Wyspy brytyjskie, dziewiąty wiek, czas wewnętrznych niepokojów, głodu i bezpardonowej walki o władzę. Czas największego najazdu Wikingów w historii.
Syn jednego z angielskich wielmożów, Uther, zostaje porwany w wieku 9 lat. Jako jedyny ocalały z pogromu całego rodu dorasta wśród szczęku mieczy, pod czułą opieką śmiertelnych wrogów. Choć nauczył się żyć w zgodzie z zasadami Wikingów, w głębi duszy pozostaje synem Brytanii.
Na jego oczach upadają kolejne królestwa, dokonują się zdrady, przewroty i krwawe rzezie… Pewnego dnia będzie musiał podjąć decyzję, kim jest i któremu panu będzie służył.
Czy wyobrażacie sobie czasami, co zrobilibyście ludziom, którzy gnębią Waszych bliskich? Złośliwa koleżanka siostry, bandziory ze szkoły brata, zołzy z pracy mamy...? Nie mówiąc już (odpukać!) o osobach, które targnęłyby się na życie kogoś z waszej rodziny. Na jakie diabelskie męki byście ich posłali? Wyobrażam sobie, że nie mieliby lekkiego życia.
Jednak zabójca Uthreda - starszego brata Osberta - po tej okropnej zbrodni przeżył starcie z Uthredem seniorem i miał się dobrze. Ba! Nawet bardzo dobrze, bo zabił planującego zemstę Uthreda seniora i osierocił zaledwie dziewięcioletniego Osberta, biorąc go na zakładnika. I tak Osbert stał się po ojcu eldormanem, a po bracie Uthredem, zakładnikiem Ragnara Niesutraszonego - duńskiego woja.
Podczas poznawania całej historii Uthreda zastanawiałam się, jak on mógł tak łatwo pogodzić się ze śmiercią ojca i brata? Ale myślę, że trzeba to zrzucić na karb wieku. Uthred, w czasie pierwszego najazdu Duńczyków, kiedy to zginął najpierw jego starszy brat a potem ojciec, był mały - miał jakieś dziewięć lat. A do tego brata znał słabo, bo ciągle go nie było, a ojca nie kochał, bo był przez niego traktowany "po macoszemu". Matka zmarła przy porodzie i nic go nie trzymało w jego rodzinnym Bebbanburgu. Dlatego też, po nieudanym ataku na życie Ragnara (zabójcy brata), wyśmianym przez "ofiarę", kiedy zostaje zakładnikiem Duńczyków, wcale nie rozpacza. Wręcz przeciwnie, żyje pełnią życia, upija się, przeżywa pierwsze romanse i walczy.
Uthred jest zafascynowany walką, a szczególnie jej pierwszą fazą - murem tarcz. Marzy przez całe swoje nastoletnie życie, by pewnego dnia stanąć w pierwszym szeregu i dokonać krwawego mordu. Nie ważne kto stanie naprzeciw, czy będą to Anglicy czy Duńczycy, czyli wikingowie - ważne, by Uthred był górą. I tak w skrócie można przedstawić Uthreda, anglika dorastającego w cieniu najwspanialszych duńskich wojowników, który z dnia na dzień... staje się Duńczykiem. Jednak Uthred, chociaż nie lubi nauki czytania i pisania, wcale nie jest głupi. Jego spostrzeżenia dotyczące wojny i życia w ogóle są często brutalne ale i prawdziwe. Dzięki temu książka nabiera smaku i nie brzmi jak legenda.
Książka objętościowo jest dość spora, taka typowa cegła na 500 stron, jednak co mnie w niej zaskoczyło, to fakt, że pomimo wielkiej liczby opisów (bardzo szczegółowych) autor zawarł w niej bardzo płynnie dziesięć lat z życia Uthreda. I były to naprawdę ciekawe lata, spędzone w boju, pośród interesujących ludzi (Uthred w pewnym momencie ma nawet styczność z samym królem Alfredem), pod rządami różnych panów i w najróżniejszych zakątkach Anglii. Przeraża mnie tylko to, że po przeczytaniu tej książki od deski do deski nie wiem co napisać, żeby nie zdradzić za bardzo fabuły. Już sam opis z tyłu książki to moim zdaniem zbyt wiele (dlatego trochę go skróciłam na blogu).
