6 sierpnia 2014

"Ukryta Brama" Eva Völler


Sebastiano i Anna w swoich podróżach między przeszłością a teraźniejszością przenoszą się do XIX-wiecznego Londynu. Misja, w której mają wziąć udział, jest najniebezpieczniejszą spośród tych, w które dotychczas byli zaangażowani. Jednemu ze Starców zależy na tym, aby zniszczyć bramy czasu, wyeliminować z gry wszystkich podróżników w czasie i zdobyć niepodzielną władzę nad światem. Czy uda się go powstrzymać?
"Ukryta brama" to już trzeci tom zapierających dech przygód Anny i Sebastiana. Młodzi podróżnicy w czasie byli już w Wenecji (Magiczna gondola) i Paryżu (Złoty most). Teraz odwiedzą Londyn.

   Wyobrażacie sobie, że znikają wszystkie wieki i zostaje tylko jeden rok, który zapętla się i powtarza w kółko aż do skończenia świata? Bo ja nie. A na takim założeniu opiera się akcja książki "Ukryta brama" Evy Voller. 
   Anna i Sebastiano to sympatyczna para podróżników w czasie, którą poznałam w Wenecji w "Magicznej gondoli" i której towarzyszyłam również w Paryżu w "Złotym moście". I za każdym razem podróże w czasie razem z nimi były największą przyjemnością, ale coś się popsuło. Albo ja dorosłam, albo autorka się nie popisała, bo pomysł na fabułę zdecydowanie mnie zawiódł. Może moja wyobraźnia nie działała jak trzeba po męczącym semestrze i ciągłym niewyspaniu, ale przy każdej kolejnej "akcji" jedynie przewracałam oczami i brnęłam dalej tylko po to, żeby wiedzieć jak to się skończy. Teoretycznie wiedziałam, że będzie dobrze, ale dla sprawdzenia tej tezy, przeczytałam do końca.
   Jednak nie bójcie się, nie było tragicznie. Anna jest świetną narratorką i dzięki jej żartom często uśmiechałam się do książki. Sebastiano jest typowym Włochem, więc i on zdecydowanie dawał radę, jako poprawiacz humoru. Tylko szkoda, że zostali wrzuceni na tak głęboką wodę i mało co, a utonęli by w niej, goniąc absurd za absurdem. Przynajmniej według mnie. Nie chcę sypać przykładami, bo "spojlerowanie" nie jest wskazane, ale chętnie ucięłabym sobie pogawędkę dotyczącą logiki z osobą, którą ta książka bezgranicznie zachwyciła. Z autorką nie dałabym rady, nie znam niemieckiego. 
   Pozostawiam jednak tę fabułę. Jestem typową blondynką i jest możliwe, że ja jej po prostu nie zrozumiałam. Zdecydowanie możliwe. Porozmawiajmy zatem o bohaterach drugoplanowych. Tutaj mogę panią Voller pochwalić i przybić jej piątkę. Spodziewajcie się niespodziewanego - jak powiedział ostatnio jeden z siatkarzy i wielu innych mądrych ludzi przed nim. Autorka nieźle namiesza wam w głowach. Złe i dobre charaktery są po prostu nie do odróżnienia i ciągle zastanawiamy się, kto jest pomagierem złego starca próbującego nieźle namieszać w linii czasu. A "intergalaktyczny translator" wariuje i niewiele pomaga w tej sprawie. Słowem: dzieje się. 
   Dlatego nie mogę powiedzieć, o tej książce, że jest zła. Ma zbyt wiele atutów by jednoznacznie wrzucić ją do jakiejkolwiek kategorii. Do Evy Voller mam sentyment i wierzę, że ta książka też większości się spodoba a w moim przypadku trafiła na zły okres. Wiecie, taki nastolatkowy bunt, kiedy kwestionuje się wszystko i wszystkich a cały świat wydaje się beznadziejny. Tyle, że nie jestem nastolatką. Ech. Sama bym zapętliła jakiś rok. Może jednak Zły Starzec nie miał takiego złego pomysłu? 

2 komentarze:

  1. Wiele słyszałam o tej serii ale raczej nie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Słyszałam o tej serii jako o książkach raczej przeciętnych. Podróże w czasie bardzo lubię i chciałabym o nich poczytać, ale chyba nie w takim wykonaniu, więc będę się zadowalać Doctorem Who jeśli o taką tematykę chodzi. :)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz i poświęcony mi czas :)