12 sierpnia 2012

"Fanaberie" Jolanta Wrońska

Klara Werner, piękna właścicielka świetnie prosperującej sieci cukierni, ma kłopoty. Obiecujący adorator właśnie okazał się nieporozumieniem, udziałowcy przestają jej ufać, a na dodatek na firmę ostrzy sobie zęby bezwzględny rekin biznesu Arnold Lejman. Klara kiedyś odrzuciła jego względy – teraz musi za to zapłacić. Ale od czego są przyjaciele oraz dorastające dzieci Klary, których sprytu i samodzielności chyba nie doceniała. Czy uda jej się uratować firmę, ujść cało z finansowych tarapatów i nie popaść w inne, tym razem miłosne? Emocjonujące rozgrywki biznesowo-uczuciowe, żywy język i barwne tło obyczajowe współczesnej Polski –debiut Jolanty Wrońskiej to znakomita powieść nie tylko dla bizneswoman.


   Co to za fanaberie? Zwykły pytać niegdyś matki swoje dzieci, gdy napsociły, nabałaganiły, grymasiły lub zachowywały się niestosownie do sytuacji, przykładowo – biegając po mieszkaniu w trakcie imienin jakiegoś dorosłego. Fanaberie oznaczały też odstające od normy wytwory jak np. ubrania. W tej zaś książce, fanaberie to wymyślne ciastka, niezwykłe w całej rozciągłości.
   Klara Werner to właścicielka potężnej sieci cukierni pod nazwą „Fanaberie”. To też była żona Zbigniewa Wernera – biznesmana, który odszedł do młodszej – i matka trójki dzieci, w tym jednej sieroty przygarniętej w wieku lat siedmiu. Jonatan, najstarszy z potomstwa, adoptowany, aktualnie studiuje. Jego młodsze siostry, Zuzanna i Matylda uczą się odpowiednio w liceum i podstawówce. Rodzina Wernerów zdążyła już ochłonąć po rozwodzie rodziców i wydawać by się mogło, że ich życie zmierza ku normalności, jednak gdy obraca się dużymi pieniędzmi i umieszcza swoją firmę na giełdzie nie można liczyć na spokój. Szczególnie wtedy, gdy odmawia się zeusowi giełdy, jakim jest niewątpliwie Lejman.
   Klara będzie musiała mieć się na baczności, by nie stracić swojej firmy i dorobku życia. W tle pojawia się nawet największy rosyjski mafioso, zatem wszystkie chwyty dozwolone. Lejman nie zawaha się przed niczym aby wyleczyć urażone ambicje. Na brak akcji nie można narzekać, nie tylko tych giełdowych. Ogromne pieniądze, zasady funkcjonowania giełdy papierów wartościowych w pigułce ale także romanse i przyjaźnie – taki zestaw wrażeń funduje nam autorka, od początku zaskakując i wprowadzając czytelnika w świat prawdziwych Ślązaków, tak rzadko opisywany we współczesnej literaturze obyczajowej. Ponieważ główna bohaterka pochodzi właśnie z okolic Bytomia.
   Książkę czyta się bardzo szybko, nawet mimo gwary jaką rozmawiają ze sobą bohaterowie na początku historii. Nie była ona dla mnie aż tak zaskakująca jak byłaby rok temu, przed poznaniem na studiach rodowitych ślązaczek, jednak generalnie robi ona spore wrażenie, mocno odbiegając od współczesnego języka polskiego. Przede wszystkim, ma wiele wspólnego z językiem niemieckim. I taka jest też książka. Mieszają się w niej historie polsko-niemieckie, z nielicznymi rosyjskimi akcentami. Warto też zwrócić uwagę na fantazyjne nazwy własne i niespotykane współcześnie imiona. To wszystko nadaje „Fanaberiom” niepowtarzalnego klimatu.
   Chciałoby się przyczepić do lekko przesłodzonej fabuły, jednak w innej formie ta sama opowieść nie poprawiłaby mi tak nastroju jak „Fanaberie” dzisiaj. Czytałam je bez przerwy, jednym ciągiem, dając się porwać bohaterom, historii i genialnemu narratorowi. Styl jakim posługuje się autorka idealnie nadaje się do takich romantycznych, obyczajowych powieści. Jest lekki, czasem zabawny, czasem przejmujący ale zawsze wywołuje w czytelniku jakieś emocje. I przez te wszystkie opisy łakoci serwowanych w cukierniach Klary byłam ciągle głodna, co podczas czytania raczej mi się nie zdarza bo zapominam o całym świecie przejęta losem bohaterów. Tym razem uległam perswazji ukrytej pod smakowitym, puszystym kremem pralinkowym. 
   Co podobało mi się jeszcze to alternatywna wizja Polski, wysnuta przez autorkę. Jest ona spełnieniem marzeń większości rodaków. Dobrzy politycy pilnujący porządku w rządzie, nieprzekupne organy ścigania, przeprowadzone reformy na korzyść zwykłych ludzi. Jednak nikt nie zapomina o tym, że bieda istnieje i zbiera żniwo w sierotach i alkoholikach. Nie dla wszystkich słońce świeci tak samo. Mimo hektolitrów cukru wlewanych w nasze czytelnicze gardła, okrucieństwo niektórych ludzi jest mocno napiętnowane i przed takimi ludźmi autorka ostrzega. Nie zawsze najlepiej jest u mamy.
   Bohaterowie, chociaż pokiereszowani przez los, zawsze mają szansę na szczęście. Klara i Jonatan dostali od losu drugą szansę w postaci rodziców zastępczych, ta sama Klara ma też swoją szansę na miłość. Wystarczy tylko się otworzyć na świat. Kto nie walczy, nie wygrywa – zdawałoby się, mówi historia powieści.
   Kto nie przeczyta, ten się nie dowie jak dobra jest to książka. Może i dość przewidywalna, przesłodzona ale na właśnie taką powieść jest zapotrzebowanie, kiedy życie daje nam w kość.

5 komentarzy:

  1. Na tę chwilę nie mam ochoty na tego typu książkę, ale zapamiętam tytuł - może kiedyś się jednak skuszę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka wydaje się idealna na wakacje, chętnie sięgnę ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Każda recenzja utwierdza mnie w przekonaniu, że muszę ją przeczytać:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Najbardziej skusiły mnie "zasady funkcjonowania giełdy papierów wartościowych w pigułce", bo naprawdę chciałabym to dobrze zrozumieć (no cóż na razie średnio orientuję się w tym temacie), ale niestety nie ma jej w mojej bibliotece :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Hm... W bibliotece jej być nie może, bo jeszcze nie ma jej na rynku. To jest przedpremierowa recenzja, książka wychodzi we wrześniu.

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz i poświęcony mi czas :)