Ale za to mogę się pochwalić, oprócz targów, kilkoma innymi wydarzeniami dla których z braku czasu nie robiłam osobnych wpisów (A chciałam! Tak samo jak chcę czytać Evanovich no. 8 i Wszystkie barwy siatkówki - ale spokojnie, kiedyś je zmieszczę w grafiku :))
25 październik
![]() |
źródło zdjęcia: www.mmkrakow.pl, autor: Jolanta Król |
Na uczelni wolne, a zatem od południa do osiemnastej jestem w pracy. Udaję barmankę :) I rzeczonego dnia właśnie miał odbyć się u nas koncert Zakopower. Lubię ich, płytę "Na siedem" odtwarzam często na mp3 (posłuchajcie piosenki "Tupany" - magia!), ale nie podejrzewałam, że już od rana będą u nas! Siedzę sobie spokojnie przy barze, sprzedaję różne bilety a tu nagle jakaś muzyka dobiega z głównej sali, jakiś zespół się stroi... Oni! Musiałam urwać się na chwilę i popatrzeć. Szef pewnie ma mnie za wariatkę po moich prośbach o zobaczenie ich choć przez chwilę (niby przekroczyłam 20 lat ale w tej chwili mentalnie byłam trzynastką ^^).
Wiadomo już dlaczego nie byłam w piątek na targach.
Żeby odreagować emocje (Zakopower! I obsłużony Turnau, ale tutaj ze wstydem patrzę w biurko.) poszłam pograć w siatkę - dobrze, że niewiele osób zwracało na nas uwagę... ^^
26 październik

Więc obeszłam targi, obowiązkowy przystanek przy Drugim Życiu Książki i pogadanka za znajomkami z Bookeriady, spotkałam kilku blogerów i wróciłam na szybki obiad bo już o 16.30...
źródło: www.krakowskieczytanie.blogspot.com |
Smakołyki!
A w nich: Kaś (najlepszy organizator ever), AnnRK, Esa Czyta, Wiki, SilaQui z uroczą córeczką, Agnes, Waniliowa, Magda K-ska, Gosiarella, Mała Mi, Elen, Ultramaryna, Kinga, Isabella, Izusr, Ania, Maja, Viv, Oisaj, Karolina, Maciek, Justyna, Sardegna, Ktrya.
Było gwarno, radośnie i wszelkie obawy, że nie będę miała się do kogo odezwać poszły w odstawkę :)
Było gwarno, radośnie i wszelkie obawy, że nie będę miała się do kogo odezwać poszły w odstawkę :)
Zdjęcie wykonane około 19. Trochę tłum się przerzedził - zostali głównie krakowiacy.
Przed 20 zmyłam się do koleżanki z liceum i do akademika wróciłam późno, więc dziękuję tym, którzy wymyślili zmianę czasu. W tym roku zdążyłam...
27 październik

Panel rozpoczynał się o 11 a ja kręciłam się wkoło czekając na znajomych blogerów. Znajomi się spóźnili, ale dzięki temu poznałam Anię - z którą po panelu krążyłam między stoiskami. Potem znowu wróciłam do stoiska DŻK a na koniec zdobyłam autograf Karpowicza (nie miał bardziej milczącej fanki).
Co do samego panelu... chyba przestanę na nie chodzić. Wiem, jak ważne są pieniądze i jak wygląda ich brak. Dlatego właśnie łączę studia z pracą w klubie i drukarni. Ale chociaż mam tylko 21 lat przestałam się łudzić, że blog z recenzjami jako taki może być dochodowy. Nikt za recenzje nie zapłaci (cóż, ja sprzedaję książki do których nie wrócę - nikt w końcu nie żyje wiecznie) i zostaje tzw. sprzedawanie się - np. reklamy, pisanie pod publikę (lajfstajlowcy)... ale przede wszystkim, jeżeli już ten blog ma zarabiać to trzeba mieć konkretny pomysł na siebie i przyciągnąć tłumy. Tyle. Takie jest moje zdanie. A z rad moich znajomych - wyspecjalizować się.
Jak już wspomniałam, bywam kobietą pracującą, więc po powrocie z targów odpoczęłam trochę a potem poszłam na nockę do drukarni. Robiliśmy okładkę czeskiego Avonu na luty :)
Wróciłam o 7 do pokoju, wykąpałam się, poszłam spać, i wstałam na 12 do pracy w klubie. Więc cały 28 października miałam z głowy.
29 październik
![]() |
źródło zdjęcia: fanpage fb "Klub Studencki Żaczek" |
Po zajęciach (kiedyś trzeba wrócić do rzeczywistości) odebrałam wypłatę i przez chwilę czułam się bogata (rychło w czas, oczywiście - a na targach biedowałam). I to była pierwsza dobra rzecz tego dnia.
