24 maja 2011

„Jak poślubić wampira milionera?” Kerrelyn Sparks


Roman Draganesti jest czarujący, przystojny, bogaty... i jest wampirem. Wampirem, który stracił właśnie kieł, wgryzając się w coś, w co nie powinien. Teraz ma jedną noc na znalezienie dentysty, zanim zostanie skazany na wieczność z krzywym zgryzem. Sprawy Shanny Whelan też nie układają się za dobrze. Po tym jak była świadkiem morderstwa, jest następna do likwidacji na mafijnej liście. A jej dentystyczna kariera stoi pod znakiem zapytania, bo Shanna boi się widoku krwi. Kiedy Roman ratuje ją przed zabójcą, Shanna zastanawia się, czy znalazła mężczyznę, który sprawi, że jej życie nabierze kolorów. Czy jednak - choć wzajemne zauroczenie jest natychmiastowe i namiętne - zdoła przezwyciężyć strach i wyleczy Romana? A jeśli tak, to co powstrzyma zakochanego Romana... przed jego naturą?


   Powieść Kerrelyn Sparks jest jedną z wielu należących do rodzaju paranormal romance, obecnie bardzo popularnego wśród nastoletnich czytelników (czytelniczek). Trudno się temu dziwić – wampiry z książek tego typu to istni książęta na białych koniach. Przystojni, zamożni, z dobrymi manierami i interesującą przeszłością.
   „Jak poślubić wampira milionera?” nie odbiega od tego schematu ani o krok. Główny bohater - Roman Draganesti - nie należący do rodzaju ludzkiego to wampir, który oprócz standardowej nieziemskiej urody i inteligencji jest piekielnie bogaty, posiada własną firmę, jest wzorem do naśladowania w kwestii stosunków ze śmiertelnikami i oczywiście posiada długą i pełną zawirowań historię. Zaś główna rola kobieca należy do niebrzydkiej dentystki - Shanny Whelan, która posiada dar kontrolowania wpływów hipnotycznych, intrygujący wszystkie wampiry – a jej przeszłość jest równie ciekawa, choć nieporównywalnie krótsza. Powtórka ze „Zmierzchu”? Doskonała.  
  Istnieje szereg podobieństw pomiędzy „Jak poślubić wampira milionera?” a serią „Zmierzch” czy „Pamiętnikami wampirów”, ale zrzucam to na karb popularności takiej a nie innej formy nieśmiertelnych. Nie mam zamiaru prowadzić śledztwa w tej sprawie, pod pseudonimem „Co było pierwsze, jajko czy kura?”. Ciężko jest wymyślić teraz coś nowego w kwestii wampirów.
   Dość już pastwienia się nad Kerrelyn Sparks. Teraz już (tylko) plusy – bo takowe się pojawiły. Przede wszystkim: niebanalny pomysł na fabułę i tak zwane „dodatki” do bohaterów – bo Roman posiada firmę produkującą sztuczną krew oraz jej smakowe odmiany z linii fusion, jak np. chocolood (nazwa wskazuje rodzaj połączenia). Pragnie też umożliwić wampirom funkcjonowanie w dzień (jest zapalonym naukowcem) i dąży do stworzenia taniej krwi dla biednych nieumarłych (jest też dobroduszny). Shanna, dentystka z zawodu, boi się widoku krwi – ciekawe, bo gdy pacjentowi wypadnie ząb, to raczej z rany woda nie wypływa. Oprócz tego jest ona objęta programem ochrony świadków, co dodaje smaku znajomości wspomnianych dwojga. Postacie drugoplanowe również są godne uwagi, może czasem dosyć szablonowe, ale sympatyczne bądź wyraźnie odpychające i przyjemnie się o nich czyta.
   „Jak poślubić wampira milionera?” to przede wszystkim powieść humorystyczna i tak trzeba ją czytać, by wzruszające sceny nie przyprawiały czytelnika o mdłości. I wbrew tytułowi, żaden z niej poradnik. Książka jest też pełna nieoczekiwanych zwrotów akcji. Shanna wplątana jest w nie lada aferę, o czym autorka nie pozwala za często zapomnieć i co spędza sen z powiek kochankom.
   Jak wspomniałam na początku, jest to paranormal romance. Ze zdecydowanym akcentem na romans, ponieważ sceny erotyczne mogą przyprawiać o ból głowy. Edward i Bella zaś mogą się przy Romanie i Shannie schować, i to głęboko. Czytelnicy poniżej szesnastego roku życia powinni albo przerzucić kilka kartek albo odłożyć tę lekturę na później, gdyż moim zdaniem to książka dla starszych wampiromaniaków.
Po zapoznaniu się z całością odczucia miałam mieszane. Wprawdzie pomysł na fabułę, humor i poszczególni bohaterowie byli naprawdę genialni, jednak styl (czasami), wzruszające wyznania (często) i nieustanne wspomnienia o ogromnej erekcji Romana były wręcz niesmaczne. Może jestem staroświecka, ale to akurat nie przypadło mi do gustu. Szczególnie wtedy, gdy pisarz zaczyna przynudzać i stara się jak najwięcej upchnąć w tę niczemu winną książkę.
   Jednak, pomimo wszystkich moich narzekań, uważam, że warto sięgnąć po tę książkę w chwili, gdy potrzebujemy czegoś na odprężenie. Powieść Kerrelyn Sparks to dosyć dobrze napisana komedia romantyczna i to trzeba autorce przyznać.


Tytuł oryginalny: How To Marry A Millionaire Vampire
Wydawca: Wydawnictwo Amber
Ilość stron: 336
Rok wydania: 2010

7 komentarzy:

  1. Zdecydowanie potrzeba mi czegoś rozweselającego, więc z chęcią przeczytam:). Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam i przyznam, że mam mieszane uczucia do tej książki. :) Z jednej strony było w niej coś przyciągającego, ale z drugiej coś mi nie pasowało.

    [okiem-recenzenta]

    OdpowiedzUsuń
  3. Od jakiegoś czasu mam ją w planach i raczej zdania nie zmienię :)

    OdpowiedzUsuń
  4. KamCia, ale ja nie bronię. Naprawdę to wesoła książka :)

    LadyBoleyn, miałam właśnie podobnie.

    Kasandra - do biblioteki! ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Skoro mimo wszystko polecasz tę książkę :D to z pewnością poszukam jej w bibliotece i po nią sięgnę:)

    OdpowiedzUsuń
  6. To jedna z moich ulubionych książek o wampirach i tu sie zgadzam że Edward i Bella mogą się schować!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo fajne :) Właśnie kończę drugą część,która jest równie ciekawa :D

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz i poświęcony mi czas :)