30 października 2012

Po targach... zbyt zmęczona na "dobrą" relację

Wtorek, cały dzień w domu, wyszłam poza jego obręb tylko na krótki spacer z siostrą i bratem a i tak... padam na twarz. Ale targi podsumować warto - tak żeby za rok tu zajrzeć i z niedowierzaniem pokręcić głową. Jak można było tak głupio budzik nastawić... Ale po kolei.

Operacja: TARGI 2012.
Dzień pierwszy: piątek, 26 października
8.15 - angielski; zwijam się i skręcam z ciekawości jak ja wszystko ogarnę, wszak o 15 trzeba już stać w kolejce po autograf do pani Łaciny... a do tego ciekawy kolega się dosiadł, szkoda tylko że tak słabo zna angielski...
10.30 - podpisywanie umowy do jednorazowej pracy, pierwsza taka umowa w życiu, ledwo zdążyłam na czas i w ogóle pełen stres
prawie 12.00 - problemy z tramwajami zmusiły mnie do dłuższego spaceru, zamarznięta wracam do akademika i zjadam śniadanie, ugaduje się z Agnieszką (Enga) i pędzę na targi
14.15 - wpadam na halę (po otrzymaniu identyfikatora i paczki od Gandalfa). Paczka miła i zaskakująca: trzecia część "1Q84" Murakamiego! Szkoda tylko, że nie czytałam dwóch pierwszych... ale to szczegół!

Zaraz po tym krążę między stoiskami czekając na odzew Agi, a gdy w końcu ją spotykam, widzę też panią Łacinę. Ze świeżo zdobytym egzemplarzem "Czynnika miłości" maszeruję po autograf.
I tu zaskoczenie - nie dość, że autorka "Kradzionych róż" i "Telefonów do przyjaciela" zostawiła na moim blogu komentarz to jeszcze mnie i mój blog kojarzy! Cudna chwila, zapamiętam do końca życia :)

Ale staram się nie robić problemów i kolejki nie wydłużać więc uciekam do kawiarni Pożegnanie z Afryką, gdzie zmierzają też Enga, Wiki, Alicja i Darek. Razem po dłuższej chwili zdobywamy autograf i - o dziwo - rozmowa się klei chociaż kojarzymy się jedynie z blogów :) Siła książek :D

Potem krążymy po targach w różnych konfiguracjach, trio: Wiktoria, Darek i Alicja zmywa się bo ma transport do NAWOJKI (duże litery ku pamięci wspomnianych wcześniej - bo jak można nie znać nazwy hostelu w którym się mieszka?), a ja też długo nie zostaję. Żegnam się szybko z Agnieszką, kupuję "Randkowanie z Jane Austen" za piątaka (totalne szaleństwo!) i jadę do akademika. Nie zdążam nawet dobrze odpocząć i strawić obiadu, gdy wiedziona ciekawością pędzę na rynek by znowu spotkać szalone trio.

20.00 - spotkanie z ww + pracownikami ściśle tajnych służb specjalnych w bliżej nieokreślonej knajpce na grodzkiej. Oczywiście wszystko przez Wiki, ale jest po prostu świetnie bo znowu poznaję wspaniałych ludzi. Wszystko kończy się tak, że jest późno, pada deszcz a ja w mokrych butach jestem nielegalnie przemycona do Nawojki. I dowiaduję się co to są gry fabularne! I jak smaczne może być wino :)


