Czy w dwudziestym pierwszym wieku są jeszcze panny roztropne? – zastanawia się ośmioletnia Zuzanna, zwana Bachorem, dziecię nieprzeciętnie inteligentne, a w dodatku przecudnej urody. Czy panną roztropną jest Milaczek, w dalszym ciągu szukający miłości idealnej, czy może ponad sześćdziesięciopięcioletnia ekscentryczna i nadal seksowna młoda mężatka, pani Zofia Kruk? A może Aleksandra Pieczka, emerytowana gimnastyczka, która uciekając od mężczyzny swojego byłego życia, zatrzymała się w domu pod lasem?Czy aby być panną roztropną należy mieć oliwę w torebce, czy wystarczą zwykłe baterie? I co na to pies arystokrata - Parys Antonio, który baterii zdecydowanie nie lubi?
Czekałam, nim podejmę się napisania tej recenzji, ponieważ często bywa tak, że świeżo po przeczytaniu mam wrażenia średnie, a później jest tylko lepiej, bo drobne wątpliwości dotyczące stylu, bohaterów czy niektórych zdarzeń rozmywają się w perspektywie całości. Przy tej książce tak się jednak nie stało i aż głupio mi krytykować, bo dostałam tę książkę w ramach świetnej akcji Włóczykijka. Otwierając paczkę myślałam, że będzie "fajnie" i dołączę do rzeczy zadowolonych recenzentek...
Zaczyna się niewinnie - nawiązanie do przypowieści o pannach roztropnych czekających na oblubieńca. Spodziewam się więc zapobiegliwych trzydziestek, które wiedzą, że dla nich to już ostatni dzwonek, kombinujących, jak tu znaleźć przyzwoitego męża. I w przypadku jeden i pół na trzy mam rację. Wspomnianą trzydziestką jest Milaczek oraz po części Aleksandra. A skoro Aleksandra w połowie to zostaje jeszcze Zofia. Ola to gimnastyczka, która niedawno zakończyła karierę i po zdradzie partnera wyprowadza się do wynajętego mieszkania. A wynajmuje je od drugiego czyli aktualnego męża pani Zofii - kobiety, która o roztropność nie musi się martwić.
Książkę czyta się naprawdę bardzo szybko i styl jest całkiem przyjemny, ale moim zdaniem "skakanie z kwiatka na kwiatek", czyli podział książki na setki jedno- czy dwustronicowych fragmentów, notoryczne cofanie się lub wybieganie w przyszłość jest męczące i wprowadza zamęt. Szczególnie niektóre fragmenty "tłumaczące" sytuację, która nastąpiła, opisujące wydarzenia ją poprzedzające. Niektórych rzeczy czytelnik może się domyślić, naprawdę, czasami tłumaczenie jest po prostu zbędne. A teksty typu: "Parys Antonio patrzył na to, gryząc (no i co tam pies może gryźć)", zajmujące całe akapity, były nadzwyczaj częste i mi nie przypadły do gustu. Działo się coś ciekawego, dynamicznego, i nagle jakby przekłuć balon. Po akcji.
Nie polubiłam bohaterów, bo mimo iż byli różni i nie szablonowi, to jednak dla mnie nie byli zbyt realni: mężczyźni, którzy nie lubią się upijać i jak ognia boją się kolegów od kieliszka? Bachor, który już od pierwszej strony rzuca tak poprawną polszczyzną, że aż się o mało co nie zachłysnęłam. Szkoda, że nie przepisałam sobie cytatu o Parysie Antonio. Znam wiele dzieci w tym wieku, znam też starsze oraz młodsze piekielnie inteligentne, a jednak żadne nie wypowiada tak złożonych zdań. Drugą bohaterką, która (jak dla mnie) zasługuje na miano nad wyraz charakterystycznej, jest Zofia. Zofia, która ma 65 lat, idealny biust któremu już nawet znawczyni od staników nie może nic doradzić, Zofia która non stop siedzi ze swoim nieśmiałym mężem w sypialni i ta Zofia, która troszczy się o Milenę, Zuzannę i w ogóle wszystkich wkoło. Pod względem urody mogłaby stanąć w szranki z niejedną małolatą itd. Wątek Aleksandry za to jest szerzej poruszony na początku powieści, później stopniowo zanika, przeplatając się nieco z historią bliźniaków i tego całego gościa z zarządu Wspólnoty Mieszkaniowej, którego charakter też jest nie do pozazdroszczenia.
Podsumowując, książkę czyta się szybko, styl jest przyjemny, choć moim zdaniem dialogi odrobinę niedopracowane. Bohaterowie mnie nie urzekli, ale jednak na tyle zaciekawili, że książkę czytać skończyłam - chyba głównie dla Mileny. Nie powiem, że nie polecam, bo czemu nie? To nie jest dokładnie mój ulubiony typ książek. Spróbowałam - nie umarłam, i skoro tak wiele moich koleżanek blogowych to poleca, to chyba warto. Ja się na wszystkim nie znam - ja tylko wyrażam swoją opinię. Dlatego też myślę, że książka powinna wędrować, by potencjalne czytelniczki wyrażały swoje opinie, a autorzy mogli się rozwijać. A więc w drogę!
Autor: Magdalena Witkiewicz
Wydawca: Wydawnictwo SOL
Ilość stron: 255
Rok wydania: 2010
Książkę przeczytam, bo włóczykijka mnie równiez odwiedzi. Cóż, zobaczymy jakie będą moje refleksje nad tą lekturą. Czytając opis mam o tej książce dobre zdanie, jednak po Twojej recenzji - mieszane. Na pewno przedstawię moje własne zdanie na temat "Panien Roztropnych". ;)
OdpowiedzUsuńKsiążka może i nie jest idealna, ale coś mnie zaintrygowało w Twojej recenzji, więc postaram się ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuńFabuła nie przykuła mojej uwagi, bohaterowie jak widzę także nieciekawi, a to znaczy, że po książkę zwyczajnie nie sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Coraz więcej ksiażek z tej akcji... Chyba się zapiszę ;]
OdpowiedzUsuńKlaudia, zapisać się warto!
OdpowiedzUsuńA spróbować tę książkę nie zaszkodzi, bo wyrocznia nie jestem i może taka zła opinia wyszła przez moją staroświeckość? :)