A zatem podsumuję ogólnie: powieść historyczna "Ostatnie królestwo" nie jest na pewno książką na jeden wieczór, gdyż wymaga od czytelnika całkowitego skupienia na tekście. Nie ma w niej samych dialogów, a większość wydarzeń kryje się w długich opisach - co ja osobiście uwielbiam (wtedy kiedy mam na to czas, dlatego tej książce dałam go sporo) ale wiem, że niektórych to może zniechęcić. Jednak: relax, take it easy - ta książka naprawdę da się lubić, a sam Uthred jest naprawdę sympatycznym gościem (choć trochę naiwnym - ale może przez to bardziej naturalnym i prawdziwym, kierującym się emocjami). Co najbardziej utkwiło mi w pamięci, to postać jarla Ragnara, pełnego sprzeczności: wspaniały ojciec i mąż, a z drugiej strony świetny wojownik, którego rzadko kto chce spotkać na polu walki. Myślę, że czytelniczki będą nim szczególnie zafascynowane.
Mimo wszystko, odnoszę wrażenie, że najbardziej zadowoleni z tej książki będą mężczyźni (duzi chłopcy). Wątki bitewne, ogromne rzezie, wojenne strategie i ogólne podejście autora do ludzi, panie może zniesmaczyć, a panów może ucieszyć. Przez parę godzin mają szansę zostać rycerzami, wikingami, najeźdźcami. A zatem: bawcie się chłopcy! Odważne dziewczyny, pokażcie, że byle wiking, który najpierw patrzy na patyczki runiczne, a później szańce wroga was nie przeraża i dajcie się ponieść fantazji aż do dziewiątego wieku naszej ery, do średniowiecznej Anglii :)
Uthred jest zafascynowany walką, a szczególnie jej pierwszą fazą - murem tarcz. Marzy przez całe swoje nastoletnie życie, by pewnego dnia stanąć w pierwszym szeregu i dokonać krwawego mordu. Nie ważne kto stanie naprzeciw, czy będą to Anglicy czy Duńczycy, czyli wikingowie - ważne, by Uthred był górą. I tak w skrócie można przedstawić Uthreda, anglika dorastającego w cieniu najwspanialszych duńskich wojowników, który z dnia na dzień... staje się Duńczykiem. Jednak Uthred, chociaż nie lubi nauki czytania i pisania, wcale nie jest głupi. Jego spostrzeżenia dotyczące wojny i życia w ogóle są często brutalne ale i prawdziwe. Dzięki temu książka nabiera smaku i nie brzmi jak legenda.
Książka objętościowo jest dość spora, taka typowa cegła na 500 stron, jednak co mnie w niej zaskoczyło, to fakt, że pomimo wielkiej liczby opisów (bardzo szczegółowych) autor zawarł w niej bardzo płynnie dziesięć lat z życia Uthreda. I były to naprawdę ciekawe lata, spędzone w boju, pośród interesujących ludzi (Uthred w pewnym momencie ma nawet styczność z samym królem Alfredem), pod rządami różnych panów i w najróżniejszych zakątkach Anglii. Przeraża mnie tylko to, że po przeczytaniu tej książki od deski do deski nie wiem co napisać, żeby nie zdradzić za bardzo fabuły. Już sam opis z tyłu książki to moim zdaniem zbyt wiele (dlatego trochę go skróciłam na blogu).
A zatem podsumuję ogólnie: powieść historyczna "Ostatnie królestwo" nie jest na pewno książką na jeden wieczór, gdyż wymaga od czytelnika całkowitego skupienia na tekście. Nie ma w niej samych dialogów, a większość wydarzeń kryje się w długich opisach - co ja osobiście uwielbiam (wtedy kiedy mam na to czas, dlatego tej książce dałam go sporo) ale wiem, że niektórych to może zniechęcić. Jednak: relax, take it easy - ta książka naprawdę da się lubić, a sam Uthred jest naprawdę sympatycznym gościem (choć trochę naiwnym - ale może przez to bardziej naturalnym i prawdziwym, kierującym się emocjami). Co najbardziej utkwiło mi w pamięci, to postać jarla Ragnara, pełnego sprzeczności: wspaniały ojciec i mąż, a z drugiej strony świetny wojownik, którego rzadko kto chce spotkać na polu walki. Myślę, że czytelniczki będą nim szczególnie zafascynowane.