Dzień drugi: sobota, 27 października
11.15 - spoglądam na budzik i nie wierzę. Miałam wstać o 8.30! Zaczęło się już spotkanie blogerów z Anek na czele a ja w piżamie... Wstyd, wstyd i jeszcze raz wstyd. Ze spuszczoną głową wstaję, ale czuję, że do 16 jestem stracona. Kręcę się jak cień, coś tam szperam w necie i robię zakupy co by wytrzymać weekend w Krakowie. Pogoda jest okropna.
15.15 - wychodzę z akademika (biblioteka jagiellońska dawno zamknięta, więc wypożyczone książki muszą czekać do poniedziałku). Kilka minut przed 16 docieram do Botanici. Pierwsi blogerzy już są. Od razu rzucają się w oczy organizatorki (Kaś wypomina mi, że przeżyłam i tylko straszę komentarzami - ale co to za życie gdy w perspektywie 2.0 z matmy... ech!), viv, Fenrir, Silaqui i Iza. Jeżeli kogoś pominęłam, przepraszam! Tych ludzi po prostu "znałam" już wcześniej z blogów.
Czas mija, liczba konfiguracji stolików i krzeseł zwiększa się... a blogerów wciąż przybywa i przybywa. Grozi nam wyrzucenie z lokalu ^^. Ok, to tylko moja katastroficzna wizja. Po prostu było tłoczno :)

Konkretna lista gości na rzeczonym zlocie: TUTAJ.

19.00 (?) - nie pamiętam dokładnie, ale zmyłam się ponieważ obiecałam koleżankom z liceum, że się zobaczymy i musiałam uciekać. A tak było przyjemnie, że aż żal wychodzić... poznałam legendarną ktryę i jeszcze kilka innych ciekawych osób, które wcześniej kojarzyłam tylko z blogów (Tirindeth, Elenoir, Ultramaryna). Naprawdę cieszę się, że nie opętał mnie strach i mimo wszystko samotnie wybrałam się na to spotkanie :)


Dzień trzeci: niedziela, 28 października
Wstałam razem z budzikiem o 8.30, szybko zebrałam się po moje trio do Nawojki (bardzo byli zdziwieni moim telefonem i przyjściem, i kazali mi kłaść się spać - nie zgodziłam się, nie mogłam znowu się spóźnić na panel dyskusyjny) ale że po drodze doszczętnie przemokły mi buty (i się chamsko rozpadły! żule krakowskie mają lepsze obuwie niż ja wtedy) więc załamana wróciłam do akademika. Dopiero kupując bilet zauważyłam, że jest 9.07 a nie 10.07. Marta i jej panowanie nad czasem...
Tak czy siak - wróciłam, chwilkę spędziłam pod kołdrą żeby rozgrzać przemoknięte nogi, ubrałam inne buty... i spóźniłam się prawie 20 minut na dyskusję prowadzoną przez pana z portalu Granice.pl. Z blogosfery skojarzyłam Potanię i Darka Dłużenia :)

Pokręciłam się potem alejkami, odwiedziłam nawet stoisko AGH, przywitałam się z towarzyszami z piątkowego wieczoru i o 13 szybko wracałam do akademika. Nic nie kupiłam, nic! :D

Po obiedzie trochę leniwie kręciłam się po pokoju ale nadeszła godzina zero... szybko skończyłam budyń czekoladowy zrobiony na spółę z moimi współlokatorkami i popędziłam na przystanek by zdążyć na 19 na Czyżyny gdzie miałam całą noc pracować przy inwentaryzacji Leroy Merlin... I pracowałam, aż do 5 rano.


Dzień czwarty, potargowo
6.00 - jak robot dowlokłam się na swoje trzecie piętro, skompletowałam zestaw podprysznicowy i po zmyciu z siebie całego kurzu po-inwentaryzacyjnego, nie budząc dziewczyn, poszłam spać na 3 godziny.
10.15 - w bibliotece jagiellońskiej odebrałam swój przydział na ten weekend: "Podstawy gospodarki odpadami" & "Kasa, forsa, szmal". Zgadnijcie, do której z tych książek na serio zajrzę :D
11.20 - totalnie zamarznięta wsiadłam ze swoim "kompadre" czyli ogromnym plecakiem podróżnym do autobusu do Ustrzyk. Prawie całą podróż szczęśliwie przespałam.


