22 sierpnia 2012

"Diable ziele" Andrzej Sikora


Pochodzę z rodziny inteligenckiej, która w czasach PRL-u zubożała, ponieważ nie współpracowała z „przewodnią siłą narodu”. W wieku siedemnastu lat, nie chcąc być ciężarem dla dziadków emerytów, którzy mnie utrzymywali, zacząłem pracować, ucząc się i studiując. Początkowo byłem robotnikiem, później konstruktorem. W tamtych czasach, było trudno o awans nie należąc do partii, ale mimo to zostałem głównym mechanikiem w niewielkiej fabryce i na koniec wicedyrektorem. Po stanie wojennym podjąłem pierwsze próby literackie, jednak bez powodzenia (z tego samego powodu, z którego spauperyzowali się moi przodkowie). Następne próby podjąłem parę lat temu i w 2010 roku wydałem powieść pt. „Drugie życie”.

„Diable ziele” jest moją drugą powieścią.
W prywatnym życiu rzeźbię, chętnie uprawiam turystykę, mam wielu przyjaciół.

   Do przeczytania powieści pana Sikory zbierałam się bardzo długo. Najpierw czekałam, aż autor sobie o mnie przypomni, potem poszłam na studia, wyrzuciłam z głowy myśl, że ta książka w ogóle do mnie dotrze i nagle gdzieś zimową porą przyszła wraz z pięknym listem z przeprosinami. W trakcie nauki nie miałam czasu, i szczerze mówiąc, jakoś nie chciałam znajdować dla niej choćby chwili. Taka sobie okładka, taki sobie opis. Dałam jej szansę przez wyrzuty sumienia początkiem lipca. Zaczęłam, było ciekawie ale nie porywająco i znowu były ważniejsze książki. Jednak nie mogłam spokojnie patrzeć na półkę, gdy na stosie recenzyjnym wciąż leżało to "Diable ziele" i pokazywało mi rogi. I gdy już przebrnęłam przez pierwsze pięćdziesiąt stron, wsiąknęłam na dobre. 
   Karol, zwyczajny uczeń podstawówki, od urodzenia mieszkający na wsi i nigdy z niej nosa nie wyściubiający ulega poważnemu wypadkowi. Razem z kolegami chcieli rozbroić niewybuch (niewypał w tekście), co poskutkowało jak można się domyślić wybuchem a potem kalectwem bohatera. Karol staje się w jednej chwili niewidomym, a do tego traci dłoń. Traci nadzieję na jakiekolwiek uśmiech losu. 
   Co można robić będąc niewidomym we wsi? Gdy słabo się pisze i czyta, nie ma dostępu do mediów, dorośli zajęci są gospodarką... Karol jest w opłakanej sytuacji, jednak niespodziewanie otrzymuje pomoc od osoby, której nikt nie lubi, w tym on, bo pochodzi z rodziny inteligenckiej. Aurelia, znienawidzona we wsi, wyciąga do niego rękę, dając mu szansę na normalne funkcjonowanie i jakąkolwiek przyszłość. Pomaga mu dostać się do szkoły dla niewidomych.
   Karol nie jest bohaterem kryształowym, co oczywiście się ceni, ale jego naiwność czasami wydawała mi się nieadekwatna do wieku. I jak długo bym o nim nie czytała, ile lat by już nie miał, wciąż miałam wrażenie, że czytam o nastolatku. Moja wina, powoli przetwarzam. Poza tym wszyscy bohaterowie, ich dialogi i zachowania idealnie oddają klimat tamtych legendarnych, peerelowskich lat. Kartki, ciągła inflacja, inwigilacja i protekcja. Nic mi nie zgrzytało.
   Nie powiem, że jest to książka świetna ale na pewno jest dobra i warta przeczytania dla ciekawych PRLu,  dla tych którzy chcieliby zrozumieć osobę niewidomą, różnice miedzy wsią a miastem kiedyś. Nie napiszę już więcej, bo boję się cokolwiek zdradzić. Wiem na pewno, że jeżeli pan Sikora coś wyda to z chęcią po to sięgnę. Jego książki mają ciekawą, nietypową tematykę i przyjemny w odbiorze styl. Zdecydowanie są odmianą i odskocznią od popularnych aktualnie nurtów w literaturze. Polecam!

5 komentarzy:

  1. Nie mówię tej książce nie, choć akurat ani czasy specjalnie mnie nie interesują, ani nie czytuję polskiej literatury - zazwyczaj. Ale zobaczymy ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Czasy w których toczy się akcja niezbyt mnie interesują, tematyka też nie do końca trafia w mój gust. Ale kto wie, może kiedyś po tę książkę sięgnę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. niestety nie zainteresowała mnie ta książka

    OdpowiedzUsuń
  4. PRL lubię, ale teraz przeczytałam jedną książkę, której akcja również rozgrywała się w tych czasach, więc na razie spasuję.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ta książka cierpliwie czeka na swoją kolej a po Twojej recenzji chyba zwiększył się jej priorytet. Dziękuję, że mi o niej przypomniałaś :-)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz i poświęcony mi czas :)