7 czerwca 2013

"Time Riders. Jeźdźcy w czasie" Alex Scarrow


Liam O’Connor powinien zginąć na morzu w 1912 roku. Maddy Carter powinna umrzeć w katastrofie lotniczej w 2010 roku. Sal Vikram powinien zginąć w pożarze w 2029 roku.
Jednak na chwilę przed wydaniem ostatniego tchnienia pojawił się przed nimi ten sam tajemniczy mężczyzna, który wypowiadał zawsze te same słowa: „Złap mnie za rękę…”
Jednak Liam, Maddy i Sal nie zostali ocaleni. Zostali zwerbowani do tajnej organizacji, o której istnieniu nikt nie wie. Teraz mają tylko jeden cel – naprawiać historię ludzkości. Dlaczego? Ponieważ podróże w czasie istnieją, i jest wielu takich, którzy cofają się w czasie aby zmienić bieg historii. Dlatego powstała tajna organizacja Time Riders – aby powstrzymać tych, którzy podróżują w czasie, przed zniszczeniem świata.

   Podróże w czasie interesowały mnie od czasów niepamiętnych jako część kultury no i trochę też jako marzenie przeżycia ponownie pewnych chwil w moim życiu, naprawy błędów młodości. Pierwszym dziełem jakie poznałam o tej tematyce była bajka "Wehikuł Czasu" - która opowiadała o szalonym naukowcu, który zaginął w odległej przeszłości i jego synu, który próbował go ściągnąć z powrotem. Byłam naprawdę zafascynowana tą historią i oglądałam ją kilka razy. Czy o tej powieści mogę powiedzieć to samo? Niestety, to nie moja bajka.
   Bohaterów poznajemy w sytuacjach skrajnych, gdy ich życie nieuchronnie dobiega końca z powodu katastrof różnego rodzaju: zatonięcie, pożar, awaria samolotu. Wszyscy pochodzą z różnych, ale anglojęzycznych, krajów - i z różnych czasów. Łączy ich nadzwyczajna wizyta starszego pana, który wyciąga do nich dłoń kilka minut przed katastrofą i proponuje namiastkę życia zamiast nagłej śmierci. 
   I tu mam pierwsze "ale". Skoro mają być niewidzialni dla świata, nie mają tak naprawdę żyć, to jakim cudem mogą potem podróżować w czasie (jak sama nazwa książki wskazuje) i zmieniać historię? Mieli być niematerialni, albo coś źle zrozumiałam, a tu nagle otrzymują drugie życie. Może się czepiam, ten typ tak ma, ale jak mi już raz zgrzytnęło, to potem nie przestawało. Książka jest napisana naprawdę prosto, wybrańcy i ich "talenty" mnie nie przekonują - bo z jednej strony autor chciał uczynić bohaterami zwyczajnych nastolatków a z drugiej strony czasami przesadzał z ich zwyczajnością. Coś w stylu "zmieniacie historię, ale nie martwcie się, nie musicie jej znać". Dodatkowo ostatnio chyba mam uczulenie na cuda w książkach, bo przemiana jednego z bohaterów - robota w "ludzkim" ciele - zdecydowanie nie wywołała u mnie pożądanego przez autora efektu. Czuję się staro.
   Ale spokojnie, nie nazwę tej książki gniotem (takich nie czytam! :)) bo broni się lekkością stylu - czyli idealnie nadaje się w podróży i na odprężenie, na pewno trafi w gust młodszych czytelników, fascynatów historii - którzy zastanawiają się: co by było gdyby i ogólnie czytających namiętnie młodzieżówki sensacyjne. Ja powoli, ale bardzo powoli, od nich odchodzę i może miałam zbyt wiele wymagań co do tej historii. Polubiłam bohaterów, ogólny zarys fabuły jest dość sensowny tylko są takie smaczki, które sama napisałabym inaczej. I pewnie dlatego jeszcze nic nie wydałam :)
   Nie odradzam, ale ostrzegam, że fani "prawdziwego" science-fiction mogą być niezadowoleni i będą próbować rozbić świat przedstawiony na czynniki pierwsze. Trudno, nie każdy tytuł może być bestsellerem. Jednak gdyby wpadła mi w ręce druga część to z ciekawości pewnie bym przeczytała. Czasem trzeba się oderwać od spraw przyziemnych i przyziemnego, rzeczowego postrzegania świata. 

3 komentarze:

  1. Hmm... a wiązałam z tą książką spore nadzieje :/

    OdpowiedzUsuń
  2. To pewnie by mi się nie spodobała... No ale trudno.

    Pozdrawiam serdecznie,
    Sol/Monique

    PS. W wolnym czasie zapraszam do mnie na KONKURS! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię recenzje z konkretnymi za i przeciw. Pomimo subiektywności pozwalają przewidzieć również swoje wrażenia. Chyba pierwszy raz tu zajrzałem, ale będę zachodził częściej :)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz i poświęcony mi czas :)