6 lutego 2011

"Inne Anioły" Lili St. Crow

Szesnastoletnia córka łowcy demonów w walce z istotami nie z tego świata we współczesnym mieście zamieszkanym przez ludzi i potwory.
Dru Anderson zawsze była inna. I sama. Bo jak mogła mieć przyjaciół, nie wyjawiając, że jej codzienność to istoty ze świata mroku, które przenikają do świata ludzi, siejąc śmierć. Nagle życie Dru zmienia przerażająca tragedia, wobec której na nic zdadzą się jej umiejętności łowcy demonów. Będzie musiała zaufać swej niezwykłej mocy, z której dotąd nie zdawała sobie sprawy. I dwóm tajemniczym chłopakom uwięzionym tak jak ona w koszmarnej pułapce…
  

   Zapragnęłam mięć tę książkę na swojej półce przez przypadek. Widziałam ją w jakimś konkursie, później znowu "gdzieś tam", i zawsze ta okładka przyciągała mnie jak magnes. Elektryzujące spojrzenie dziewczyny, które nie wróży nic dobrego. Do tego opis - całkiem ciekawy. Myślałam, że wymyślne potwory będą nocami grasować po ulicach amerykańskiego miasta bądź miasteczka, a krew ofiar spływać będzie strumieniami, ale... wcale nie było aż tak krwawo.
   Opis zombie był plastyczny i oddziaływał na psychikę jako tako, ale reszta jakoś mi umknęła. Pojawiły się popularne wampiry i ich naturalni wrogowie, wilkołaki. Co ciekawe, wampiry mogły mieć dzieci z ludźmi - zawsze to jakieś urozmaicenie. A do tego, dzieci wampirów zazwyczaj nienawidziły swoich krwiożerczych ojców. Dodać muszę też, że to prawie pierwsza z fantastycznych książek, które czytałam. Wcześniej poznałam tylko Pottera, Edwarda i kilka pojedynczych czarodziejskich powieści.
   Dru to, jak wskazuje opis, główna bohaterka. Ma szesnaście lat i często zmienia miejsce zamieszkania, więc pakowanie ma już opanowane do perfekcji, opracowała nawet pewien system dla tej czynności. Najważniejsze jest zdjęcie jej mamy - jak się okazuje, była ona również Łowcą jak jej mąż i została zamordowana właśnie przez tropione stwory. Dokładnie nie pamiętam, gdyż nie relacjonuję książki tuż po przeczytaniu. Ciekawskich odsyłam do biblioteki lub księgarni.
   Dziewczyna jest nieco zakompleksiona, trudna w kontaktach i raczej nie lubi szkoły. Zawsze jest nowa, wszyscy się na nią gapią i trudno jej nadążyć za materiałem, gdy trzeba myśleć o nocnych potworach i kolejnych treningach - bo tak naprawdę tylko one się liczą w starciu z zombie, wampirami, wilkołakami i całą tą resztą stworów, którą znamy z horrorów. Co ciekawe, Dru uważa, że w horrorach właśnie zawarta jest większość prawdy o Prawdziwym Świecie, czyli tym z potworami w roli głównej.
   Miejscem akcji powieści jest Dakota, trwa zima. Pewnego ranka Dru jest zbudzona przez sowę jej babci. Z doświadczenia wie, że nie wróży to nic dobrego, ale nie mówi o tym ojcu i idzie do szkoły. Na lekcji pani Bletchey poznaje Gravesa - odtąd jej wiernego towarzysza - i przez przypadek wyciąga go na wagary. Martwi się o ojca, a Graves o nią i od tego momentu rozpoczyna się cała akcja.
   Wszystko dzieje się szybko, czasami uważam że aż nazbyt, przez co miewam wrażenie, że zamyśliłam się w trakcie akcji. Pewnie się zdarzało, gdyż styl autorki nie jest wybitny, a sama bohaterka nie wzbudza we mnie najlepszych uczuć, ale uważam że pomysł na książkę jest dobry. Bohaterowie nie są wymuskani, akcje wywołują emocje a cierpiący Graves wzbudza współczucie. Jego postać ogólnie jest ciekawa (got mieszkający w centrum handlowym), a jego historia dość dobrze nakreślona. To samo jest z Dru - poznajemy jej rodzinę, otoczenie i nie są to nudne wielostronicowe opisy lecz krótkie wzmianki, które razem tworzą barwny ciąg myślowy, magiczny wręcz, bo takie też są jej dzieje. Odziedziczyła po babci magiczne moce, a od ojca dostaje regularne lekcje walki, umie posługiwać się bronią i pomaga mu w tropieniu potworów. Jednak pewnego dnia jej cały świat legnie w gruzach i będzie musiała radzić sobie sama; z wyrzutami sumienia, z niewiedzą, samotnością i wampirem pragnącym jej natychmiastowej śmierci.
   Uważam, że powieść Lili St. Crow może być ciekawa przede wszystkim dla młodzieży; może być książką na odreagowanie stresu, przerywnikiem pomiędzy grubszymi tomami, ale może też być samodzielnym dziełem, ponieważ ma w sobie kilka wartych uwagi cech jak np., średnio rozbudowany wątek miłosny, którego kulminacja przypada na koniec książki, budząc niedosyt wśród zahipnotyzowanych treścią, posiada ciekawe kreacje głównych bohaterów, które swą perfekcyjnością na pewno nie będą u nikogo wzbudzać mdłości (chyba że mówimy o zombie) i akcja nie stoi w miejscu, przez co ciężko się od niej oderwać.
   Ode mnie nagrody NIKE nie dostanie, ale nie żałuję, że ją przeczytałam i z chęcią przygarnę kiedyś pod mój dach drugą część, już napisaną, pt. "Zdrada".


