7 czerwca 2012

"Zemsta najlepiej smakuje na zimno" Joe Abercrombie


Od dziewiętnastu lat płynie krew. Okrutny wielki książę Orso zaciekle zmaga się ze skłóconą Ligą Ośmiu, wykrwawiając kraj. Podczas gdy maszerują armie, spadają głowy i płoną miasta, bankierzy, kapłani oraz starsze, mroczniejsze potęgi toczą śmiertelną zakulisową rozgrywkę, usiłując wskazać, kto zostanie królem.
Być może wojna to piekło, jednak dla Monzy Murcatto, Węża Talinsu, najstraszliwszej i najsłynniejszej najemniczki na usługach wielkiego księcia Orso, jest także znakomitym sposobem na zarobek. Jej zwycięstwa uczyniły ją sławną — nieco zbyt sławną jak na gust jej pracodawcy, który każe ją strącić z górskiego szczytu. Zdradzonej Monzie pozostają jedynie strzaskane ciało i paląca żądza zemsty. Bez względu na cenę, siedmiu ludzi musi umrzeć.
Sojusznikami Monzy zostają najbardziej zawodny pijaczyna i najbardziej zdradziecki truciciel w całej Styrii, masowy morderca z obsesją na punkcie liczb oraz barbarzyńca, który chce jedynie czynić dobro. W poczet jej wrogów zalicza się ponad połowa narodu. A to jeszcze nie koniec, gdyż wkrótce jej tropem zostaje posłany najniebezpieczniejszy człowiek na świecie, który ma dokończyć to, co zaczął książę Orso...


   Jeśli tak jak ja byliście złaknieni soczystej lektury, hektolitrów krwi (niewyssanych przez wampiry) i głośnego szczęku mieczy, to mamy o czym razem podyskutować :)
   Chociaż przyznam szczerze, że na początku trochę obawiałam się tej książki. Myślałam, że nie podołam a średniowieczny i wojenny klimat mnie przytłoczy. Wszystkie obawy zostały rozwiane już od pierwszej strony, która cała mogłaby być jednym, wielkim cytatem, po którym spadlibyście z krzesła ze śmiechu. Autor mnie tym wstępem tak pozytywnie zaskoczył, że nie mogłam przestać czytać od kiedy tylko ją otworzyłam przy koleżance. Patrzyła na mnie jak na wariatkę, a gdy przeczytałam jej rzeczony cytat była w ciężkim szoku. Co ja czytam? 
   Jednak cała powieść nie jest utrzymana w tak radosnym klimacie i w najmniej oczekiwanym momencie nadchodzą chwile grozy. Na zamku króla Orso, do którego przybyła wraz z bratem główna bohaterka - Monzo, dzieje się coś dla niej niewyobrażalnego. Zostaje ona posądzona o zdradę (jest zbyt dobra w swoim fachu i z racji dużego poparcia ludu mogłaby w przyszłości sięgnąć nawet po koronę, z sukcesem) i o mało co nie przypłaca tego życiem... Jej brat niestety nie ma tyle szczęścia. Jej ukochany młodszy braciszek, marny rycerz ale za to zabawny kompan podróży, jedyny żywy członek jej rodziny ginie z rąk popleczników króla. Posłuszna dotąd Monzo, wspaniała wojowniczka i przywódczyni armii króla nie ma zamiaru odejść z podkulonym ogonem i żyć w ukryciu przed podwładnymi władcy. Od chwili przebudzenia myśli tylko o planie zemsty, okrutnej zemsty na wszystkich, którzy dopuścili się zbrodni na niej i jej bracie. Będą cierpieć, oj będą. 
   Monza w pojedynkę nie ma szans w starciu z królewską świtą dlatego zatrudnia Dreszcza, Przyjaznego a także chemika Morveera z jego pomocnicą - Dzionek, i razem z nimi krok po kroku, zabija najpierw mniej ważnych spiskowców by na sam koniec zostawić sobie króla. Jednak nie wszystko idzie po jej myśli a cel powoli się oddala - a ona przecież nie spocznie póki zemsta się nie dopełni. Zginie wiele osób, byleby władca Talinsu nie mógł spać spokojnie.
   Tak jak już pisałam - podchodziłam do tej książki z dużą ciekawością i porównywalnymi obawami. Kiedyś nie potrafiłam przebrnąć przez powieści rozgrywające się w tym klimacie, pisane podniosłym stylem, z wyolbrzymionym ego mężczyzn i kobiet traktowanych jako dziwki. Tym razem, w książce Abercrombiego, widzę pewien przełom. Kobiety czasami rządzą całymi armiami. Mężczyźni bywają słabi i nie grzeszą nadmiarem testosteronu. Pojawiały się też wątki humorystyczne i takie też postacie. Jestem naprawdę zaskoczona. 
   Bardzo podobał mi się styl pisarza i zdecydowanie nie narzekam na "dłużyzny". Może i powieść pełna jest opisów, rozmyślań głównych bohaterów ale ja to właśnie lubię. Pełny obraz, odczuwanie tego samego co bohater - nie mam wrażenia czytania książki napisanej pod wpływem chwili i jak najszybciej. Abercrombie oddaje swojej prozie całego siebie. I jak pisze w podziękowaniach, cała jego rodzina włączona jest w proces twórczy - to musi być ciekawe :)
   Bez zbędnych dłużyzn z mojej strony, gwarantuję że te osiemset stron jest wykorzystane jak najlepiej i każdemu może spodobać się ta książka, naprawdę. Czyta się ją lekko; autor dba by czytelnik został dobrze wprowadzony w fabułę i nie uciekał znudzony. Bohaterowie "Zemsty..." to mieszanka wybuchowa, którą na pewno polubicie tak jak i ja. Cieszę się, że mogłam w końcu poznać tego autora i mam nadzieję, jeszcze kiedyś zdarzy mi się napisać coś o innych jego książkach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bardzo dziękuję za każdy komentarz i poświęcony mi czas :)