***
Dziękuję wszystkim za udany weekend!
Blogerom, wyrozumiałym współlokatorkom, niemożliwie sympatycznym pracownikom Leroy Merlin (nigdy z taką świetną ekipą kierowniczą nie pracowałam!) i mojej rodzinie, która nadal traktuje mnie ulgowo :)

Przepraszam za brak zdjęć, nie posiadam aparatu ani talentu. Na szczęście nie brak go innym blogerom, więc szukajcie relacji u innych :) Na pewno będą ciekawsze - ja swoją napisałam głównie na pamiątkę. Abym przetrwała na tym blogu chociaż jeszcze jeden rok i mogła sobie te targi odświeżyć :)

I ku przestrodze, by budzik nastawić na sobotę a nie na każdy inny dzień tygodnia...

Pozdrawiam i dobranoc!

27 komentarzy:

  1. Fajna relacja :D Miałaś niezłe te parę dni, nie zazdroszczę takiego tempa! Za to zazdroszczę poznania tylu ciekawych osób :) Może kiedyś też zawitam na spotkanie blogerów...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, tempo szalone :) Ale warto, więc za rok musisz być i Ty :)

      Usuń
  2. Dawno Cię nie czytałam. Ależ Ty zakręcona jesteś! ;-)
    Trzymaj się ciepło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Większość określa to jako "roztrzepanie" ale Twoja wersja lepsza :)
      Jak to Darek raz powiedział, zakręcona jak chiński termos... czy jakoś tak? :D

      Pozdrawiam i zdrowia życzę!

      Usuń
  3. Heh, co z tego, że bez zdjęć! Twoja relacja i tak jest najciekawsza :)
    Masz śliczny szablon na blogu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję, dziękuję! :*

      Szablon zrobiła Christel :)
      [christelowa-graficiarnia.blogspot.com]

      Usuń
  4. Miło było przeczytać relacje i powędrować dawnymi ścieżkami. W owej NAWOJCE ;) pięć lat stacjonowałam, z małymi przerwami :) No i BJ... no i Miasteczko Studenckie... Ech, łezka w oku. :)

    Uściski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że przypomniałam Ci te piękne lata studiowania :) Atmosfera potrafi być tam iście magiczna :)

      Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Relacja świetna, tempo ma ;-)Widać, że się nie nudzisz w tym Krakowie ;-) Może i ja kiedyś na te Targi się wybiorę, choć zawsze mi nie po drodze ;/.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu się nie da nudzić, za dużo atrakcji a i tak większości tych ciekawych nie ogarniam...
      A na targi spróbuj wpaść za rok - choćby na jeden dzień :)

      Usuń
  6. Zazdroszczę każdej osobie, która miała możliwość pojawienia się na Targach. Mi niestety nie było to dane, więc muszę zadowalać się relacjami innych :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak miałam przy Katowicach i Złotej Zakładce, ale ten festiwal książkowy się rozprzestrzenia i są coraz większe szanse, by w którymś mieście się pojawić :)

      Może komunikacja i los będą sprzyjały za rok? :)

      Usuń
  7. Fakt, że pogoda na Targi była koszmarna, nie pamiętam kiedy w Krakowie tak cały dzień lało:) ale spotkanie w Botanice było fajne, miło wreszcie kojarzyć twarze z nickiem:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda! :) Choć Wy i tak krótko byłyście i nie zdążyłam się napatrzeć :P

      Usuń
  8. Na pogodę nie ma co marudzić i tak wszystko było przecież pod dachem ;) Przemoczone to myśmy były, ale dopiero na turnieju łuczniczym w sobotę!

    Dziękuję za przemiłe spotkanie, szkoda, że nie zostałaś z nami dłużej! Mam nadzieję, że coś się jeszcze kiedyś uda zorganizować. ;)

    Ps. Daj znać, jak zaczniesz cierpieć na niedobór książek ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, musisz mi o tym turnieju opowiedzieć koniecznie :)

      Skombinujemy coś koniecznie - może wpadniecie w listopadzie? Wawel za darmoszkę? :)

      PS. Ależ Ty kusisz, a mi się od razu w głowie tytuły pojawiają...