Tytuł oryginalny: Strange Angels
Autor: Lili St. Crow
Wydawca: Wydawnictwo Amber
Ilość stron: 304
Rok wydania: 2010

4 komentarze:

  1. Bardzo ciekawa recenzja :) O książce słyszę dopiero pierwszy raz i muszę się przyznać, że zachęciłaś mnie do jej przeczytania. Z chęcią przeczytam kolejne recenzje, więc dodaję Twój blog do odwiedzanych. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Książkę już widziałam w księgarni i na kilku stronach internetowych, jednak jakoś nie mogę się do niej przekonać. Co prawda mam w dalekich, aczkolwiek ambitnych, planach ją przeczytać. I dodam, że mi się okładka średnio podoba. (:


    I oczywiście nie jestem zła na to, że wytknęłaś moje błędy. Wiem, że mam tendencję do literówek i ostatnio do deklinacji [nie wiem jak to się dzieje ;d]. Muszę na przyszłość być bardziej uważna. ^

    Pozdrawiam, LadyBoleyn.
    [okiem-recenzenta.blog.onet.pl]

    OdpowiedzUsuń
  3. Właściwie to jestem z okolic Przemyśla, ale tam chodzę do liceum. Ale to praktycznie żadna różnica :)
    Zapraszam do siebie na recenzję filmu, życzę miłego czytania i pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za wizytę u siebie i miłe słowa. Aż się człowiekowi od razu cieplej robi :) Wśród rzeczy, które nas łączą znajdują się również aspiracje na medycynę (i takie same wątpliwości :D). Cóż, powodzenia na maturze.

    Co do książki- raczej nie przeczytam (chociaż kto wie na co mnie jeszcze najdzie ochota). Od patrzenia na takie książki aż mi się czasem mdło w księgarni robi, wysiliłby się ktoś w końcu i postawił na coś oryginalnego. Tematy okołowampiryczne są tak często wałkowane, a jak widzę po Twojej recenzji, ta pozycja nie wyróżnia się niczym szczególnym. Jednak nie mówię nie, może przeczytam (jak już minie ten cały szał ;)).

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz i poświęcony mi czas :)