Drugą był koncert Cezika. Cezik!!!
Nie znam bardziej utalentowanego muzycznie człowieka w Polsce. To co on robi na żywo, jest magiczne. To co on tworzy w sieci, też jest cudowne. I chociaż z bólem przyznam, że kariery w telewizji jako artysta estradowy nie zrobi (nie ten głos) to jednak dla mnie geniuszem był, jest i będzie. A jego piosenka, ta najnowsza, z Melą Koteluk złapała mnie za serce i nie puściła do samego końca. Na żywo była sto razy lepsza niż na YT. Huh, a jego polskie wersje zagranicznych hitów - ekstra! Sean Paul po śląsku to coś, co się filozofom nie śniło :) Szacun mistrzu!
I pewnie wszystko wracałoby do normy - zaległości po świętach, coraz więcej nauki, kolejna Evanovich za mną ("Szczęśliwa siódemka" przeczytana :)), kolejne weekendowe nocki w drukarni i dniówki w klubie, gdyby nie ten pamiętny czwartek...
7 listopada
Ten dzień zapowiadał się naprawdę ciężko. Poszłam spać około trzeciej bo nie radziłam sobie ze sprawozdaniem, wstałam około ósmej, żeby pouczyć się przed ćwiczeniami. Potem owe ćwiczenia - przeżyłam! Przerwa na obiad, spotkanie na floriańskiej z Moniką z Magnolii (obie byłyśmy przed zajęciami, więc nie mogłyśmy zbyt długo rozmawiać ale zaplanowałyśmy, że zrobimy spotkanie krakowskich blogerów - nie wiadomo kiedy i gdzie, ale zrobimy :D) i odbiór pożyczanej książki "Wszystkie barwy siatkówki" (potem zamiast się uczyć to co chwila podczytywałam po kilka stron). Następnie spacerkiem na uczelnię i kolejne ćwiczenia. I dziwny ból głowy rozsadzający czaszkę. Coś było w powietrzu.
![]() |
źródło zdjęcia: www.lovekrakow.pl, autor: Jacek Smoter |
Zdychałam po powrocie. Naprawdę. Wróciłam kwadrans po 18 a telefon sprawdziłam wpół do ósmej. Błąd. Bo w pracy chcieli, żebym była godzinę wcześniej. Czyli na 20.
Szybko się przyszykowałam, spakowałam tabletki, wypiłam łyk kawy w biegu i zaraz byłam w Studiu. Przebiłam się przez ochronę (bo koncert) i przez duży bar wparowałam na korytarz łączący biuro i scenę. I kogo me oczy ujrzały na tym korytarzu? Zespół Billy Talent w komplecie! Spłoszona kontaktem wzrokowym z gitarzystą (Ian D'sa - na zdjęciu po lewej) (jego: co ona tu robi? moje: jaaaa, to naprawdę oni) uciekłam szybko do biura i zabrałam bilety, a potem przez prawie dwie godziny siedziałam w mojej maleńkiej kasie biletowej i wsłuchiwałam się z lubością w głos Bena Kowalewicza.
Zostawię Wam playlistę :)
I stos, który gromadził się głównie w domu:
Tytuły chyba czytelne. Recenzja Szczęśliwej siódemki wkrótce. Moje wypieki i desery już za mną (dziś upiekłam babeczki z kawałkami czekolady i malinami (moja wersja to dżem truskawkowy zamiast malin i wyszły lepsze od tych ostatnich - jeszcze trochę i będę mogła powiedzieć, że umiem piec)). Niezbędnik obserwatorów gwiazd też. Reszta to efekty wymian i zakup - więc trochę potrwa nim się do nich dobiorę.
I stos, który gromadził się głównie w domu:
Tytuły chyba czytelne. Recenzja Szczęśliwej siódemki wkrótce. Moje wypieki i desery już za mną (dziś upiekłam babeczki z kawałkami czekolady i malinami (moja wersja to dżem truskawkowy zamiast malin i wyszły lepsze od tych ostatnich - jeszcze trochę i będę mogła powiedzieć, że umiem piec)). Niezbędnik obserwatorów gwiazd też. Reszta to efekty wymian i zakup - więc trochę potrwa nim się do nich dobiorę.
I to tyle. Więcej już się nie chwalę, ale w takich chwilach naprawdę doceniam to co mam i wierzę, że będzie dobrze - musi być. I was też zostawiam z taką myślą: będzie dobrze, marzenia się spełniają więc warto marzyć i pracować nad ich spełnieniem a szczęście się do Was uśmiechnie :)
A kiedy za oknem mieliśmy taką piękną jesień podczas targów tym bardziej nie można się smucić :)
Dziękuję wszystkim blogerom, których spotkałam w Krakowie - jesteście boscy!