Drugi tom niezwykłej Trylogii władzy! Zaledwie chwilę temu Jaron zasiadł na tronie, a już zaczynają krążyć pogłoski o planowanym zamachu na króla. W dodatku najwyraźniej szykuje się wojna – piraci żądają zwrotu należących do nich kiedyś ziem, w przeciwnym razie napadną na Carthyę. Żeby uratować królestwo, Jaron będzie musiał je… opuścić. Ale czy będzie mógł do niego wrócić?
Kiedy na tronie zasiada młody i nieznany dotąd król, nie trzeba długo czekać na kłopoty. A Jaron niestety pasuje do rysopisu, po tym jak podstępem odzyskał władzę i powrócił na dwór po czterech latach bycia zaginionym. Ale od początku. No chyba, że nie czytaliście „Fałszywego księcia” - wtedy do biblioteki/księgarni marsz. Dlaczego warto? Przeczytacie choćby w mojej recenzji.
„Król uciekinier” to druga część trylogii, dedykowanej głównie młodzieży, opowiadająca o losach młodszego syna króla Carthyi, który po śmierci brata i rodziców wraca do zamku, by odzyskać władzę i zadbać o swoje państwo, na które sąsiedzi już ostrzą sobie pazury. Co gorsza, chyba tylko jeden z regentów (członków rady państwa) tak naprawdę chce jego powrotu, zaś reszta knuje by odebrać mu władzę przynajmniej do czasu osiągnięcia pełnoletności.
Ale Jaron nie byłby sobą, gdyby nie walczył. Regenci swoje, a on swoje. A skoro na jego barkach spoczywa los tysięcy poddanych, tym bardziej musi się postarać, by władza została w jego rękach bo tylko on ma na uwadze dobro ludu. I chociaż już brzmi to do bólu słodko, to gdy zwróci się uwagę na to, że Jaron poznał sytuację swoich rodaków od podszewki, zrozumiałe jest, że chce dla nich jak najlepiej. Bywał biedny, głodny i nękany przez Aveńczyków. Widział wszystko to, czego z wysokiego dworu nie widzieli regenci i chciał wykorzystać swoją pozycję by coś zmienić. Dodatkowo, nasz bohater jest młody i - mimo tego, że sporo już przeżył - pełny wiary, że może coś zmienić. Zatem działa.
Nie będę Was oszukiwać. Mimo litrów przelanej krwi jest to książka dla młodzieży, więc nie spodziewajcie się nadmiernego tragizmu i rozrywających serce zabójstw bohaterów, jednego po drugim. To nie „Gra o tron”. Ma być z morałem, z umiarem, nadzieją, miłością i szczęśliwym zakończeniem. Ale za to intrygi na dworze, knowania, spiski, zdrady, sojusze… Tego autorka nie miarkuje i dostajemy soczystą historię o słabościach ludzi, którzy mają pieniędzy i władzy w nadmiarze. Otrzymujemy też pełną przygód drogę Jarona od zera do bohatera i muszę przyznać, że śledziłam ją z zapartym tchem, bo młody król naprawdę lubi igrać z ogniem a autorka zaskakiwać. Do tego wątek miłosny, który jest na tyle na ile to możliwe, drugoplanowy. Od epizodu do epizodu. Przede wszystkim, liczy się akcja. A tej nie brakuje.