      Usuń
  9. Zazdroszczę Ci, że mogłaś tam być i wszystkich poznać. Ja niestety mieszkam za daleko :(

    Ładnie tutaj u Ciebie się zrobiło :) Nie żeby wcześniej ładnie nie było, ale wiesz co mam na myśli... ;) Tylko kolor czcionki zrobiłabym bardziej wyraźniejszy, może trochę ciemniejszy, gdyż odrobinę ciężko się czyta. Ale to tylko moja sugestia. To Twój blog, wież zrobisz jak zechcesz ;)
    Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może kiedyś wsiądziesz w pociąg - koniecznie trzeba Ci drugiego szaleńca do motywacji :)

      Z czcionką będę jeszcze eksperymentować, na razie miałam z moim blogiem trochę nie po drodze a przy pierwszym montażu tego szablonu coś mi ta czcionka nie chciała współpracować.

      Pozdrawiam i dużo słońca życzę! :)

      Usuń
  10. A idź ty! Gdzie się człowiek nie obejrzy Targi, Targi, Targi. Moim skromnym zdaniem na takie Targi to powinny być darmowe bilety na pociąg, bus, autobus, który podjeżdża pod sam dom i odwozi po skończonej imprezie. Ale nie, jedni idą, a drudzy nie! Przecież to nie nasza (czyt. moja) wina, że tak daleko mieszkam!

    Ale nic, koniec moich zażaleń i wszelkich innych przejawów zazdrości (bo to oczywiście nic innego, tylko najzwyczajniejsza w świecie zazdrość). Zwariowana dziewczyno, cieszę się, że miałaś ostatnio tak przyjemny czas. Li i jedynie, jak mawiał mój ukochany Bobcio (dopóki się nie stał nielubianym Florkiem z nadwagą).

    Relacja wyszła Ci mistrzowsko (chociaż nie ukrywam, fotek z twoją buźką brakuje), a to wstawanie o określonych godzinach - skąd ja to znam!:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mery, wybacz droga kolejny wpis targowy - ale czym innym ja bym się tu mogła chwalić? :D A na targi to chociaż fajnie wejściówki wygrać :)

      Uwierz, że jak się jest szaleńcem to można góry przenosić albo... okrężną drogą do domu jechać, żeby iść na mecz ukochanej Resovii ^^
      PS. Lena i Vicky są aż znad morza i wariaty na targi dojechały :)

      Zazdrość się zdarza - u mnie często gdy oglądam "wyrąbiste" stosiki innych albo widzę kolejne notki o McDusi (porównywalna zazdrość z targami katowickimi xD) więc wiesz :D

      A fotkę wrzucę, a niechaj będzie :) Izowa, ale może mi autorka wybaczy :)

      Usuń
  11. Oj dziewczyny, ale marudzicie! Ja przyjechałam ze Szczecina... to drugi koniec Polski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, jak się jest marudą z natury to się czasem po prostu powstrzymać nie da;) Ale już, koniec marudzenia (przynajmniej do czasu;))

      Usuń
    2. Ja tam marudzę i narzekam cały czas :) Żaden problem :)

      Usuń
  12. Szalone dni, ale warto było, prawda? Wszystkiego dobrego i do zobaczenia w przyszłości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie warto! Muszę przegrzebać Ci bloga i znaleźć te Twoje fantazyjne tatuaże :)

      Do zobaczenia :)

      Usuń
  13. Marta czy ja już mówiła, że Cię kocham?:D Świetnie się ubawiłam czytając Twoją relacje. Dalej żałuje, że nie chciałaś z nami iśc spać ^^ :P Również dziękuję za cudowny weekend ( tak, wiem, strasznie szybko xD) I mam nadzieję, że do szybkiego zobaczenia! Buziaki Alicja XD

    pS. aktualny blog xD http://pomaranczowa.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś mi się obiło o uszy ale mów do mnie jeszcze :D A ja była taka pijana że żadnego ze mnie pożytku by nie było - zamiast gadać to bym spała, więc niewiele straciliście - a ja wysuszyłam buty i skarpety :D

      Do Krakowa możesz zawsze wpadać :) W listopadzie Wawel darmo :)

      Usuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz i poświęcony mi czas :)