Tak! Dokładnie tak!
Brzmi to bardzo dziwnie, wiem. Przez chwilę tytuł posta miał wyglądać inaczej. Książki, w których narrator wywołuje u mnie wyrzuty sumienia. Ale jakoś brzmiało to nie po polsku. No i mogło nie brzmieć jednoznacznie, a tematem tego postu jest konkretny typ powieści.
Ale od początku...
[ciąg przyczynowo-skutkowy moich rozmyślań, w skrócie]
Dawno, dawno temu, za górami, za lasami, żyła sobie dziewoja o długich jasnych włosach. Miała nadwagę, krzywe nogi, krzywe zęby i nie lubiła grać w warszawiaka. Lubiła za to czytanie książek od czasu do czasu i oglądanie kreskówek. I nie wiadomo kiedy, polubiła też pisanie.
Pewnego dnia, kiedy komputer na dobre zadomowił się w jej domu, a ona spędzała przy nim swoją godzinkę na pasjansach i zabawach w sapera, rodzice postanowili, że czas na następny krok. Zamówienie internetu.
Wiecie, to nie był jeszcze ten szalony, nieograniczony internet. O nie. Tato pilnował pociech swoich, by rachunków nie naklikały nad umiar. Dlatego w owym czasie, pisała sobie dziewoja tragiczne historie i zapisywała we własnej teczuszce. Dopóki nie odkryła blogów. Blogi z opowiadaniami to był przełom w jej życiu. A blogi z fanfiction z Lexington Bridge i Tokio Hotel odmieniły stanowczo jej styl pisania. Nie można było już zabijać połowy bohaterów. Nie było demonów, zaświatów, duchów, elfów, romantycznie konających w ramionach książąt pięknych dziewic. Byli przystojni, śpiewająco-tańczący chłopcy z boysbandów. Szał.
Jednak jej kariera zaczęła się na dobre, gdy rodzice nie opłacali już impulsów, ale zwyczajny, miesięczny abonament. Wtedy nauka szła w odstawkę, a tyłek bolał od siedzenia przed komputerem. W głowie jej powstawały zaś bestsellerowe historie. Ale co z tego, gdy komentarzy pod postem było pięć, z czego cztery to reklamy a piąty napisała koleżanka? Co z tego?!
Dobra, może trochę zboczyłam z kursu. Pozdro dla tych, co przeczytali - szacun dla Was! Obiecuję, że już płynę w stronę meritum.
Więc... gdy dziewoja szlifowała warsztat, czytając (tutaj powinien się znaleźć odnośnik do tekstu Katarzyny Michalak o tym, że wie, że ma talent, bo przeczytała dużo książek - czy coś w ten deseń) inne opowiadania fanfiction, zżerała ją zazdrość, gdy pod tymi tekstami pojawiało się komentarzy nawet dwajścia. Albo pisiont! A brzmiały one mniej więcej tak (teksty, nie komentarze!):
Czujesz, że to nieodpowiedni moment, więc wycofujesz się do swojego pokoju, ale po drodze wpadasz na Matta. Jeny, Anderson jest zawsze taki przystojny, nawet w dresach - myślisz. Odsuwasz się od jego umięśnionej klatki piersiowej i próbujesz zachowywać się tak, jak gdyby nigdy nic, ale wiesz, że oczy ci się świecą i masz czerwone policzki. Przepraszam - mamroczesz pod nosem i próbujesz go wyminąć, ale otacza cię ramieniem i zmusza, byś spojrzała mu prosto w oczy.
- Hej, coś się stało? - pyta, uśmiechając się szeroko. Jego dołeczki absorbują całą twoją uwagę.
I tak dalej... Jak znajdą się chętni, to skończę to opowiadanie. [wpłaty na konto z dopiskiem "fundusz na zajebistą prozę Marty" przyjmuję do odwołania].
Dobra, nie będę Wam już więcej opisywać okoliczności czytania takich opowiadań ani pisać, że ostatnio znowu naszła mnie faza na fanfiction (tym razem siatkarskie - serio, nie 1D, 5STS, Just5, Zonk85, Myszka22, WTF18). Po prostu. Mówię jak jest.
Takich opowiadań jest milion. W każdym narrator mówi mi, co myślę i co czuję. Serio. Mnie to przytłacza po dwóch akapitach. Robisz to, robisz tamto. Voodoo czy kurde jak?
Nie kojarzę, żebym kiedykolwiek czytała taką książkę. Wprawdzie nie czytam ich ostatnio za dużo, a jak już czytam to nie są szczególnie ambitne, ale jednak.
Stąd moje pytania do Was:
1. Czy kojarzycie książkę, w której narrator "mówi" do Was w ten sposób?
2. Co myślicie o takiej formie narracji?
3. Czytacie/czytaliście fanficki (jakiekolwiek)?
4. Czy też macie wrażenie, że taki narrator wzbudza "wyrzuty sumienia"? :D
PS. Wiem, że moja ostatnia recenzja tak wyglądała (#zadużofanficków) ale całej takiej książki nie potrafię sobie wyobrazić.
PS. Wiem, że moja ostatnia recenzja tak wyglądała (#zadużofanficków) ale całej takiej książki nie potrafię sobie wyobrazić.
Z góry dziękuję za odpowiedzi, dyskusje, dygresje, pieniądze...
Miłego wieczoru!