Katniss Everdeen wraz z matką i siostrą mieszka w Trzynastce - legendarnym podziemnym dystrykcie, który wbrew kłamliwej propagandzie Kapitolu przetrwał, a co więcej, szykuje się do rozprawy z dyktatorską władzą.
Katniss mimo początkowej niechęci, wykończona psychicznie i fizycznie ciężkimi przeżyciami na arenie, zgadza się zostać Kosogłosem - symbolem oporu przeciw kapitolińskiemu tyranowi.
I oto nadszedł czas gdy z bólem serca musiała rozstać się z ukochaną trylogią. Tom pierwszy przeczytała na jednym wdechu, ze łzami w oczach, często rozpamiętując okrucieństwo rządzących Panem. Ten drugi zaskoczył ją treścią, wymyślną areną i bliżej poznawanymi trybutami z innych dystryktów. Zaś trzeci - "Kosogłos" - najpierw ją mocno wymęczył a potem wycisnął z niej ogromną ilość sprzecznych emocji każąc znów płakać nad losem powstańców i mieszkańców Panem. I zmienił punkt widzenia co do poszczególnych bohaterów.
"Czy Katniss nadaje się na Kosogłosa? Czy Gale może być aż tak bezwzględny? Czy władze Trzynastki pamiętają o celu ponownego powstania?" pytała samą siebie dziewczyna, powoli przewracając kartki. Na początku przeczytanie całego rozdziału było dla niej trudne. Początki w ogóle były słabe, zmuszała się do czytania miesiącami. A może po prostu odwlekała co nieuniknione? Jednak gdy w końcu w natłoku zajęć pozwoliła sobie na dalszą lekturę, świat Katniss wciągnął ją na tyle, by do ostatniej strony nie wypuścić.
Nie jadła, nie piła, smakowała słowa. Przeżywała katusze razem z główną bohaterką, tak jak ona przybita nadchodzącą walką, niezdolna do zmierzenia się z rzeczywistością. Jak to jest mieć na barkach śmierć tysięcy ludzi?! Jak można z tym tak po prostu żyć? Jak można napisać, że Katniss "użalała się nad sobą"? Nie rozumiała tych, którzy tak piszą i nie wierzyła tym, którzy krytykują. "Ta książka porusza, do głębi. Jak można tego nie czuć?" myślała, pochylona nad mocno prozaiczną klawiaturą, żałując, że nie jest bardziej romantyczną właścicielką fantazyjnego notesu bądź pamiętnika. Takim historiom potrzebna jest bowiem godna oprawa. I chociaż Katniss nie należy do świata przeszłości a zdecydowanie przyszłości, może się kojarzyć z heroiną - ale tylko przez chwilę. Bo musi być wojowniczką, chociaż tego nie chce.
Dziewczyna patrzyła tęsknym wzrokiem na okładki całej trylogii, marząc by znowu być osobą sprzed ich poznania. Cieszącą się wolnością absolwentką liceum, odrobinę beztroską, leżakującą na kocu za domem. Zapominającą o odpowiedzialności, którą rodzice tak od nas odsuwają. Z miłości. Teraz, czasami czuje się jak Katniss, która miała od lat na barkach los swojej młodszej siostry Prim. W tej części bohaterka ewidentnie nie radzi sobie sama ze sobą, role się odwracają - może się podobać dojrzałość dziewczynki, która tak wiele przeszła. Docenić można też Gale'a, który czuwa nad rodziną Everdeen. Peeta wciąż jest jego totalnym przeciwieństwem w kwestii poglądów i tutaj odegra ważną rolę, bynajmniej jako kochanek. Niezdecydowanie Katniss nie było strasznie uciążliwe, bo w pewnym momencie po prostu znikło.
Zastanawiała się, jak podsumować ten nieskładny zbiór myśli. Czy faworyzować tę część z jakiegoś względu? Brutalność! Tak, tutaj krew lała się strumieniami a działania wojenne obu stron były zaskakujące i makabryczne. Ostatnia część trylogii była też mocno psychologiczna. I gdy zazwyczaj odrzucało ją to, tutaj naprawdę nie przeszkadzało jej, że powieść wywołuje tyle wniosków, przemyśleń, zmusza do refleksji. Było jej naprawdę przykro, że upragnione szczęśliwe zakończenie wcale takim radosnym nie było. Ale z drugiej strony, czy da się zbudować szczęście na cudzym nieszczęściu? Czy to wszystko mogło wyglądać inaczej? Lepiej?
Raczej nie. Zamknięcie tej historii było właśnie takie, jakim być powinno. A cała trylogia zdecydowanie warta poznania.