13 grudnia 2012

W przerwie na oddech, czyli przedświąteczny rozgardiasz

Macie może wrażenie, że pojawiła się nowa moda: "zróbmy wszystko przed świętami"?
Bo ja mam takie niejasne wrażenie. Wrażenie, że ludzie chyba na serio przejęli się końcem świata i dlatego tkwię po uszy w sprawozdaniach (chociaż w tej kwestii jestem raczej systematyczna), wiszą nade mną wizje kolejnych kolokwiów, książki recenzyjne piętrzą się w kącie (no dobra, nie piętrzą ale ich liczba i tak mnie przeraża - miałam nadzieję być lepszym organizatorem czasu...) a do tego kompletnie nie panuję nad kalendarzem. Tu iść, tam pojechać, to załatwić, tam zadzwonić, wcisnąć gdzieś pracę (migam się od niej od 1 grudnia) i jeszcze być uśmiechniętym, wyspanym, rześkim... A ja? Okropieństwo. Makijaż - byle jak sklejone rzęsy, ubrania - wybrane na szybko, chwała niedziurawym skarpetkom. Do tego wieczny pąs na policzkach (w sensie wstydu, że wpadam na zajęcia/spotkania spóźniona, zziajana, spocona, zniechęcona do wszystkiego). Nawet usiąść i płakać nie mam czasu. OK, nie ma co płakać. Trzeba pracować.
Przepraszam, że jak nawet bywam na Waszych blogach to się nie ujawniam albo tylko naiwnie zapisuję się na konkursy bądź piszę po jednym zdaniu. Głupio mi, ale nie mam jak inaczej. A nie jestem zdania, że jedno zdanie nic nie warte - piszmy w komentarzach elaboraty. Dla mnie wiele znaczy, gdy wpadacie i zaznaczacie swoją obecność (zawsze to jakiś wysiłek i dobra chęć) dlatego błagam nie traktujcie moich krótkich wypowiedzi pobłażliwie. Jeszcze się odrodzę jak feniks z popiołów. Nie wiem kiedy, bo każda przerwa jest dla mnie za krótka (szczególnie jak się człowiek wciągnie w taki piękny serial SUITS) ale spokojnie - czuwam i śledzę po trosze trendy.
A z ciekawostek - bo to nowa moda chwalić się współpracami - nieśmiało wspomnę, że chyba przyjęli mnie do Bookeriady i jak wszystko dobrze pójdzie załapię się na organizację Drugiego Życia Książki 16 grudnia w Krakowie rzecz jasna :) Ale cyrografu jeszcze nie podpisywałam, więc czekam na ostateczne decyzje :)
I zarzucam Was odkrytymi ostatnio nutkami, przy których się czillałtuję :D W uszach - na przykład - nowy Bednarek gra, na tapecie Gabriel Macht a w ręce zeszyt z fizyką/mechaniką/matematyką... Mniam. I kończy się narzekanie. Byleby muzyka grała. Miesiąc z zepsutymi słuchawkami był dla mnie naprawdę trudny. Ale jest nadzieja na lepsze jutro. Z każdego dna człowiek potrafi się odbić.
Czekam na marzec, czas po sesji, nowe odcinki Suits i Gry o tron... :)
Mam nadzieję, że wybaczycie mi moje wywody. Czasami muszę tak zdrowo ponarzekać. I pozarażać muzyką. Na fb non stop znajomych gnębię. Taki jestem! - śpiewał Stachurski.
Do napisania i wesołych świąt!