starym dobrym westernem a nowoczesnym biurem śledczym. A do tego ten klimat zmęczonego i przegrzanego słońcem miasta, w którym ludzie spieszą się, choć niewiele brakuje by mdleli z odwodnienia. Dołożenie do tego trupów, powoduje, że zaczynamy się bać i dusić. Ale czytamy dalej, bo ciekawość pali nas od środka.
Czytanie "Fali upału" było przeżyciem samym w sobie. Brakuje mi słów, aby opisać tę intensywność bodźców, to ciepło bijące od książki, strach przed umięśnionym złoczyńcą czekającym na ciemność, która go skryje. I chociaż amerykański, ciężki humor nie zawsze do mnie trafiał, bo żarty policjantów były bardzo specyficzne, to całość oceniam na plus i czekam na "Nagi żar". Uwielbiam, gdy żar leje się z nieba, więc długo nie trzeba mnie przekonywać ;)
Ahaha widziałam tą książkę jakiś czas temu w Empiku i jako fanka serialu chciałam ją kupić ale z drugiej strony trochę się bałam jak będzie napisana i czy się nie zawiodę. Chyba będę musiała wrócić i przeczytać bo nie brzmi tak źle jak się spodziewałam :D
OdpowiedzUsuńSerial znam, chociaż nie oglądam go regularnie. Właściwie widzę tylko fragmenty, jeśli akurat jestem w domu i Rodzice włączą odpowiedni kanał;) Ale lubię głównego bohatera i podoba mi się humor zaprezentowany w filmie. Przeczytanie tej książki mogłoby być interesujące, chociaż z pewnością doceniłabym ją bardziej, gdybym była fanką serialu;)
OdpowiedzUsuńJuż od dłuższego czasu się zbieram, żeby przeczytać tę książkę, bo serial absolutnie uwielbiam. Do książek na podstawie seriali przekonałam się dzięki ,,Criminal Minds. Ostre cięcie'', niepotrzebnie się wtedy tak obawiałam ;) Muszę dorwać w swoje ręce Castle'a, po prostu muszę! :D
OdpowiedzUsuńLubię ten serial, nie widziałam, że jest też książka!
OdpowiedzUsuńciekawe :)
OdpowiedzUsuńBardzo podobała mi się ta książa, koniecznie muszę zapoznać sie z serialem :)
OdpowiedzUsuń