Perfidne morderstwo w stylowej oprawie.
Mamy rok 1928. Do Miłowa koło Poznania przyjeżdża młoda malarka Samanta Greenwood. Jest oczarowana domem państwa Górskich i ich gościnnością. Szybko okazuje się jednak, że za pozorami spokoju i harmonii nowo poznanej rodziny kłębią się mroczne namiętności. Kiedy zostaje zamordowany pan domu, Samanta musi pogodzić się z faktem, że ktoś w jej otoczeniu może być mordercą. Decyduje się więc pomóc komisarzowi Łukaszowi Darskiemu w jego śledztwie.
Czym różnią
się śledztwa różnych epok? Tylko i wyłącznie techniką. Mordercy wciąż mają te
same motywy, tak samo zacierają ślady, tak samo popełniają błędy. Teraz po
prostu łatwiej je wykryć dzięki rozległej wiedzy kryminalistycznej i
osiągnięciom techniki, czyli komputeryzacji narzędzi dotychczas używanych.
Odciski palców skatalogowane są w komputerowych bazach danych, a niegdyś
porównywano je organoleptycznie, czyli najprościej mówiąc: patrząc i szukając
podobieństw. DNA bada się w specjalnych maszynach a kiedyś można było
porównywać grupy krwi. A i to nie zawsze. Wcześniej ważniejsza była
psychologia. Do czego zatem zmierzam?
Kryminał
retro. Dopiero co raczkujący w Polsce gatunek kryminału. Lekkie nawiązanie do
historii, dużo wątków obyczajowych, odmienna narracja… wiele specyficznych cech
opisywanych w kolejnych artykułach, a różniących od kryminału historycznego.
Nazwiska: Lewandowski, Krajewski i Wroński. A teraz także i Minicka. „Perfidne
morderstwo w stylowej oprawie” – i owszem. Bohaterowie należący do wyższych
sfer, potężne majątki i piękna oprawa kolejnych przyjęć, polska szlachta w
rozkwicie. Jednak to co niszczyło ją zawsze niszczy ją i tym razem: plotki,
nienawiść, zazdrość.
Teresa
Górska to bardzo młoda druga żona Andrzeja Górskiego, pana na włościach w
Miłowie. Dzięki mężowi jest bogata, ubiera się najlepiej w okolicy, sprowadza
żurnale z zagranicy i błyszczy w towarzystwie. Jednak za tymi pozorami kryje
się kobieta skrzywdzona przez los. Straciła bowiem pierwszego synka. Wprawdzie
w czasie rozgrywania akcji jej drugi syn ma trzy lata i jest zdrowy ale
atmosfera w pałacyku w Miłowie jest napięta.
Samanta
Greenwood, studentka malarstwa, w połowie polka, zostaje zaproszona przez wujka
do kraju dzieciństwa swej matki. Trafia do Miłowa, gdzie czekają na nią
przepiękne krajobrazy i tytułowe morderstwo. Jak potoczą się losy dziewczyny i
kto z domowników okaże się zabójcą? Zapraszam do lektury, miłośnicy czasów
poszlacheckich nie będą zawiedzeni.
Chciałabym
powiedzieć, że wspaniale podróżowało mi się w czasie razem z panią Minicką i
Samantą Greenwood ale szczerze, wiele rzeczy mi się po prostu „nie kleiło”.
Pomysł na historię ciekawy, styl również bardzo dobry, pasujący do epoki i
opisywanych realiów - widziałam przed sobą wszystko co było opisywane, i ten
pałac i te suknie... Oprócz bohaterów. Dokładniej chodzi mi o Samantę, która
przez cały czas była jakaś taka bezkształtna. Nie pasowała mi do tego, co
działo się wokół niej. A działo się bardzo wiele. Fabuła trzymała w napięciu, a
z powodu kolejnych wydarzeń, coraz szerzej otwierałam oczy. Tak, bo akcja pędzi
jak szalona, ale gdzie w tym Samanta, gdzie ten policjant? Opis książki
zdecydowanie nie trafiony, tak samo jak i jej zakończenie jakby doklejone.
Poza tym
jednak książka nie jest zła. Mocną stroną są dla mnie wątki poboczne, pobudki
bohaterów i ogólny pomysł na zbrodnię. Wątek kryminalny, czyli przesłuchania,
śledztwo, poszlaki – wszystko działa tak jak trzeba. Książkę czyta się szybko,
wręcz pochłania, tak jak to powinno być z kryminałami. Każdy bohater skrywa
tajemnicę, każdy ma motyw, a grono podejrzanych ciągle się zawęża. I
zakończenie sprawy jako takiej było dla mnie zaskakujące. Jednak relacje między
ludźmi zdecydowanie możnaby inaczej rozpisać, tak, aby nie wprowadzać
czytelnika w błąd.
Podsumowując, w skali szkolnej „Morderstwo w Miłowie” dostaje ode mnie czwórkę. Jest poprawnie, schematycznie, teoretycznie wszystkie składniki są. Zabrakło mi jednak chemii. Ale główne bohaterki zawsze są trudne.
Podsumowując, w skali szkolnej „Morderstwo w Miłowie” dostaje ode mnie czwórkę. Jest poprawnie, schematycznie, teoretycznie wszystkie składniki są. Zabrakło mi jednak chemii. Ale główne bohaterki zawsze są trudne.
Na razie daruję sobie Twoją recenzję, bo nie chcę się sugerować, a książkę i tak mam w planach...
OdpowiedzUsuńRozumiem, rozumiem :)
UsuńKryminał retro? hmm... nie wiem co o tym myśleć, bo mimo że poprawny i pomysłowy, to póki co wstrzyma się z głosem na tak ;)
OdpowiedzUsuńKryminał retro, hmm.. chyba pierwszy raz spotykam się z recenzją książki z tego gatunku. Fabuła wydawała się być ciekawa jednak jeśli bohaterka jest bezkształtna, zakończenie jakby doklejone a całość się ze sobą nie klei to chyba sobie daruję tę książkę :)
OdpowiedzUsuńNo niestety, dla mnie tak było, ale może po prostu ja tego nie czułam.
UsuńA propos kryminałów retro - polecam "Korzeniec" Białasa.
OdpowiedzUsuńNatomiast o "Morderstwie w Miłowie" już czytałam, koleżanko z ekipy... ;-)
Uściski!
Udanego startu w Nowy Rok!
Rozejrzę się za tym w przyszłości - pierwsze słyszę o tej książce :)
UsuńZdrowia, szczęścia!
Chyba tym razem spasuję. Szkoda, że potencjał nie jest wykorzystany.
OdpowiedzUsuń