Na początku nie wiedziałam, czego się spodziewać po tej książce. Jak to „Król uciekinier”? Dlaczego Jaron miałby gdzieś uciekać? A potem, strona po stronie, zazdrościłam autorce jej pomysłu, lekkiego pióra, tego jak bardzo polubiłam tego przekornego i odważnego Jarona vel Sage’a., historii jaką wymyśliła i odsłaniała krok po kroku i przyjaciół wcześniej wspomnianego. Książkę pochłaniałam zachłannie i ciężko było rano wyjść z łóżka, skoro zostało jeszcze kilkadziesiąt stron. Teraz wciąż jeszcze czuję niedosyt i nie mogę uwierzyć, że już skończyłam, bo czytałabym dalej. Możliwe, że to przez to, że zakończenie nie wbiło mnie w fotel. Tak, taka książka zasługiwała na większy przytup. Ale nie narzekam, bo czytanie „Króla uciekiniera” było ogromną przyjemnością :)
„Król uciekinier” to druga część trylogii, dedykowanej głównie młodzieży, opowiadająca o losach młodszego syna króla Carthyi, który po śmierci brata i rodziców wraca do zamku, by odzyskać władzę i zadbać o swoje państwo, na które sąsiedzi już ostrzą sobie pazury. Co gorsza, chyba tylko jeden z regentów (członków rady państwa) tak naprawdę chce jego powrotu, zaś reszta knuje by odebrać mu władzę przynajmniej do czasu osiągnięcia pełnoletności.
Ale Jaron nie byłby sobą, gdyby nie walczył. Regenci swoje, a on swoje. A skoro na jego barkach spoczywa los tysięcy poddanych, tym bardziej musi się postarać, by władza została w jego rękach bo tylko on ma na uwadze dobro ludu. I chociaż już brzmi to do bólu słodko, to gdy zwróci się uwagę na to, że Jaron poznał sytuację swoich rodaków od podszewki, zrozumiałe jest, że chce dla nich jak najlepiej. Bywał biedny, głodny i nękany przez Aveńczyków. Widział wszystko to, czego z wysokiego dworu nie widzieli regenci i chciał wykorzystać swoją pozycję by coś zmienić. Dodatkowo, nasz bohater jest młody i - mimo tego, że sporo już przeżył - pełny wiary, że może coś zmienić. Zatem działa.
Nie będę Was oszukiwać. Mimo litrów przelanej krwi jest to książka dla młodzieży, więc nie spodziewajcie się nadmiernego tragizmu i rozrywających serce zabójstw bohaterów, jednego po drugim. To nie „Gra o tron”. Ma być z morałem, z umiarem, nadzieją, miłością i szczęśliwym zakończeniem. Ale za to intrygi na dworze, knowania, spiski, zdrady, sojusze… Tego autorka nie miarkuje i dostajemy soczystą historię o słabościach ludzi, którzy mają pieniędzy i władzy w nadmiarze. Otrzymujemy też pełną przygód drogę Jarona od zera do bohatera i muszę przyznać, że śledziłam ją z zapartym tchem, bo młody król naprawdę lubi igrać z ogniem a autorka zaskakiwać. Do tego wątek miłosny, który jest na tyle na ile to możliwe, drugoplanowy. Od epizodu do epizodu. Przede wszystkim, liczy się akcja. A tej nie brakuje.
Na początku nie wiedziałam, czego się spodziewać po tej książce. Jak to „Król uciekinier”? Dlaczego Jaron miałby gdzieś uciekać? A potem, strona po stronie, zazdrościłam autorce jej pomysłu, lekkiego pióra, tego jak bardzo polubiłam tego przekornego i odważnego Jarona vel Sage’a., historii jaką wymyśliła i odsłaniała krok po kroku i przyjaciół wcześniej wspomnianego. Książkę pochłaniałam zachłannie i ciężko było rano wyjść z łóżka, skoro zostało jeszcze kilkadziesiąt stron. Teraz wciąż jeszcze czuję niedosyt i nie mogę uwierzyć, że już skończyłam, bo czytałabym dalej. Możliwe, że to przez to, że zakończenie nie wbiło mnie w fotel. Tak, taka książka zasługiwała na większy przytup. Ale nie narzekam, bo czytanie „Króla uciekiniera” było ogromną przyjemnością :)
Po takiej recenzji nie sposób się nie skusić
OdpowiedzUsuńUwielbiam obie części, a Sage to jeden z najbardziej charyzmatycznych bohaterów literackich, z jakimi się zetknęłam. Podpisuję się pod Twoją recenzją i niecierpliwie czekam na ostatni tom!
OdpowiedzUsuń