10 lutego 2015

"Romans to moja praca" Patience Bloom


Patience Bloom od zawsze kochała romanse. Wierzyła, że może być bohaterką własnej romantycznej historii. W końcu dostaje wymarzoną pracę – zostaje redaktorką w wydawnictwie Harlequin... [reszta opisu beznadziejnie zdradza fabułę!]

 






Skoro czytasz tę recenzję prawdopodobnie lubisz czytać romanse i oglądać komedie romantyczne. Nie martw się, nie masz się czego wstydzić. Nie jesteś jedyna / jedyny. Każdy chce dobrze skończyć. Nawet mi się marzy jakiś książę z bajki (No co? Pomarzyć można! Nawet CSom wolno!).
Patience też je lubi (romanse!) i, o dziwo!, spędza z nimi większość czasu nie narzekając na nudę. Wprawdzie studiuje francuski, pomieszkuje we Francji a nawet zostaje nauczycielką francuskiego ale jej największą pasją są romantyczne powieści. A wiara, że historie jak z harlequinów mogą wydarzyć się naprawdę, sprawia, że Patience nie ustaje w poszukiwaniach swojego ideału. Niestety, nie pomaga jej fakt, że ma za sobą rozwód rodziców, kolejni partnerzy są toksyczni / nudni / dziecinni a ona sama zbyt często się przy nich rozkleja. Czytając, współczułam Patience i podziwiałam jej cierpliwość (w tym przypadku imię pasuje do bohaterki, ale tylko do pewnego momentu).
Wydawać by się mogło, że będzie różowo, ot - literatura kobieca, że można się odprężyć, że będzie przystojny i idealny on, piękna i idealna ona. Że to świat stanie między nimi. 
Nie, wszystko jest nie tak. Jest humor, ale dość gorzki, są romanse ale jakieś takie... jak w normalnym życiu (faceci, często bezbarwni lub sfrustrowani, którym ciągle czegoś brakuje i nie chodzi nawet o wierność), jest opowieść głównej bohaterki trzymająca w napięciu (nie zasnęłam, póki jej nie skończyłam). Nie spodziewaliście się tego? Bo ja myślałam, że będzie przyjemnie i lekko. Ale w żadnym razie nie jestem zawiedziona.
Trochę obawiałam się tej książki; tego, że będzie "głupawa" (bo te lekkie takie bywają), pełna stereotypów i chociaż do ideału jej daleko, ani też na półce ulubionych nie postanie, to zdecydowanie cieszy mnie, że ją przeczytałam. Już niedługo zapomnę wszystkie szczegóły, imiona, cechy poszczególnych bohaterów ale nie zapomnę lekcji o nadziei, o byciu niedoskonałym sobą, o pogoni za marzeniami. Nie wiem na ile to wszystko zgadza się z biografią autorki, bo na taką jest kreowana ta książka, ale ufam pani Bloom i mam nadzieję, że takie historie się zdarzają i jest dla mnie jeszcze jakaś nadzieja. Bo o tym, że życie potrafi być zaskakujące już wiem :)
Pod względem technicznym... na początku myślałam, że się nie polubimy ale z czasem czytało mi się coraz lżej i od połowy ciągle było mi mało. Słowa gładko łączyły się w zdania i nic mnie nie rozpraszało. Chętnie przeczytałabym inne książki tej autorki lub chociaż jej publikacje ale przyjdzie mi na to jeszcze poczekać.
Polecam książkę jako prezent dla siebie, dla koleżanki, siostry czy mamy. Czasem będzie śmiesznie, czasem smutno, czasem będziecie utożsamiać się z autorką tak, że nie będziecie potrafiły wyjść z podziwu, porównując wasze przygody miłosne. Patience wie, co mówi. Romans to jej praca. 

6 komentarzy:

  1. Zachęcająco, nie ma co :) Może to i dobrze od czasu do czasu przeczytać coś, w czym mężczyna nie jest kreowany na księcia z bajki, a bardziej na normalnego, zwykłego faceta z problemami i wątpliwościami (powtórzę) NORMALNEGO człowieka. Zastrzyk realizmu tez jest od czasu do czasu potrzebny i najbardziej podoba mi się to, że polecasz tę książkę jako prezent dla.. samej siebie! Skoro tak jest to chyba poważnie zastanwoię się czy sobie takie prezentu nie zrobić :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajrzałam z ciekawości, za romansami nie przepadam (chyba, że chodzi o klasykę;) I tylko upewniłam się, że to nie jest książka dla mnie. Idę szukać dalej:P

    OdpowiedzUsuń
  3. www.shczooreczek.blogspot.com12 lut 2015, 17:51:00

    Nie znam jej szczerze mówiąc, ale chętnie zapiszę ją sobie na lżejsze czytelniczo czasy:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja sobie zafundowałam z nią intensywny wieczór - nie mogłam jej odłożyć przed zaśnięciem bo byłam ciekawa, co to będzie za zakończenie :)
    No i fajnie czasem się pocieszyć - spotkamy iluś tam facetów nie dla nas, ale w którymś momencie i ten ideał się znajdzie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Może Sophie Kinsella? Lekko, wesoło. Albo bardziej wesoło - Evanovich :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Zastanowię się nad tą pierwszą autorką;) Ale naprawdę wolę horrory...;)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz i poświęcony mi czas :)