Mimo wszystko, odnoszę wrażenie, że najbardziej zadowoleni z tej książki będą mężczyźni (duzi chłopcy). Wątki bitewne, ogromne rzezie, wojenne strategie i ogólne podejście autora do ludzi, panie może zniesmaczyć, a panów może ucieszyć. Przez parę godzin mają szansę zostać rycerzami, wikingami, najeźdźcami. A zatem: bawcie się chłopcy! Odważne dziewczyny, pokażcie, że byle wiking, który najpierw patrzy na patyczki runiczne, a później szańce wroga was nie przeraża i dajcie się ponieść fantazji aż do dziewiątego wieku naszej ery, do średniowiecznej Anglii :)
A ja lubię wątki bitw xD Kurczę, no i kusisz ;)
OdpowiedzUsuńCzytałem i pomimo faktu że te klimaty nie do końca są moje, ale książka spodobała mi się, a to już jest coś...
OdpowiedzUsuńObecnie mam ,,Zwiastun burzy'' ,ale nie chce zaczynać od tyłu, czyli najpierw muszę zapoznać się z pierwszą częścią a potem przeczytam kontynuacje, choć swoją drogą obawiam się trochę czy mnie tematyka przypadnie do gustu..
OdpowiedzUsuńWitam, do wygrania u mnie nie są koraliki a gotowa biżuteria do wyboru z tego co ja robię...
OdpowiedzUsuńRaczej nie dla mnie, nie moje klimaty, a za autorem też zbytnio nie przepadam ;P
OdpowiedzUsuńAle przecież piszę, że do wygrania jest biżuteria... do wyboru z tego co ja robię!! NIE koraliki! W związku z tym, że napisałaś, że z koralików zrobiłabyś sutaszowe kolczyki, napisałam, że nie rozdaję koralików!!!
OdpowiedzUsuńNie moje klimaty raczej.. ale może kiedyś..
OdpowiedzUsuńNiedługo dzień chłopaka - może to by był dobry prezent?
OdpowiedzUsuńJa oddam tę książkę w dobre ręce. Mnie styl Cornwella nie podszedł.
OdpowiedzUsuńJak błyskawica czytasz książki Erici :D Kurczę a ja dalej nie mogę uporać się z Rodziną Wenclów. Muszę spiąć dupkę.!
OdpowiedzUsuń"Czas największego najazdu Wikingów w historii." - to zdanie mnie przekonało, nawet nie musiało przekonywać. Gdyby recenzja książki miała nawet 0/10 to bym ją przeczytała ze względu na Wikingów :D
OdpowiedzUsuńBardzo moje klimaty, kocham średniowiecze i Wikingów:) Przeczytam z wielką chęcią!
OdpowiedzUsuńMam, mam, na pewno przeczytam... Trylogia arturiańska tak mnie zachęciła do tego autora, że mam ambicję przeczytać wszystkie książki jego autorstwa :)
OdpowiedzUsuńKornelia - kuszę, bo taki mój ciężki los... (nazwisko ^^)
OdpowiedzUsuńpisanyinaczej - zaiste, to jest coś :)
cyrysia - spróbować zawsze warto, a ja się za Zwiastunem Burzy muszę rozejrzeć :)
Kathinna - przepraszam, jestem blondynką... nie doczytałam. Zmyliło mnie zdjęcie.
Tristezza - no nie! jak można za nim nie przepadać? kto z takim wdziękiem pisze o pierdnięciach króla? dobra, wygłupiam się bo już późno.
smerfetka - może, może? :)
Gosiarella - idealny! serio, po czytaniu czegoś takiego od razu zmężnieje ^^
Matt - styl ma ciekawy i wyrazisty, mam nadzieję, że uda mi się poczytać obie serie.
Klaudia Karolina Klara - a szkoda, a pozbyć jej się polecam na finta.pl (za darmo i duży tam ruch ostatnio)
miqaisonfire - jak błyskawica? trzymam je prawie miesiąc i dopiero trzy! A został mi jeszcze 3,5 przez tydzień. Ratuj! I spinaj, spinaj :D
lawendowa kraina - na szczęście ja dałabym jej spokojnie 7/10 :D życzę udanych poszukiwań :)
tetis - średniowiecze jak widać wcale nie takie złe było :)
Dusia - a ja właśnie muszę tej Trylogii Arturiańskiej koniecznie spróbować :)
Ja jestem po obu tomach tej serii i niecierpliwie wyglądam trzeciego - bardzo mi się podoba i styl Cornwella, i tematyka :)
OdpowiedzUsuńA z tą Ericą to faktycznie sprawnie Ci idzie - tylko pogratulować :)
Ta powieść to nie moja bajka, ale mój brat za taki prezent to by mnie nosił na rękach cały miesiąc :D
OdpowiedzUsuń