17 lipca 2011

"Fantastyczne samobójstwo zbiorowe" Arto Paasilinna

Fantastyczne samobójstwo zbiorowe (Hurmaava joukkoitsemurha, 1990 r.) jest, mimo przewrotnego tytułu, powieścią pogodną i pełną nadziei. Chociaż opowiada o prawdziwych problemach ludzkich, to wprawia w dobry humor i wywołuje szczery śmiech.

Dyrektor Onni Rellonen i pułkownik Hermanni Kemppainen przypadkowo wchodzą do tej samej stodoły, by popełnić samobójstwo. Jednak postanawiają je odłożyć, zamieszczają ogłoszenie w gazecie i zbierają grupę osób, podobnie jak oni zniechęconych do życia. W końcu wyruszają autokarem w zwariowaną podróż po Europie, chcąc znaleźć odpowiednie miejsce na zrealizowanie ponurego zamiaru.


   Mówi się, że temat samobójstw jest przykry, często pozostaje w sferze tabu i potępia się pisanie o samobójstwach, bo wszyscy przecież znamy z historii przykład „Cierpień Młodego Wertera”, po których publikacji nastąpiła w Niemczach i w ogóle w całej Europie fala takich właśnie tragedii. Powody, które zmuszają ludzi do tej ostateczności są różne: niespełniona miłość, poważne kłopoty finansowe czy po prostu utrata radości z życia. W Finlandii dochodzi do tego przygnębiająca pogoda i brak słońca – tak mi się przynajmniej wydaje po przeczytaniu genialnej wręcz powieści Arto Paasilinny pt. „Fantastyczne samobójstwo zbiorowe”.
   Historia głównych bohaterów rozpoczyna się niewinnie - Onni Rellonen, niegdyś pechowy przedsiębiorca, zdecydował, że więcej porażek życiowych już nie zniesie, a skoro żona go nie wspiera a dzieci o nim zapomniały, więc nie pozostało mu nic innego jak tylko skończyć swój smutny żywot. Niestety, na jego drodze do śmierci stanął inny samobójca – pułkownik Hermanni Kemppainen, który po śmierci żony i braku perspektyw na wojnę, w pokojowo nastawionym świecie, jako żołnierz nie widzi dla siebie miejsca. Po wspólnie przeżytej przygodzie, z której obaj wyszli cali, postanawiają, że pomogą też innym samobójcom – albo odnaleźć sens w życiu albo skuteczniej i przyjemniej się zabić. Umieszczają więc ogłoszenie w gazecie, po którym odzew przyszłych samobójców przechodzi ich najśmielsze oczekiwania. Na barkach Rellonena i Kemppainena spoczywać będzie odtąd los setek, a później już tylko dziesiątek Finów. Ale – tak czy siak – zadanie jakie mają teraz do wykonania wcale nie będzie proste.
   Jak okiełznać sporą grupę samobójców zachowujących się jak dzieci? Przecież i tak nie zostało im nic innego jak śmierć. Arto Paasilinna poradził sobie z opisaniem tej niewątpliwej przygody wręcz śpiewająco. Wszelkie moje obawy co do tej książki zniknęły momentalnie już od pierwszej strony. Stylem, jakim tworzy autor, można by napisać instrukcję obsługi żelazka a i tak byłaby to jedna z lepszych komedii. Rzadko spotyka się tak inteligentnie posługujących się słowem pisarzy, którzy już słowem budują komizm. Tak właśnie dzieje się w tej książce – temat nie jest najłatwiejszy do obróbki: ludzie dojrzali, z głęboką depresją, których jedynym marzeniem jest szybka śmierć. Sama niechętnie czytam o takich załamanych dorosłych czy nastolatkach (emo), których melancholijny nastrój mnie przytłacza. Jednak „Fantastyczne samobójstwo zbiorowe” poznawałam z uśmiechem na ustach.
   Bohaterowie są barwni i naprawdę życiowi, wszyscy razem przeżywają wiele emocji, w swojej podróży w stronę śmierci. Ani przez chwilę się nie nudziłam, a nawet mogę rzec, że dosyć często się śmiałam – w tej książce jest zdecydowanie więcej z komedii niż tragedii, chociaż na pewno bohaterowie przeżyją niejeden pogrzeb walcząc z czasem. A oprócz tego to przyjemna dla czytelnika powieść obyczajowa. Jednak co najważniejsze, możemy się od bohaterów sporo nauczyć – bo odbierają oni swój kraj tak samo jak my Polskę. Beznadziejny rząd, słabe warunki życia, brak perspektyw – naprawdę wszystkie opisy Finlandii stworzone przez autora możnaby spokojnie podpiąć pod etykietkę naszego kraju. Nie tylko my mamy problemy, Finowie mają chyba nawet gorzej – a przynajmniej brak słońca ich wykańcza.
   Podsumowując: miło spędziłam czas podczas lektury „Fantastycznego samobójstwa zbiorowego” i mam nadzieję w przyszłości spotkać się jeszcze z prozą Arto Paasilinny, przewrotnego pisarza, który nawet śmierci potrafi okpić. Myślę, że ta książka mogłaby wielu zniechęcić do zabijania się i uratować kolejne istnienia, co prowadziłoby rzecz jasna do podtrzymania ciągłości gatunku. A zatem, czytajcie, bez względu na wiek i płeć – idealne lekarstwo na wszelakie smutki :)



Tytuł oryginalny: Hurmaava joukkoitsemurha
Wydawca: Wydawnictwo KOJRO
Ilość stron: 256
Rok wydania: 2007

7 komentarzy:

  1. Ta książka jeszcze przede mną ;]

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam "Wyjącego młynarza" i bardzo mi się podobało, po tę też chętnie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Chciałam ją ostatnio przeczytać, ale akurat dostałam inne z wydawnictwa Kojro, równie dobre. W piątek (tak mi się wydaje) dodam recenzję.
    Cieszę się, że Ci się podobała :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetna książką, którą bardzo przyjemnie wspominam:))
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Przyznam że mam chrapkę na tę książkę, czuję że i mnie przypadła by do gustu.
    Myślę że będzie to mój kolejny zakup :)
    ps. świetna recenzja

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  6. Cześć! Informuję że wytypowałam Cię do One Lovely Blog Award :D
    Więcej informacji znajdziesz w dzisiejszej notce na moim blogu.
    Pozdrawiam gorąco!

    OdpowiedzUsuń
  7. Martuś: pilne.
    Sztukaterowa Redakcja potrzebuje jeszcze dwóch osób do zorganizowania na blogu konkursu książkowego. Mogłabyś się podjąć tego zadania? Ja już jestem zapisana. Jeśli tak to pisz dzisiaj do Tomka, bo konkurs ma ruszyć od jutra :)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz i poświęcony mi czas :)