2 czerwca 2013

"Odmieniec" Philippa Gregory


Siedemnastoletnia Izolda zostaje zamknięta w klasztorze, aby nie mogła dochodzić swoich praw do spadku po zmarłym ojcu. Kiedy zakonnice, nad którymi sprawuje pieczę jako przełożona, zaczynają lunatykować i zdradzać oznaki obłędu, do opactwa Lucretili przybywa młody nowicjusz Luca Vero, by na polecenie samego papieża wyjaśnić sprawę. Luca i Izolda, zmuszeni stawić czoło największym lękom świata średniowiecznego – czarnej magii, wilkołakom, szaleństwu – rozpoczynają poszukiwania prawdy, swojego przeznaczenia, a także miłości. Pierwszy tom najnowszej serii autorki Kochanic króla.

Recenzja bierze udział w konkursie na facebooku - jak Ci się podoba, zagłosuj proszę :)

   Jak wielu blogerów uległam tej książce z powodu autorki znanej i chwalonej wszem i wobec. Wprawdzie opis nie zaciekawił mnie wystarczająco (i tu powinna się zapalić czerwona lampka) ale pomyślałam sobie, że opis nie zawsze mówi o książce to co trzeba. No i żeby napisać ciekawy i wierny powieści opis też trzeba mieć talent – mówiłam sobie – więc brnęłam w to, mimo koszmarnych wyrzutów sumienia co do innych książek z recenzyjnego stosu. Byłam pewna, że taka szansa się już nie powtórzy i ominie mnie genialna książka. Głupia zachłanność. A potem przerost oczekiwań.
   Tytułowy odmieniec to chłopak, którego talentem jest błyskawiczne pochłanianie wiedzy. Mimo niskiego pochodzenia Luca Vero potrafi czytać, pisać i włada językami już po pierwszym dniu styczności. Wieści o jego zdolnościach rozchodzą się tak szybko i sprawnie, że nawet sam papież chce go poznać i powołać do pełnienia specjalnej funkcji (o czym szerzej przeczytacie w książce).
   Dodatkowo, dla równowagi i dopełnienia tej historii, pojawia się Izolda – córka pana na włościach, hołubiona przez niego od maleńkości, i w dniu jego śmierci tracąca wszystko. Tutaj również pojawia się telegraficzny skrót, w powieści jest to zdecydowanie bardziej zagmatwane. Ważne jest, że poprzez zaskakujący testament, drogi Luci i Izoldy schodzą się w klasztorze – gdzie ona jest ksienią a on patrzy jej na ręce jako wysłannik papieża.
   Bardzo chciałam czerpać przyjemność z lektury ale przerost oczekiwań zabrał mi większą część frajdy. Tak myślę. Bo powieść czyta się ekspresowo, ciągle coś się w niej dzieje, bohaterowie na pierwszy rzut oka są ciekawi… I to tyle, jeżeli chodzi o pozytywy. Postacie kreowane przez Gregory niezmiernie mnie irytowały (jedyny wyjątek: sługa i przyjaciel Luci), prostota i ubóstwo świata przedstawionego nie pasowało do znanej z historycznych cegieł autorki a do tego przeróżne rozwiązania, prawdopodobne mniej lub bardziej sprawiły, że „Odmieńca” czytałam z ironicznym uśmieszkiem na ustach, irytacją lub powątpiewaniem. Czy książka dla młodzieży musi być jednocześnie książką dla ludzi ograniczonych? 
   Nie powiem, że wszystko było złe, przewidywalne i proste, bo to nieprawda. Były momenty gdzie autentycznie byłam zaciekawiona, autorka mnie zaskoczyła, coś się działo. Jednak bezbarwny Luca, dziwna Izolda i ich wydumana walka ze złem (czyli tak naprawdę nie wiadomo o co chodzi) pozostawiły mi tylko i wyłącznie niesmak po tej lekturze. Naprawdę nie mogę uwierzyć, że istnieje tu jakaś historyczna zgodność choćby w mentalności średniowiecznego społeczeństwa. Proces nad złapanym wilkołakiem zamiast natychmiastowego zabicia go? – ciekawe. 
   I teraz od pani Gregory będę się trzymać na daleko. Nie do końca świata ale na razie nie mam ochoty na jej książki. Może i ona się świetnie bawiła przy pisaniu ale ja przy czytaniu już nie – mimo niewątpliwie lekkiego pióra ta książka w moich oczach nie miała się czym bronić. To okrutny osąd, wiem, ale nie przewiduję kończenia tej serii.

1 komentarz:

  1. Uwielbiam tą autorkę, niestety tej książki nie czytałam, a chciałabym ;)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz i poświęcony mi czas :)